Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces pracowników szpitala oskarżonych o zaprószenie ognia, co miało być przyczyną pożaru

Mateusz Węsierski
Stefan D. (z lewej) i Stanisław S. są oskarżeni o zaprószenie ognia w miasteckim szpitalu
Stefan D. (z lewej) i Stanisław S. są oskarżeni o zaprószenie ognia w miasteckim szpitalu Mateusz Węsierski
Dwaj pracownicy Szpitala Powiatu Bytowskiego są oskarżeni o zaprószenie ognia w miasteckim pionie leczniczym. W czwartek stanęli przed sądem. To pierwsza odsłona procesu. Obaj nie przyznają się do winy. Zupełnie inne zdanie ma biegły.

- W tej sprawie wyjątkowo nie mam wątpliwości co do winy. To ewidentne zaprószenie ognia podczas prac dekarskich wykonywanych na dachu - mówi biegł Zdzisław Sołowin.

Konserwatorowi Stefanowi D. z Miastka i kierownikowi logistyki Stanisławowi S. z Bytowa grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Miastecka prokuratura oskarża ich bowiem o sprowadzenie zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. Tym zdarzeniem jest pożar starego skrzydła miasteckiego szpitala, który wybuchł 31 maja 2011 roku powodując straty w wysokości ok. 2 mln zł. Szpital już odbudowano. Nadszedł czas na znalezienie winnych. Według prokuratury są nimi konserwator i jego szef.

- Poleciłem pracownikom naprawę dachu, bo były przecieki. Położyli więc papę termozgrzewalną - opowiada Stanisław S.

Przeczytaj pierwszy artykuł o pożarze szpitala z galerią zdjęć

Według oskarżycieli to Stefan D. z pomocą palnika zgrzewał fragmenty papy. Zarzewie ognia miało pojawić się na ostatnim wykonanym przez niego odcinku, gdzie budynek łącznika z betonowym stropem łączył się z poniemieckim budynkiem. Na styku obu budowli była stara, drewniana belka. Zdaniem biegłego ogień powstawał stopniowo, nawet 1,5 godziny po zakończeniu pracy. Mógł wybuchnąć na kurzu, który pokrywał papę. Gdy objął drewniane elementy nie było już ratunku. Pożar zauważono ok. 1,5 godziny po zakończeniu prac na dachu.

- Zgodnie z przepisami p.poż. po wykonaniu prac pożarowo-niebezpiecznych należy przez 8 godzin sprawdzać miejsce pracy pod kątem wystąpienia zarzewia ognia. Najpierw z częstotliwością co pół godziny, później rzadziej, czego nie zrobiono - mówi Sołowin.

Stefan D. wskazuje na zupełnie inne miejsce, na szatnię chirurgów, która uległa największemu zniszczeniu. Biegły się z tym nie zgadza.

Kolejna odsłona procesu z przesłuchaniem nowych świadków 31 maja.

A już za tydzień 18.05 w Dzienniku Powiatu Bytowskiego obszerny raport z procesu z wszelkimi wątpliwościami oskarżonych i argumentami biegłego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto