Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak sprawić, że miłość będzie trwała wiecznie?

Ewelina Samulak-Andrzejczak
Agata Kołacińska, psycholog, terapeutka małżeństw
Agata Kołacińska, psycholog, terapeutka małżeństw ESA
Dziś Walentynki. Świętujemy z najważniejszymi osobami w naszym życiu, kochanymi, bliskimi, bez których nie wyobrażamy sobie życia i z takimi, których...być może kiedyś będziemy mieli dość. Dlaczego tak się dzieje i jak sprawić, by związek był trwały? O tym rozmawiamy z psycholog i terapeutką małżeństw Agatą Kołacińską.

Jak to jest, że często po kilku latach, ktoś, kogo dzisiaj tak bardzo kochamy nagle zaczyna nas drażnić, a to, co kiedyś było uroczym nawykiem później staje się wielką wadą?

- Najczęściej to później jest ściśle związane z procesami biochemicznymi, które zachodzą w naszym organizmie, bo tak naprawdę miłość to jest chemia. W związku z tym, jeśli osłabia się neuroprzekaźnik, jakim jest m.in. oksytocyna, to wtedy te wszystkie nasze uczucia troszeczkę gasną. I to najczęściej następuje po 2-3 latach związku. To jest ten czas, kiedy możemy domniemywać, że może, ale wcale nie musi dotknąć nas kryzys i wtedy to wszystko, co było urocze zaczyna nas drażnić.

Od czego w takim razie zależy to czy ten kryzys nastąpi czy nie?

- To wszystko jest wypadkową dopasowania partnerów. Niedopasowanie charakterologiczne, kiedy hormony trochę przestaną działać i minie ta wielka euforia ono zaczyna doskwierać. Poza tym w końcu wkrada się szara codzienność i przestajemy sobie tłumaczyć pewne rzeczy, słuchać. Dlatego cały czas trzeba być bardzo czujnym. Generalnie pary mają blokadę przed tym, żeby gdzieś iść po pomoc, uważają, że jest to już ostateczność, uważają, że nie wywleka się swoich problemów, a wtedy często okazuje się, że na pomoc jest już za późno, wtedy, kiedy problemy uszczuplają tę miłość, kiedy fundament jest już naruszony. Jeśli pary kochają się, ale widać, że się tylko po prostu pogubili, wtedy jest wielkie prawdopodobieństwo, że sobie poradzą.

Czy pary, które przychodzą do poradni po pomoc rzeczywiście oczekują tej pomocy w ratowaniu małżeństwa, czy wręcz przeciwnie, chcą, żeby ktoś utwierdził ich w przekonaniu, że trzeba się rozstać?

- Raczej chcą ratować związek, przychodzą po pomoc, ale w większości dominująca motywacja jest po stronie kobiety. Wtedy jest duży problem, bo jeżeli kobieta chce tej pomocy, jest zaangażowana, po prostu chłonie wszystko, co jest mówione, a partner jest bierny, to wtedy czasami jest niemożliwe, żeby takiej parze udzielić skutecznej pomocy, bo muszą chcieć jej oboje. Tak jak mówię, najczęściej pary zgłaszają się po pomoc, chociaż zdarza się, że jednak się rozstają, bo trafiają tutaj zbyt późno. Zdarza się, że decyzja jest podjęta dużo wcześniej, a tutaj przychodzą, żeby sprawdzić czy ktoś może jeszcze im pomóc. A, żeby pomoc była skuteczna to wymaga czasu, systematyczności i zaangażowania.

W takim razie, co decyduje o tym, że związek należy zakończyć?

- Na pewno nie ma ratunku, kiedy miłość gaśnie. Czasami widać po takiej interakcji między małżeństwem, że jest ten charakterystyczny błysk w oku, że mówiąc nawet tym językiem żalu, pretensji mają jednak, gdzieś głęboko to uczucie. Jeśli mają mówić do siebie pozytywnie, wskazywać na cechy, w których najbardziej się zakochali i cenią w partnerze, to widać po sposobie, w jaki to robią, że jest to przepełnione radością. Natomiast, jeśli tego nie ma, partnerzy nie potrafią wskazać, za co siebie pokochali, za co siebie aktualnie kochają, co w sobie lubią najbardziej, tzn., że coś się wypaliło, wtedy jest bardzo trudno, bo czasami nie chcą nawet dopuścić do świadomości, że u nich jest już bardzo źle.

Najlepszą tabletką na podniesienie poziomu oksytocyny jest przytulanie się. Podczas bliskości fizycznej uwalniamy ją. Ważne jest to, żeby tę potrzebę komunikować i żeby to się spotkało z adekwatną reakcją.

Ludzie, w jakim wieku najczęściej decydują się na rozstanie?

- Trudno powiedzieć. Łatwiej jest rozstać się osobom z krótszym stażem, kiedy nie ma dzieci. Ale takie pary, często jeszcze przed zawarciem związku małżeńskiego trafiają na terapię, wtedy jest zdecydowanie łatwiej ich poskładać, wskazać tę właściwą drogę, bo są to ludzie młodzi, którzy jeszcze tak bardzo nie zmęczyli się sobą. Natomiast często bywa tak, że jeśli zgłaszają się osoby starsze, które mają dorosłe dzieci, to wiadomo, że przyzwyczajenie, lata narastających pretensji, żalu, negatywnych emocji sprawia, że trudniej jest osiągnąć sukces w terapii, ale z drugiej strony te pary mówią „teraz jestem za stara/y na rozstanie. A co będzie z dziećmi?”. Na pewno takim małżeństwom z długoletnim stażem jest trudniej, ale też cały proces zmiany też bywa dłuższy. Zdarza się też tak, że niezależnie od długiego stażu małżonkowie przychodzą skonfliktowani, a po kilkunastu spotkaniach wracają do siebie.

W takim razie, jaka jest recepta na udany związek? Czy jest jakiś lek na to, żeby ta chemia działała cały czas?

- Przyjmując, ze kryzys jest negatywny, chociaż ja bym z tym polemizowała, to na pewno warto o związek i o partnera dbać. Przede wszystkim dużo ze sobą rozmawiać i słuchać. Mówić do siebie w taki sposób, który tłumaczy i pokazuje potrzeby. Żyjemy przecież z osobą, która jest od nas różna, a my oczekujemy, że będzie zachowywała się w taki sposób, w jaki nam jest wygodnie, że będzie podobna do nas. Np. jeżeli ja robię mężowi śniadanie, to po pewnym czasie, jeśli ja nie będę dostawała tego samego to będzie mnie brała na niego złość. Ważne, żeby uświadamiać sobie, że różnimy się od siebie, a to, że nie robimy dla siebie tego samego nie znaczy, że jesteśmy dla siebie mniej ważni. Ważne jest to, żebyśmy sobie mówili otwarcie o tym, co czujemy, czego chcemy, bo parter często tego nie wie, właśnie, dlatego że jesteśmy różni. Warto się komplementować, doceniać, zauważać, dowartościowywać i rozmawiać ze sobą poważnie. Nie tylko o tym, że trzeba zapłacić prąd, ale też o tym, co czujemy, jak nam jest. Często mężczyźni mówią mi, że nie mówią swojej żonie, że ją kochają, bo przecież ona o tym wie, a to, chociaż jest banalne jest bardzo ważne. A jeśli chodzi o hormony, to najlepszą tabletką na podniesienie poziomu oksytocyny jest przytulanie się. Podczas bliskości fizycznej uwalniamy ją. Ważne jest to, żeby tę potrzebę komunikować i żeby to się spotkało z adekwatną reakcją.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grupę krwi u człowieka można zmienić, to przełom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto