Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyjechać, zatęsknić, wrócić i na nowo oswoić te stare kąty

Mirosława Zybura
Rafał Andrzejak wyjechał z Kalisza z miłości do dziewczyny, a wrócił - z miłości do miasta. Teraz pracuje w Centrum Informacji Turystycznej
Rafał Andrzejak wyjechał z Kalisza z miłości do dziewczyny, a wrócił - z miłości do miasta. Teraz pracuje w Centrum Informacji Turystycznej Mirosława Zybura
Dla wielu młodych ludzi Kalisz przestał być atrakcyjnym miejscem do życia. Uciekają stąd do Warszawy, Łodzi czy Poznania. Ale są też tacy, którzy wracają i tego nie żałują.

Młodzi kaliszanie często zaraz po maturze wyjeżdżają na studia do innych, większych miast, w nadziei na lepszą pracę i udział w ciekawszym życiu kulturalnym i towarzyskim. Nie chcą wracać, bo podobno nie ma po co. Tę tendencję widać też w statystykach: już nie tylko niski przyrost naturalny, ale też i wyprowadzki powodują, że miastu ubywa ludności. Chociaż Kalisz przecież trudno jednoznacznie ocenić. To ani małe, ani duże miasto. Nie metropolia, ale też nie totalna prowincja pozbawiona jakichkolwiek rozrywek. Wystarczy jednak porównać Kalisz z takim Wrocławiem i bilans jest jasny: szkoda młodych lat na tkwienie w zaścianku.

- Nie wiem, dlaczego porównuje się Kalisz z większymi miastami. U nas nigdy nie będzie takiej przestrzeni - mówi tymczasem Monika Świtalska, fotografka rodem z Warszawy. Pracowała tam jako graficzka w małej agencji reklamowej i niedużym wydawnictwie, a do Kalisza ściągali ją znajomi.

- Przyjeżdżałam tu, kiedy było mi źle - wyjaśnia. Przeprowadzała się wcześniej już trzydzieści razy, więc nikogo z jej bliskich nie zdziwiła decyzja o powrocie do Kalisza. Powrocie, bo Monika kilka lat wcześniej próbowała już tu zamieszkać. Nie wyszło.

- Wtedy, na skutek osobistych przeżyć, stwierdziłam, że to miasto jest obrzydliwe i wstrętni są jego mieszkańcy - opowiada teraz ze śmiechem, bo obecnie, pół roku po powrocie, jest jej tu dobrze; zmieniła środowisko, odnowiła kontakty ze znajomymi z dawnych czasów, wróciła do zawodowego robienia zdjęć i czynnie zaangażowała się w kaliskie życie - współtworzy Kaliską Inicjatywę Miejską, bo wierzy w potencjał stutysięcznego miasta i jego mieszkańców.

Wspólnie z partnerem wychowują półroczną Igę. Narodziny dziecka i podszepty intuicji były powodami, dla których postanowili tu wrócić.
- Uznaliśmy, że będzie się nam żyło lepiej w Kaliszu, przynajmniej przez jakiś czas - tłumaczy i dodaje, że chociaż nie jest korporacyjnym typem z ciśnieniem na karierę, to nadal kocha rodzinną, zagonioną i przepracowaną Warszawę.

Stolicę równie dobrze wspomina Asia Korzeniowska, która z Kalisza wyjechała zaraz po maturze. W Warszawie uczyła się fotografii i strategii reklamy. Chwytała się różnych zajęć, od sprzedawcy do sekretarki medycznej. Pracowała także w agencji reklamowej. Po jakimś czasie jednak w pracy nie szło tak, jak powinno, a szkołę trzeba było skończyć. Wtedy musiała zdecydować, co dalej; postanowiła wrócić do Kalisza i zająć się własną działalnością fotograficzną.

- Wróciłam ze względów ekonomicznych - mówi. - Mimo wszystko łatwiej jest utrzymać tutaj siebie i firmę niż w dużym i droższym mieście.

Zderzenie z kaliską rzeczywistością było dla niej trudne . Po tygodniu chciała pakować walizki i wsiadać w pociąg do stolicy. W Kaliszu ciągle brakuje jej przestrzeni, ciekawych miejsc, energii, która można czerpać od innych ludzi. Teraz, niespełna rok po powrocie, nadal nie wie, czy podjęła dobrą decyzję.

- Rodzice pewnie także mieli mieszane uczucia - opowiada. - Na pewno martwili się o to, że zawodowo w Kaliszu jednak będę miała dużo trudniej. Ale na pewno są zadowoleni, że jestem bliżej nich.

Dalsi znajomi byli negatywnie zaskoczeni jej krokiem. Mówili, że w Kaliszu życie się toczy, a nie biegnie. Asia jest jednak zdania, że nawet tutaj można samodzielnie kreować rzeczywistość, skrojoną odpowiednio do własnych potrzeb i sama stara się tak działać, będąc już na swoim i nie mając szczególnych ograniczeń zawodowych. Nadal tęskni za warszawskimi przyjaźniami, ale najbliżsi jej ludzie są właśnie w Kaliszu.

Także Ania Linkowska tęskniła za przyjaciółmi. Razem planowali studia, ale rzeczywistość zweryfikowała ich ambicje, bo do łódzkiej filmówki ostatecznie dostała się tylko ona. Zostawiła więc znajomych i wspólne projekty, a radość ze studiów w wymarzonej szkole podszyta była tęsknotą za bliskimi.

W Kaliszu działo się tyle, że czasem zaraz po trwających do wieczora zajęciach, wsiadała w pociąg i całą noc bawiła się w rodzinnym mieście, by o piątej rano wrócić do Łodzi.

- Przypłaciłam to depresją, bo nie wiedziałam, które miasto wybrać - przyznaje. Pracowała przez dwa lata w łódzkim Semaforze, tworzyła filmy animowane. Do Kalisza wróciła po magisterce. Wiedziała, że rodzinne miasto nie da jej takich perspektyw zawodowych. Realizowała się jako grafik w jednym z lokalnych portali, a obecnie wykłada na Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej.

- To jedyna szansa na połączenie tego, co studiowałam z pracą w Kaliszu - mówi. Nadal chce się realizować w animacji filmowej. Dodaje, że to nieprawda, iż zostają tutaj jedynie ci, którzy sobie nie radzą zawodowo. W Łodzi mogła przecież przebierać w propozycjach pracy, wybrała jednak Kalisz, bo tutaj bije jej serce. Założyła rodzinę, ma dwuletniego syna.

Serce wywiodło Rafała Andrzejaka do stolicy Wielkopolski. Zakochał się w poznaniance i dla niej wyjechał stąd po pierwszym roku studiów. Tęsknota za rodzinnymi stronami i swoista fascynacja samym Kaliszem okazała się jednak silniejsza od miłości do dziewczyny.

- Nie umiałem się tam zaaklimatyzować, mimo wielu pokus - wyjaśnia. Postanowił więc zakończyć przygodę z Poznaniem i wrócić.

Cztery lata poza domem odmieniły jednak jego spojrzenie na miasto. Początki na starych śmieciach nie były łatwe. W końcu trafił do Centrum Informacji Turystycznej, gdzie nadal odkrywa piękno Kalisza. Nie ocenia swojej decyzji o powrocie.

- Chyba nie jest ważne, gdzie jesteśmy, a z kim - mówi.

***

Według danych Urzędu Stanu Cywilnego, systematycznie spada liczba stałej ludności Kalisza. Na koniec ubiegłego roku miasto liczyło już tylko nieco ponad 102 tysiące stałych mieszkańców. To najniższa liczba od lat. Tylko w ciągu 2011 roku ubyło ponad 950 osób.
Mieszka tu więcej kobiet (54 978) niż mężczyzn (47 336). Jest tłoczniej, bo tymczasowo w Kaliszu przebywa 3127 osób.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak przygotować się do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto