Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Egzekutywa czy egzekucja? O sprawie likwidacji MOK-u pisze Mikołaj Pancewicz (Krytyka Polityczna)

Mikolaj Pancewicz (Krytyka Polityczna)
Modernizacyjny zapał Prezydenta Grodzińskiego cieszy, zwłaszcza, że wiele jest do zrobienia w nadzorowanych przez niego dziedzinach. Nie odmawiając władzy prawa do skutecznej realizacji jej wizji społecznej, trzeba jednak zwrócić uwagę, że pomysł uzdrowienia kaliskiej kultury przez likwidację MOK-u przypomina raczej egzekucję. Publiczne egzekucje już dawno nie są narzędziem egzekutywy i lepiej chyba nie wracać do tych praktyk.

Problem z kulturą

Trzeba zacząć od tego, czego od miejskiej polityki kulturalnej oczekujemy. Nie wchodząc w rozważania teoretyczne, można powiedzieć, że realizuje ona określone cele społeczne. Udział w kulturze tworzy tak naprawdę społeczeństwo. O ile uznajemy je za wartość i jako ciekawostkę historyczną traktujemy twierdzenie, że „nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo" (M. Thatcher), o tyle ważna jest dla nas społeczna rola kultury. Możliwie szeroki i aktywny udział obywateli w działaniach kulturalnych powinien więc być priorytetem dla tych, którym na jakości życia społecznego zależy.

Nasza kaliska dyskusja wokół likwidacji MOK-u staje się częścią większego procesu. Toczą się obecnie konsultacje wokół „Paktu dla kultury” - sformułowanej przez ludzi kultury propozycji nowej polityki kulturalnej państwa, mającej przyjąć formę umowy społecznej. Włączenie się w te działania i wspólne wypracowanie naszej lokalnej polityki kulturalnej byłoby fantastyczną możliwością skoku w nową jakość kultury w Kaliszu. Już sama dyskusja nad taką polityką jest wartością uruchamiającą obywatelskie zaangażowanie. Oderwane i nieskonsultowane działania nie przyniosą oczekiwanych efektów.

W decyzji o likwidacji MOK-u oraz wcześniejszych wypowiedziach polityków PO widać fascynację masową stroną kultury. Pojawił się w czasie kampanii wyborczej postulat organizacji wielkich imprez w Kaliszu typu koncert Pink Floyd. Fantastycznie, chciałoby się powiedzieć, ale kosztem czego takie imprezy będą organizowane? Mając wybór pomiędzy zajęciami plastycznymi dla dzieci, młodzieży, seniorów czy niepełnosprawnych a jednym na kilka lat koncertem gwiazdy wielkiego formatu należy zadać sobie pytanie o kulturotwórczą rolę tych wydarzeń. Aktywne zaangażowanie w tworzenie kontra bierny odbiór – dla mnie odpowiedź jest jednoznaczna. Imprezy masowe dość dobrze radzą sobie w komercyjnym świecie i taki jest zwykle ich cel. Praca u podstaw nigdy nie sprzedaje się dobrze a jej finansowanie powinno być punktem honoru polityków.

Kolejnym problemem działań szeroko pojętej kultury jest baza i infrastruktura. Każda organizacja pozarządowa, która nie ma własnych pomieszczeń, realizując swoje projekty napotyka na ten moment, gdy zadaje sobie pytania: gdzie? jak? czym? Pierwszym odruchem jest zwrócenie się właśnie do instytucji kultury, które bazę tę mają. Bez tych instytucji nie byłoby dużej części działań organizacji pozarządowych. Utrzymanie szerokiej bazy lokalowej i infrastruktury jest warunkiem koniecznym (choć nie dostatecznym) dla inicjatyw oddolnych. Jednym z postulatów nowej polityki kulturalnej mogłoby być właśnie poprawienie dostępu do tej miejskiej infrastruktury dla NGO-sów. W tym kontekście zapowiadana sprzedaż obecnej siedziby MOK-u jest po prostu barbarzyństwem, wyjałowieniem kolejnego kawałka miejskiej przestrzeni, pozbawieniem go funkcji publicznych i niepotrzebną komercjalizacją.

Nowa polityka kulturalna

Krytyka decyzji władzy jest prawem w demokratycznym społeczeństwie. Jednak można też pójść dalej: wskazać kierunki rozwoju, spróbować pobudzić wyobraźnię i pokazać alternatywy. Dla likwidacji MOK-u są alternatywy. Dostrzeżenie przez władze miasta, że jest problem z organizacją kultury w mieście, to pozytywny objaw. Jednak przedstawiona propozycja i towarzyszące jej tworzenie fałszywego wrażenia, że istnieje alternatywa pomiędzy działaniami oddolnymi a instytucjami samorządowymi to wylewanie dziecka z kąpielą.

Przedstawiony powyżej postulat większej otwartości na organizacje pozarządowe oraz inicjatywy oddolne mógłby stać się częścią polityki kulturalnej miasta. Wsparty byłby przez zmianę sposobu finansowania, motywującego do współpracy pomiędzy tymi dwoma środowiskami, wymagając na przykład, aby 10% czy 15% budżetu samorządowej instytucji kultury było przyznawane w formie dotacji na konkretne projekty realizowane wspólnie z organizacjami obywatelskimi. Dokładając do tego udostępnienie bazy tych instytucji na działania własne NGO-sów uzyskamy energetyczny zastrzyk dla słabego wciąż kapitału społecznego.

Wielość instytucji kultury w mieście to zaleta. Jeśli jednak wiąże się to z ich słabością, niedofinansowaniem czy zbytnim administracyjnym rozdrobnieniem, warto rozważyć inne scenariusze organizacyjne. Ciekawym przykładem może być Gdański Archipelag Kultury (www.gak.gda.pl), działający do 2007 roku jako Miejski Dom Kultury, a będący obecnie instytucją kultury składającą się z 8 oddziałów w różnych dzielnicach miasta oraz 2 zespołów twórczych (teatr oraz zespół pieśni i tańca). Centralizacja nie jest więc jedynym rozwiązaniem. Możliwe jest takie rozproszenie działań kulturalnych w mieście, które nie pociąga za sobą gigantycznych kosztów administracyjnych. Budżet GAK w roku 2007 wynosił 5 860 tys. zł - pomimo braku znajomości szczegółów działania tej instytucji suma ta dać powinna jednak do myślenia.

Zamiast mówić o likwidacji MOK-u, zacznijmy mówić o reorganizacji kultury, ale takiej, która nie wiąże się z ograniczaniem dostępności do zajęć czy uszczuplaniem bazy i infrastruktury. Likwidacja, która nie wiąże się z jasną polityką poszerzania dostępu do kultury nie może być nazywana reformą. Jest tym, czym jest, czyli egzekucją.

Organizacje pozarządowe

Jak słusznie zauważa Prezydent Grodziński, organizacje pozarządowe są ważnym i niedocenionym twórcą kultury w Kaliszu. Częścią problemu są niestety konkursy ofert na realizację zadań publicznych. Ponad 240 tys. złotych, które było do rozdysponowania w tym roku, to jednocześnie dużo i mało. Z pewnością nie wystarczy na sfinansowanie wszystkich inicjatyw, ale jest to wystarczająco, aby wsparcie UM pełniło rolę katalizatora ciekawych pomysłów. Niestety, tak się nie dzieje. Konkursy te stały się kolejnym elementem petryfikującym kulturowe status quo. W 2011 złożono 35 ofert przez jedynie 18 podmiotów, z których tylko 9 otrzymało dotację. Mając na uwadze ilość inicjatyw podejmowanych w Kaliszu liczby te mówią same za siebie.

Dlaczego inne podmioty tych wniosków nie składają? Powszechne przeświadczenie o braku szans przebicia się przez to sito powoduje, że tylko najbardziej naiwni rok w rok próbują się przebić, bezskutecznie. Organizacje pozarządowe potrzebują przejrzystych konkursów na realizację zadań publicznych, gdzie zdefiniowane są obiektywne kryteria przyznawania dotacji, a komisja oceniająca nie składa się wyłącznie z pracowników samorządowych. Brak dotacji dla Krytyki Politycznej w 2011 roku nie wynikał z braku pieniędzy, ponieważ nasza oferta była jedyną w danym zadaniu, a komentarz Komisji (powołującej się na niską ocenę oferty oraz brak konkretnych sformułowań dotyczących zakresu proponowanego zadania) po skonfrontowaniu z treścią projektu u osób zawodowo zajmujących się projektami dla kultury wywoływał najwyższe zdumienie.

Stowarzyszenie „Żywa” w konkursach miejskich startuje już od kilku lat i ani razu ich projekty nie zyskały uznania Komisji, natomiast te same lub bardzo podobne projekty "Żywej" wygrywają w konkursach na poziomie wojewódzkim czy krajowym. To jest według mnie najbardziej palący problem dla kaliskich organizacji pozarządowych. Dorzucenie pieniędzy do puli konkursowej bez zmiany zasad spowoduje jedynie, że temu kto ma, będzie dane i obfitować będzie, a temu, kto nie ma, zostanie zabrane i to, co ma, odwołując się do biblijnej metafory, która jednak nie powinna być zasadą działania w tym przypadku.

Decyzja w sprawie MOK-u będzie miała ogromne znaczenie dla dalszego funkcjonowania kultury w naszym mieście, a dla kultury politycznej w szczególności. Nasza zgoda na tę publiczną egzekucję niewydolnej instytucji to w istocie pogrążenie się w strachu przed byciem następnym w kolejce. Instytucje, których znaczenie i rola kulturotwórcza zostały już podkreślone, wymagają pomocy, czasem wstrząsu lub rewolucji organizacyjnej czy personalnej.

Bezceremonialne ogłoszenie likwidacji to powrót do praktyk, gdy administracja tworzyła rzeczywistość, zamiast jej służyć. Skuteczna egzekutywa może opierać się na strachu lub na szacunku. Prezydentowi Grodzińskiemu pozostaje wybrać, którą drogą chce iść. Po publicznej egzekucji o strach będzie jednak znacznie łatwiej niż o szacunek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto