Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów. Kredytowa machina pod sąd. Prokuratura oskarża bełchatowiankę o wyłudzenie ponad 4 mln zł kredytów i pożyczek

Ewa Drzazga
Do Sądu Rejonowego w Bełchatowie trafił już akt oskarżenia w sprawie Martyny P.
Do Sądu Rejonowego w Bełchatowie trafił już akt oskarżenia w sprawie Martyny P. Ewa Drzazga
Bełchatów. Ponad 4 mln zł kredytów i pożyczek wyłudziła, zdaniem prokuratury, bełchatowianka Martyna P. Zaciągać je miała posługując się danymi znajomych, najczęściej bez ich wiedzy

Większość spośród ponad 40 pokrzywdzonych przez Marynę P. osób dowiadywała się o swych kosmicznych kredytach dopiero, gdy bank (lub parabank) wysyłał wezwanie do zapłaty. Sumy, jakie mieli do spłacenia, były różne - od kilkuset złotych do kwot rzędu kilkuset tysięcy pożyczonych w kilku w różnych bankach na to samo nazwisko. Za każdym z tych zobowiązań stała, według ustaleń prokuratury, Martyna P. W sumie udało jej się w ten sposób wyłudzić, jak ustalili śledczy, ponad 4 mln zł. O skali jej działalności świadczy fakt, że postawiono jej aż 135 zarzutów dotyczących okresu od grudnia 2015 do października 2016 roku (plus oszustwo internetowe z maja 2017)! Akt oskarżenia w jej sprawie trafił już do sądu.

Życie jak marzenie

Mechanizm był genialnie prosty. Martyna P. prowadziła biuro pośrednictwa kredytowego. Jako agent mogła w imieniu innych osób zawierać umowy kredytów i pożyczek - za ich zgodą. Miała dzięki temu dostęp do systemu pośrednictwa kredytowego oraz (z czasem) do danych swoich klientów. Jak ustalili śledczy, właśnie dysponując taką bazą zaciągała zobowiązania na nazwiska swoich klientów bez ich wiedzy. Ich wysokość uzależniona była od możliwości kredytowych.

Martyna P. najczęściej wykorzystywać miała dane znajomych i powinowatych. Nie zawsze była to „rzeź niewiniątek”. Niektórzy z pokrzywdzonych wiedzieli, że P. zaciąga kredyt na ich nazwisko i zgadzali się na to, bo w zamian za tę przysługę mieli otrzymać 20 proc. sumy zobowiązania, a Martyna P. miała przecież spłacić całość (prokuratura uznała, że choć działali dla zysku, to bez zamiaru wyrządzenia szkody instytucji udzielającej kredytu). Każdej osobie, której danymi się posłużyła, Martyna P. wystawiła dokument, w którym zobowiązywała się do spłacenia zaciągniętego kredytu.

Te pierwsze raty faktycznie spłacała (z innych zaciąganych kredytów), dopiero z czasem ciężar zobowiązania przechodził na faktycznych kredytobiorców i to ich dotyczyła potem windykacja. Czasami posługiwała się też podrobionymi przez siebie dokumentami - osoby, na które brała kredyty „zatrudniała” w agencji kredytowej, której szefował jej mąż. Wśród postawionych P. zarzutów, kilka dotyczy wyłudzenia od pokrzywdzonych osób pieniędzy, które miała potem umieścić dla nich na super lokatach. Możliwość takiego inwestowania była związana z „legendą”, jaką kobieta posługiwała się. Podawała się za pracownika wysokiego szczebla znanego banku. Stale też, jak podkreślono w akcie oskarżenia, tworzyła wokół siebie aurę i wizerunek, dzięki któremu pokrzywdzeni mogli mieć fałszywe i pełne złudzeń pojęcie o jej „wspaniałym życiu”.

Gdzie podziały się miliony z kredytów, pożyczek i pseudo - lokat? Część pieniędzy przeznaczała na spłatę rat wcześniejszych zobowiązań, wyjazdy czy konsumpcję. Śledczy przypuszczają, że część tych kwot została też gdzieś ulokowana. Gdzie - nie wiadomo.

I wielkie kłopoty

Martyna P. stworzyć miała zagmatwany system, dzięki któremu mogła zatrzeć ślady wpływu i wypływu pieniędzy z wyłudzanych osób. Wciągnąć miała w to kilkadziesiąt osób, wykorzystywać masę rachunków bankowych, przelewać pieniądze na różne konta.

Odrębne postępowanie prokuratorskie ma wyjaśnić, czy i w jakim zakresie prawo łamały osoby wciągnięte przez Martynę P. w cały proceder. Na tym nie koniec ich kłopotów - osoby dobrowolnie zaciągające kredyty, które potem miała spłacać P., najprawdopodobniej w sądzie będą musiały walczyć, by oddała im pieniądze. Pierwsze tego typu orzeczenia już zapadają - Sąd Okręgowy w Piotrkowie Tryb. pod koniec listopada orzekł, że Martyna P., ma oddać ponad 230 tys. zł znajomemu, który zaciągnął dla niej kredyty w trzech bankach - w sumie w grę wchodzi ponad 230 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.

Osoby, na których dane Martyna P. zaciągała kredyty bez ich wiedzy, muszą czekać na sądowe postanowienia, które zablokują postępowania windykacyjne w ich sprawach. Na razie w rejestrach bankowych figurują jako nierzetelni kredytobiorcy. Aktualne pozostaje pytanie, jak to możliwe, że żaden z systemów bankowych zabezpieczeń nie zadziałał np. gdy w styczniu 2016 roku Martyna P. tylko na nazwisko jednego z pokrzywdzonych wziąć miała aż pięć kredytów na łączną kwotę 577 tys. zł?

Dla Martyny P. nie będzie to debiut w roli oskarżonej

Kobieta już wcześniej została skazana za podobne przestępstwa. Wiosną 2016 roku została skazana wyrokiem łącznym za 40 wyłudzeń pożyczek gotówkowych i sześć prób wyłudzenia na ogólną sumę nieco ponad 30 tys. zł. Wówczas wyrok brzmiał: półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata. Wiosną 2017 roku za fałszowanie dokumentów i zaciąganie pożyczek na nazwisko znajomej bez jej wiedzy, Sąd Rejonowy w Bełchatowie skazał Martynę P. na osiem miesięcy pozbawienia wolności, Sąd Okręgowy orzekł o karze pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Tym razem z Martyną P. na ławie oskarżonych zasiądzie także jej mąż, Artur P. Oskarżony jest o to, że udzielił żonie pomocy w dokonaniu szeregu wyłudzeń pożyczek i kredytów.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto