Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miejskie pasieki szansą dla pszczół? Coraz więcej uli staje na dachach budynków i w ogródkach

Hubert Mościpan
Hubert Mościpan
archiw.
Moda na stawianie uli na dachach budynków i w przydomowych ogrodach w centrach miast trwa. Takie działanie ma m.in. spopularyzować wiedzę o pożyteczności tych owadów. Ale czy jest dobre dla samych pszczół i otoczenia takiej pasieki?

Stosunek do miejskiego pszczelarstwa ewoluuje. Kilka lat temu pasjonaci trzymający ule na przydomowym ogródku ukrywali je w obawie przed oskarżeniami przechodniów o pożądlenie. Jednak w ostatnim czasie, gdy zmieniła się świadomość ekologiczna i wiedza na temat tych owadów, funkcjonowanie przydomowych pasiek spotyka się z aprobatą. Zresztą, nie tylko przydomowych. Zwiększają się również tereny udostępniane pszczołom. To już nie tylko ogrody, ale i dachy biurowców, urzędów czy galerii handlowych. W Europie trend ten zapoczątkowała w 1985 roku Opera Paryska, a w 2011 dwa ule ustawiono na dachu hotelu Regent w Warszawie. Ostatnio głośno było o holenderskim Utrechcie, gdzie na daszkach kilkuset przystanków posadzono miododajnego rozchodnika okazałego.

Pszczelarze decyzję o przeniesieniu swoich uli z terenów wiejskich do miast tłumaczą oddaleniem rodzin od stosowanych przez rolników pestycydów, a także zmniejszającą się powierzchnią gruntów z roślinami dostarczającymi pszczołom pokarmu. Wśród zalet hodowli pszczół w mieście wskazuje się m.in. korzystnie wpływającą na ich aktywność wyższą temperaturę powietrza czy różnorodność roślin, które wzbogacają smak miodu. Ponadto ule ulokowane wysoko nad ziemią są trudniej dostępne dla wandali czy złodziei.

- Miód z miasta ma jedną zaletę - może powstawać w środowisku, w którym jest kurz, hałas czy nawet zanieczyszczenia z fabryki, ale w mieście nie stosuje się chemicznych środków ochrony roślin, które są głównym wrogiem pszczół i człowieka. Znaczna część miodu w Polsce jest rzepakowa, a każdy rzepak jest co roku pryskany przeciwko owadom - przekonuje Jerzy Gnerowicz, leśnik i pszczelarz z Kalisza.

Są też jednak zagrożenia. To inne od wiejskich miejskie zanieczyszczenia powietrza, narażenie na brak dostępu do pokarmu czy - gdy pasieki są na dachach - nienaturalna dla pszczół wysokość ula, zmuszająca je do większego wysiłku m.in. podczas silnego wiatru.

No i kwestia dobrych relacji sąsiedzkich. Decyzja o postawieniu uli w ogrodzie pod domem powinna uwzględniać komfort sąsiadów.

- Osób lubiących miód w mieście jest dużo, ale osób lubiących pszczoły już mniej. Ludzie się boją, bo jest to owad niebezpieczny i groźny dla wielu ludzi, zwłaszcza uczulonych na jad. Trzeba to robić z rozwagą. Pszczoły nie latają wysoko nad gruntem, więc gdy człowiek znajdzie się w torze ich lotu, to może zostać użądlony - wyjaśnia Jerzy Gnerowicz.

Czy rozwój miejskiego pszczelarstwa będzie postępował, czy to chwilowy trend?

- Warunków sprzyjających chowowi pszczół i uzyskaniu zdrowego miodu jest w każdym mieście sporo, choć może nie w ścisłym centrum. W Kaliszu dobre rejony dla pszczół to np. ul. Graniczna czy Dobrzecka, gdzie lipy jest sporo, a także Majków czy osiedle Winiary. Niejedna beczka miodu w mieście jest, tylko trzeba go zebrać - zapewnia pszczelarz.

Ale pożytek z obecności pszczół w mieście to nie tylko miód.

- Za tym idzie edukacja, wiedza, szacunek do przyrody i rosnąca świadomość, by np. posadzić lipę zamiast wierzby. To wszystko tworzy pewne opinie, ogólny klimat wokół pszczelarstwa i może przerodzić się w korzystne z punktu widzenia pszczelarzy prawo lokalne czy ustawodawstwo - podsumowuje Jerzy Gnerowicz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto