Spływy to dla Was nie pierwszyzna, ale wiadomo, że każda wyprawa jest inna. Jak przywitała Was Kwisa?
To już nasza piąta wspólna wyprawa. Kwisa przywitała nas niską, ale bajecznie czystą wodą, zwłaszcza na źródłowym odcinku. Mimo kwietniowych terminów naszych rokrocznych wypraw okazuje się, że wiosenne roztopy w górach nie są w stanie zasilić zdobywanych przez nas rzek w poziom wody umożliwiający swobodne pływanie w kajaku. Taka sytuacja miała miejsce również w poprzednich latach na Sanie, Nysie Łużyckiej czy też Bobrze. Tradycyjnie nie obyło się bez brodzenia i ciągnięcia naszego sprzętu na plecach.
Jak wyglądał Wasz typowy dzień?
Cała espada trwała sześć dni. Typowy dzień zaczynała pobudka o godzinie 8, następnie śniadanie i zwijanie obozu i składanie namiotów. Każdego dnia około godziny 10 schodziliśmy na wodę. Na ogół robiliśmy dwie krótsze przerwy i jedną dłuższą na solidniejszy posiłek, czasem ciepły. Dziennie pokonywaliśmy od kilkunastu do 30 km. Ze względu na pracę elektrowni i brak wody, swoją drogą to kuriozalne i karygodne, że rzeka była poniżej minimalnego biologicznego minimum, musieliśmy maszerować korytem Kwisy! Pokonanie dziennego dystansu kończyliśmy rozbiciem obozu i przygotowaniem ogniska.
Więcej przeczytasz w piątkowym wydaniu "Ziemi Kaliskiej".
Zobacz też: MATURA 2018: BIOLOGIA [ODPOWIEDZI, ARKUSZE CKE]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?