Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Góry to metafora życia”. Krystian Durman samotnie wybrał się do Nepalu ZDJĘCIA

Bartłomiej Hypki
„Góry To Metafora życia”. Krystian Durman samotnie wybrał się do Nepalu
„Góry To Metafora życia”. Krystian Durman samotnie wybrał się do Nepalu Arch. pryw. K. Durmana
Kaliszanin Krystian Durman, aktor Teatru Starego w Krakowie, wyruszył w samotną wyprawę do Nepalu. Mierzył się z górami, niewygodami i własnymi ograniczeniami, aby zrealizować podróż życia.

W górach zakochał się jako młody chłopak podczas wycieczki na Giewont. Wyprawa w Himalaje była jego marzeniem od kilku lat. Wyruszył tam sam, bez wsparcia przewodnika, z 18-kilogramowym plecakiem.

Witamy w Himalajach
Już sam początek wyprawy był niełatwy; lot do Lukli i lądowanie małą awionetką na jednym z najbardziej niebezpiecznych lotnisk na świecie. Jego wędrówka na dobre rozpoczęła się w stolicy Szerpów - Namche Bazaar. Wbrew obawom, Krystian szybko się aklimatyzował. Z Namche Bazaar dotarł do Pangboche, niewielkiej wioski, nad którą góruje okazały szczyt Ama Dablam.

- To będzie cel mojej kolejnej podróży, szczyt o wysokości 6814 m. Wiem, że w czasie, kiedy tam byłem wspinała się trójka Polaków, aby uczcić 100-lecie niepodległości - tłumaczy. - U podnóża góry byłem w bazie na wysokości 460,0 m n.p.m.. Było tam pełno wspinaczy, nisko latające helikoptery, kolorowe namioty. Czułem się, jak podekscytowany 7-latek - wspomina.

Gdy dotarł do Chukhung pod Lhotse, oddał hołd Jerzemu Kukuczce, który 24 października 1989 zginął na tym ośmiotysięczniku.

- Na symbolicznym grobie utknąłem trzy flagi - Polski, UE i Kalisza. Spędziłem tam dużo czasu patrząc na tę górę, rozmyślając. To był piękny, oczyszczający moment - mówi podróżnik.

Jednym z celów jego wyprawy było wejście na Chuckhung Ri, szczyt o wysokości 5500 m. - Dotarłem do 5300m. Dzień wcześniej zginął tam Francuz, który przy schodzeniu poślizgnął się na luźnych kamieniach. Na nieodległym Island Peak również zginęło w tym czasie dwoje wspinaczy. Te zdarzenia dały mi do myślenia - wspomina Krystian Durman.

Z Chukhung przeszedł 11-godziną drogę przez Khongma La Pass (5535 m) do Lobuche. Tam góry pokazały mu jak potrafią być niebezpieczne i kapryśne.

- O godzinie 15, gdy stanąłem przed lodowcem Khumbu, była piękna pogoda i nagle nadeszły ciężkie chmury. Już myślałem o tym, że spędzę tam noc i zacząłem nawet budować sobie łoże z kamieni. Na szczęście chmury się rozwiały i mogłem iść dalej - relacjonuje podróżnik z Kalisza.

Zachód nad Everestem
Z Lobuche dotarł do Gorak Shep, najwyżej położonej wsi na świecie. Jak mówi, znalazł się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Pomógł mężczyźnie, który dostał napadu padaczki.

- Ludzie nie wiedzieli, co robić. Złapałem go, ściągnąłem z krzesła na ziemię i trzymałem. Atak na tej wysokości trwał prawie 20 minut. Nie mógł oddychać. Uratowałem mu życie. Chcieliśmy wezwać śmigłowiec, ale, jak się okazało, on i jego kolega nie mieli wykupionego ubezpieczenia. Zdecydowali, że zejdą piechotą - tłumaczy Durman. Miejscowa ludność gratulowała mu postawy.

Wreszcie dotarł do bazy pod Mount Everestem.

- Co ciekawe nie widać stamtąd szczytu. Wszedłem zatem na zachód słońca na Kala Patthar o wysokości 5640 m. Na szczycie byłem ja i młoda Rosjanka. Widok jak za Everestem znika słońce jest fantastyczny - wspomina.

Na szczycie uczcił również swojego niedawno zmarłego kolegę z zespołu Starego Teatru, Zbigniewa Rucińskiego. Zostawił tam pukiel włosów z jego peruki ze spektaklu „Wróg ludu” Jana Klaty.

Stamtąd skierował się już w drogę powrotną. Z Gorak Shep, pokonując ponad 35 km przez Himalaje, dotarł do Namche Bazaar.

- Spotykałem ludzi i mówili mi, że z moim plecakiem zajmie mi to minimum dwa dni. A ja dałem radę w jeden. Szerpowie mówili, że jestem „polskim szerpą” - śmieje się.

W miejscowości Tok Tok odwiedził rodzinę u której zatrzymał się jeszcze w drodze w Himalaje.

- Zaprzyjaźniłem się z nimi. Fantastyczni ludzie. Widać, że miejscowa ludność jest uboga i jak niewiele im potrzeba do szczęścia. Dzieciom podarowałem flagi, Po powrocie ich ojciec mówił mi, że nawet z nimi śpią - wspomina Krystian Durman.

W sumie w Himalajach spędził dwa tygodnie. Nie ukrywa, że spotkał się z falą hejtu w mediach, że Miasto Kalisz zasponsorowało mu wycieczkę.

- Nocowałem we wsiach, w nieogrzewanych domkach, gdzie temperatura potrafiła spaść w nocy do -25 stopni Celsjusza. Musiałem rozbijać pięścią lód w misce, gdy chciałem się umyć - mówi. - Nie było tam żadnych luksusów. Nie wiem, czy to można nazwać wycieczką. Wszystko zaplanowałem i zorganizowałem sam. Miasto Kalisz opłaciło mi przeloty i sprzęt. Za resztę płaciłem sam - dodaje.

Metafora życia
Z wyprawy Krystiana Durmana powstanie książka i film, którego premiera odbędzie się w styczniu. Aktor spotka się także z młodzieżą z kaliskich szkół i opowie im o swojej eskapadzie oraz o tym, że warto jest walczyć o marzenia.

- Z wyprawy pozostanie mi odnowienie wiary w ludzi, że potrafią być szczęśliwi, pracowici, uśmiechnięci mimo ciężkich warunków życia. Radości z każdego dnia - tego nauczyli mnie szerpowie - podsumowuje. I dodaje. - Góry to dla mnie metafora życia.

Jak wygląda procedura adopcyjna?

Dzień Dobry TVN

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto