Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KALISZ - Unia zmusza miasto do wykupienia udziałów w KLA od Anglików

Mariusz Kurzajczyk
Andrzej Kurzyński
Nowa dyrektywa unijna praktycznie zmusza kaliski samorząd do wykupienia angielskich udziałów KLA. Mimo odpowiedniej uchwały Rady Miejskiej sprawa się przeciąga

W grudniu 2009 roku Unia Europejska uregulowała zasady zlecania usług publicznych w zakresie transportu publicznego. Według nowych przepisów tryb bezprzetargowy powierzania tych usług będzie mógł być stosowany tylko w określonych przypadkach tzw. podmiotowi wewnętrznemu, czyli takiemu, który w 100 procentach jest własnością Miasta.
Zdecydowanie zmieniają się relacje między właścicielem a przewoźnikiem. Samorząd na przykład poprzez wydział transportu ma decydować, gdzie i jak mają jeździć autobusy, jak przebiegają linie, gdzie mają stać przystanki i muszą powstać zatoki. Natomiast firma komunikacyjna świadczy usługi na podstawie kontraktu, który przewiduje pokrycie kosztów usługi i ,,rozsądny zysk", określany na 6 procent.
Według unijnych kryteriów Kaliskie Linie Autobusowe nie są podmiotem wewnętrznym, bowiem część udziałów spółki należy do angielskiej firmy Southern Vectis. W Sejmie już został złożony projekt ustawy dostosowującej polskie prawo do unijnego w tej sprawie. Jeśli wejdzie w życie, a w KLA nic się nie zmieni, kaliski samorząd będzie musiał ogłaszać przetargi na transport publiczny. Chyba że wcześniej wykupi angielskie udziały.
Ta kwestia jest istotna nie tylko z punktu widzenia władz miasta. Na zmianach własnościowych zależy także szefom spółki komunikacyjnej.
- Jako spółka z prywatnym udziałowcem nie możemy być beneficjentem środków unijnych - tłumaczy Filip Żelazny z zarządu KLA.
Wczesną wiosną wiceprezydent Daniel Sztandera zapowiadał na naszych łamach, że transakcja z Southern Vectis dojdzie do skutku już w czerwcu. W ubiegłym miesiącu Rada Miejska przeznaczyła na ten cel 600 tysięcy złotych z budżetu, ale nadal nic się nie dzieje. Tymczasem były radny Kazimierz Wojciechowski przypomniał w liście otwartym do prezydenta Janusza Pęcherza, że Anglicy zobowiązali się do odejścia z KLA "za symboliczną złotówkę". Wojciechowski przypomina, że swego czasu był szefem zespołu kontrolnego, który dokonał analizy zapisu know how i po półrocznej pracy stwierdził nieprzydatność owego aportu w funkcjonowaniu spółki. Pismo to wywołało medialną burzę, choć zapewne nie wywoła żadnych konkretnych skutków. Udziały miały wrócić do miasta, jeśliby nie zostało wdrożone angielskie know how. Tymczasem już w 1996 r. kaliska Rada Miejska podjęła specjalną uchwałę, że angielskie pomysły przyniosły oczekiwane skutki.
- Na tym angielskim schemacie funkcjonujemy do dziś - przyznaje Żelazny.
Fachowcy z wyspy Wight wprowadzili usprawnienia, które dziś wydają się oczywiste, jednak na początku lat 90. ubiegłego wieku były rewolucyjne. Najważniejsza, budząca największe kontrowersje, zmiana dotyczyła nowych tras, które zamiast przecinać miasto, jak to było wcześniej, wiły się po nim zygzakiem. Pełniej zaczęto wykorzystywać też autobusy, które po zakończeniu kursu zamiast zjeżdżać do zajezdni, zmieniały numer i dalej ruszały w trasę.
- To były realne skutki działań naszych partnerów - uważa były prezydent Wojciech Bachor.
Z czasem rola angielskiego wspólnika ograniczała się do udziału w posiedzeniach rady nadzorczej, ale to już także przeszłość. W ostatnich latach zainteresowanie spółką ze strony Southern Vectis było minimalne. Wiceprezydent Daniel Sztandera stwierdził na naszych łamach, że Anglicy stali się typowym mniejszościowym udziałowcem - bez zaangażowania i pomysłów. Stąd między innymi pomysł kupna ich udziałów.
Władze Kalisza chcą je nabyć, zaś Anglicy chcą sprzedać, a sprawa dziwnie się przeciąga. Według medialnej plotki jednym z powodów miał być brak upoważnienia do negocjacji dla Michała Oźmina, który swego czasu reprezentował SV w radzie nadzorczej KLA. Tymczasem według informacji z ratusza Oźmin w ogóle nie brał udziału w rozmowach. Do zainteresowanego wysłaliśmy maila w tej sprawie, ale nie odpowiedział. Faktycznie angielską spółkę miała podczas negocjacji reprezentować kancelaria adwokacka z Warszawy, która jednak także nie posiada takich pełnomocnictw... Próbowaliśmy ustalić, o co w tym wszystkim chodzi u źródła, czyli w Southern Vectis. Niestety, nasze pytania przesłane pocztą elektroniczną pozostały bez odpowiedzi.
W tej sytuacji pozostaje wierzyć zapewnieniom wiceprezydenta Daniela Sztandery, że żadna umowa nie zostanie podpisana bez odpowiednich pełnomocnictw właścicieli udziałów. Sęk w tym, że czas nagli, bo projekt ustawy o publicznym transporcie zbiorowym leży u marszałka Sejmu od kwietnia tego roku i zapewne niebawem posłowie się nim zajmą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto