Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak zarabiają pomorscy sportowcy

[email protected]
Golfista Tiger Woods, kierowca Formuły 1 Michael Schumacher, koszykarze NBA, zawodowi bokserzy to finansowi krezusi światowego sportu. Ich roczne dochody sięgające niekiedy do stu milionów dolarów oszałamiają.

Golfista Tiger Woods, kierowca Formuły 1 Michael Schumacher, koszykarze NBA, zawodowi bokserzy to finansowi krezusi światowego sportu. Ich roczne dochody sięgające niekiedy do stu milionów dolarów oszałamiają. Oczywiście większość tych pieniędzy ma swoje żródło w kampaniach reklamach. To stamtąd płyną strumienie dolarów czy euro.
W polskich realiach najbardziej dochodowa jest piłka nożna. Potem koszykówka. Ale już przedstawiciele innych dyscyplin zarabiają znacznie mniej. Jeszcze inaczej przedstawia się podział finansów wśród pomorskich sportowców. Tu królują koszykarze Prokomu Trefl i Małgorzata Dydek do niedawna zawodniczka gdyńskiego Lotosu, której dochód szacujemy na ok. pół miliona dolarów rocznie. To efekt ogromnej pracy, bo poza Gdynią popularny „Ptyś” gra za oceanem w WNBA, a teraz dojdzie wynagrodzenie z Jekatierinburga. W Prokomie Trefl „rządzi” przy kasie duet Goran Jagodnik - Adam Wójcik z sumą po ok. 25 tys. dolarów miesięcznie.
Generalnie jednak wszystko zależy od uprawianej dyscypliny i od prezentowanych umiejętności. Tak jest w każdej konkurencji. Ale i tu jest podział. Na tzw. budżetowców i tych, co zawierają indywidualne kontrakty. Na stypendystów, których zarobki ustalają państwowe przepisy (także nagrody za zdobyte medale) i takich, którzy swoje apanaże negocjują indywidualnie. W ich przypadkach decyduje zasobność klubowej kasy.
Dlatego na przykład mistrz świata w wioślarstwie Adam Korol czy wicemistrz światab w gimnastyce Leszek Blanik nawet nie mogą marzyć o dochodach przeciętnego koszykarza nie tylko w Prokomie, ale w Czarnych Słupsk czy Polpharmie Starogard.
W sumie jednak każdy jest kowalem swego losu i wybierał takie sportowe dyscypliny, które mu najbardziej odpowiadały. Przynajmniej na starcie nikt na pieniądze nie patrzył.
Wartościowa tyczka
Anna Rogowska uchodzi najlepiej zarabiającą polską lekkoatletkę. Brązowa medalistka olimpijska w skoku o tyczce z Aten za swój wyczyn w stolicy Grecji otrzymała regulaminową premię z ministerstwa 60 tys. zł. Prezydent Sopotu Jacek Karnowski przyznał jej z budżetu miasta roczne stypendium wartości 12 tys. zł. Specjalną nagrodę ufundował jej także prezes Grupy Lotos S.A. Paweł Olechnowicz, ale jej wysokości nie ujawnił.
Stałym dochodem Rogowskiej są też stypendia olimpijskie, przysługujące zawodnikom kadry i klubowe z SKLA Sopot. W pierwszym przypadku jest to 5 tys. zł. miesięcznie, a w drugim 1,5 tys. zł.
W sezonie startowym rekordzistkę Polski zapraszają organizatorzy lekkoatletycznych mityngów. Honoraria startowe w imieniu zawodniczki z każdym z nich indywidualnie negocjuje menedżer, który za swoje usługi pobiera zwyczajową prowizję w wysokości 15 procent od wynegocjowanej sumy. Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że stawka Ani za udział w mityngu krajowym wynosi 15 tys. zł, a zagranicznym 10 tys. USD. Takich startów sopocka tyczkarka ma ok. 10-12 w sezonie. Podczas każdego może jeszcze liczyć na tzw. bonusy za uzyskany wynik. Wysokość bonusów jest bardzo zróżnicowana i wynosi od kilkuset dolarów za rezultat powyżej 4,50 m, do 50 tys. dolarów za pobicie rekordu świata. Na tę ostatnią premię liczyć może jednak tylko Rosjanka Jelena Isinbajewa, której 50 tys. USD trzeba także zapłacić za sam udział.
Nie wszystkie swoje dochody Rogowska może skonsumować. Część zarobionych pieniędzy musi zainwestować w przygotowania do sezonu. Tylko niektóre potrzebne jej obozy i zgrupowania finansuje PZLA. Obecnie Ania wraz z trenerem Jackiem Torlińskim pojechali za własne pieniądze do Republiki Południowej Afryki. Wcześniej kupili mieszkanie wartości ok. 200 tys. zł. i Peugota 307.
Pół miliona pod koszem
Kontrakty koszykarek Lotosu Gdynia należą do najpilniej strzeżonych tajemnic zatrudniającej je spółki „Basketball Investments” SSA. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo jednak, że są bardzo zróżnicowane i wahają się od 500 dolarów miesięcznie do ponad 100 tys. dolarów za sezon.
Do najlepiej zarabiających zawodniczek należała Małgorzata Dydek, która podobnie jak Agnieszka Bibrzycka mogła liczyć na dodatkowe pieniądze z Polskiego Związku Koszykówki. Ponadto, M. Dydek zaliczana jest do największych gwiazd zawodowej ligi WNBA, w której kontrakty dla tej klasy zawodniczek przekraczają 200 tys. dolarów.
Od dzisiaj popularna „Ptyś” rozpocznie realizację nowego kontraktu w drużynie UMMC Jekaterinburg. Jaką sumą Rosjanie skusili środkową Lotosu, póki co pozostaje ich i jej tajemnicą. My szacujemy ją na ok. 250-300 tys. dolarów. W sumie najwartościowsza polska koszykarka może rocznie zarobić ponad pół miliona dolarów.
Prokom dobrze płaci
Koszykarze Prokomu Trefl od dwóch latach zdobywają mistrzostwo Polski. Siłą rzeczy w tym czasie wzrosły ich zarobki, chociaż do najdroższego w historii zawodnika Jirziego Żidka ciągle im brakuje. Czeski środkowy zarabiał nad polskim morzem 35 tys. dolarów miesięcznie, chociaż budżet klubu był mniejszy niż w tym sezonie. Obecnie działacze sopockiego klubu mają do wydania 3,5 mln dolarów.
Najwięcej inkasują liderzy drużyny - Adam Wójcik i Goran Jagodnik. To około 25 tys. zielonych za miesiący gry. Łatwo to pomnożyć przez 10 miesięcy - na tyle podpisuje się kontrakty - i tym sposobem mamy całkiem „przyzwoitą” sumę. Najniższe zarobki w Prokomie Trefl wynoszą 10 tys. dolarów i tyle otrzymuje chociażby Filip Dylewicz.
Na tym nie kończy się jednak wynagrodzenie koszykarzy. Istnieją tzw. bonusy. Za każde zwycięstwo w lidze czy w Eurolidze gracze otrzymują od 1000 do 1500 zł premii. Ponadto przewidziano premie za zdobycie mistrzostwa Polski czy awans do czołowej „16” Euroligi. Zawodnikom spoza Trójmiasta klub wynajmuje mieszkanie. Za rozmowy przez telefon komórkowy ich właściciele muszą już płacić.
U Czarnych
Wśród słupskich sportowców bez wątpienia najwięcej zarabiają koszykarze Czarnych. Kontrakty objęte są tajemnicą handlową jednak ze źródeł zbliżonych do klubu wiadomo, że amerykańscy gracze zarabiają po 4 tysiące USD miesięcznie. Dochodzi do tego mieszkanie i wszystkie koszty utrzymania zawodnika oraz dwa razy do roku przejazd samolotem za ocean. Kontrakty na podobną kwotę opiewają przy graczach zza wschodniej granicy. Tarmo Kikerpill 2,5 tysiąca USD, a Aleksander Kudriawcew 3 tysiące USD. Z polskich zawodników najwięcej - ok. 13 tysięcy złotych miesięcznie pobiera Przemek Frasunkiewicz. Pozostali gracze podstawowego składu zarabiają - Łukasz Seweryn 8 tysięcy zł., a Łukasz Jagoda 7.
Pieniądze na parkiecie
Drugi rok w koszykarskiej ekstraklasie występuje Polpharma Starogard. Budżet klubu jest jednym z niższych w lidze, natomiast gra plasuje Polpharmę w czołówce. Zresztą dzięki lepszej grze mają też szanse na zarobienie większych pieniędzy.
Kontrakty 12-osobowej kadry obejmują czas od 15 sierpnia 2005 roku do końca maja 2006. Miesięczny zarobek waha sie od 2 do 20 tysięcy złotych. Na tym dolnym pułapie są ci, których rzadko oglądamy na boisku, a na górnym zawodnicy podstawowej „piątki”. Ligowe zwycięstwo jest wycenione w Starogardzie na 5 tys. zł. do podziału na drużynę, a zawodnicy mogą też liczyć na znacznie większą - chociaż jeszcze nie ustaloną - premię za osiągnięcie sportowego celu, jakim jest awans do fazy play off. Kolejne awanse także będa sie przekładać na dodatkowe gratyfikacje finansowe.
Więcej masz jak grasz
O zarobkach piłkarzy krążą legendy, ale głównie o tych grających za granicą. Kontrakty w milionach euro, tygodniówki - w lidze angielskiej - nawet powyżej 100 tysięcy funtów. Tyle zarabiają gwiazdy. Kiedy jeszcze Macjej Żurawski występował w Wiśle Kraków, to jego roczny kontrakt wynosił 250 tys. euro.
Ile można zarobić kopiąc piłkę nad polskim morzem?
W krajowej elicie występuje Prokom Arka Gdynia. Zaglądamy więc do kieszeni żółto-niebieskich. Zajęcie ani wdzięczne, ani łatwe. Próbować jednak trzeba.
- Ile zarabia pan w Arce? - to proste pytanie zadaliśmy kapitanowi gdyńskiej drużyny Grzegorzowi Nicińskiemu.
- Tyle ile wynegocjowałem w kontrakcie, ale... dokładna suma pieniędzy jest moją i klubu tajemnicą. Do tej sumy kontraktowej dochodzą nagrody za wygrane mecze oraz nagroda - w zależności od wyniku zespołu - na koniec sezonu. Ja na swoje płace w Arce nie narzekam. Grając od wielu lat w ekstraklasie, w Pogonii, Wiśle, Zagłębiu, na pewno zarobiłem godziwe pieniądze. Jednak do krezusów w polskim futbolu jest mi bardzo daleko i nie ma też takiej możliwości, że po zakończeniu kariery mógłbym żyć z tego co zarobiłem na boisku.
Pewne kwoty, brutto dodajmy, w Arce tajemnicą jednak nie są i udało nam się je ustalić. W podstawowych płacach demokracji nie ma. Na konta 22 piłkarzy z kadry zespołu wpływają co miesiąc kwoty od 2 do 15 tysięcy złotych miesięcznie. Do tego dochodzą nagrody meczowe. Podstawowa - dzielona na cały zespół - za zwycięstwo w Orange Ekstraklasie to 55 tys. złotych, ale ta suma jest często motywacyjnie podwyższana przez Radę Nadzorczą spółki nawet do 80 tys. Trzeba jednak napisać, że gdyńscy piłkarze po nagrodę za zwycięstwo sięgnęli dopiero w 11 kolejce spotkań. Wcześniej aż 6-krotnie remisowali, a za taki wynik nagrody były znacznie mniejsze.
Piłkarze Arki mają też ustalone nagrody za spełnienie sportowego celu w całym sezonie. Za utrzymanie w ekstraklasie dostaną do podziału 250 tys. złotych, a za zajęcie miejsca od 10 wzwyż ta nagroda będzie dwukrotnie wyższa. A ile za zdobycie mistrzostwa Polski? Jesteśmy realistami - usłyszałem w klubie odpowiedź na tak postawione pytanie - i nie rozpatrywaliśmy takiego wariantu na zakończenie sezonu.
W futbolu funkcjonuje takie powiedzenie „nie ma sianka, nie ma granka”. Jeżeli chodzi o możliwość zarobku w Arce jest akurat odwrotnie. Więcej masz, jak grasz - można je sparafrazować. Kto nie mieści się w podstawowym składzie ma minimalny albo żaden udział w podziale nagród.
Frytki ale pewne
A jak kwestie płacowe wyglądają w drugoligowej Lechii? Miesięczne pensje piłkarzy biało-zielonych wahają się w kwotach od 500 do 5 tysięcy złotych. Do tego dochodzą premie. Za zwycięstwo 15 tysięcy złotych do podziału na drużynę, za remis na wyjeździe 8 tys. i za podział punktów u siebie 5 tys. Wszystkie kwoty netto.
- Mogę powiedzieć, że pensje i premie w naszym klubie są na poziomie środka drugiej ligi - przyznaje Błażej Jenek, dyrektor Lechii. - Jesteśmy jednak wiarygodni, czyli wypłacalni.
Choć zarobki owiane są tajemnicą, to niemal ze stuprocentową pewnością możemy napisać, że najwyższą pensję odbiera Sławomir Wojciechowski. To bezsprzecznie największa gwiazda w Lechii, niegdyś grający w Bayernie Monachium. Jednak pieniądze jakie zarabia w Lechii starczają najwyżej na frytki, przy tym co Wojciechowskiemu wpływało na konto w Monachium.
Niżej mniej
Zajrzyjmy do III ligi. Almar Cartusia. Tu stypendia wynoszą od 300 do 3 tys. zł. Premie są uzależnione od aktualnego miejsca w tabeli.
- W rundzie jesiennej piłkarze odebrali premie dwa razy - za remis we Wronkach z Amiką II i Unią Janikowo. Za ten drugi mecz regulamin wprawdzie nagrody nie przewidywał, ale nagrodziliśmy dobrą grę drużyny. Nie płaciliśmy natomiast za zwycięstwa. Drużyna może otrzymywać premie ze wygrane mecze, ale pod warunkiem, że w tabeli zajmuje przynajmniej dziesiąte miejsce. Za dziesiąte miejsce premia jest znikoma, za pierwsze bardzo duża. Dodam, że w rundzie wiosennej system płac zostanie całkowicie zmodyfikowany - powiedział nam Stanisław Rajewicz, dyrektor Cartusii.
W czołowej drużynie IV ligi, Czarnych Pruszcz, piłkarze nie otrzymują żadnych pensji ani stypendiów.
- U nas piłka nożna jest na poziomie amatorskim - informuje prezes Stefan Skonieczny. - Zawodnicy otrzymują zwroty za dojazd i dożywianie. To są kwoty w granicach 400-500 złotych miesięcznie dla zawodnika. Przy wygranym meczu jest też premia pochodzą ze sprzedaży biletów. To kwota około 500 złotych, ale do podziału na cały zespół.
Akademicka bieda
W drużynie piłkarzy ręcznych AZS AWFiS Gdańsk na kokosy nikt liczyć nie może. To klub akademicki, więc pieniądze są symboliczne. Zawodnicy mają stypendia w wysokości 1-2 tysiące złotych. Oczywiście żadne premie meczowe nie wchodzą w grę.
- Nie mogę ujawnić ile zarabiam - mówi nam Michał Waszkiewicz, podstawowy zawodnik gdańskiej „7”. - Nie są to duże pieniądze. Z wypłacalnością jest różnie, ale klub się stara być na bieżąco. Teraz są zaległości części stypendium za listopad, ale wkrótce mamy te pieniądze otrzymać. Z tych pieniędzy trudno przeżyć. Ja mam komfortową sytuację, bo jeszcze mieszkam z rodzicami. Gorzej mają starsi zawodnicy. Podejmują jeszcze inną pracę - głównie w szkołach - bo z samych wynagrodzeń otrzymywanych z klubu trudno się utrzymać.
Wybór Kudłacz
Od kilku lat piłkarki ręczne AZS AWFiS Gdańsk nie schodzą z podium ligowych rozgrywek. Pod tym względem aktualne wicemistrzynie kraju są sportową wizytówką naszego miasta. Te sukcesy nie przekładają sie jednak w żaden sposób na finansową satysfakcję. Dość powiedzieć, że akademickie szczypiornistki nie dostały jeszcze - i raczej nigdy nie dostaną - obiecanej przez sponsora nagrody za zdobycie tytułu mistrzyń Polski w 2003 roku. Sponsora, który kilka miesięcy później w ogóle się wycofał z gry.
W odniesieniu do większości zawodniczek trudno mówić nawet o zarabianiu pieniędzy, to jest raczej pomoc finansowa, którą otrzymują z klubu. Z tej pomocy korzysta 15 szczypiornistek. Jej podstawowa wysokość nie przekracza tysiąca złotych uczelnianego stypendium. Kilka czołowych zawodniczek może liczyć na wypłaty rzędu 2 tys. zł. miesięcznie. Premie za wygrane mecze, nagrody za sportowy wynik są abstrakcją.
W akademickim zespole gra uznawana za jedną z najlepszych polskich piłkarek ręcznych Karolina Kudłacz. W szczypiorniaku ma status gwiazdy. Przed tym sezonem miała propozycje gry z klubów krajowych i zagranicznych, a gwarantowane zarobki kilkakrotnie przekraczały te z Gdańska. Kudłacz jednak została, co powinno oznaczać podwyżkę w Gdańsku do kwoty 4 może 5 tysięcy złotych miesięcznie.
Floret kontraktowy
Sylwia Gruchała to jedna z najbardziej utytułowanych pomorskich sportsmenek. Jej podstawowy dochód to pieniądze otrzymywane za podpisanie kontraktów reklamowych oraz za wybitne sukcesy. Miesięczne stypendium jakie otrzymuje z szermierczej sekcji Sietom AZS AWFiS to 2 tysiące złotych brutto, a stypendium kadrowe wynosi 5 tys. zł. Sylwia dostaje większe pieniądze za sukcesy. Brązowy medal olimpijski był wyceniony na 60, mistrzostwo Europy na 10, a wicemistrzostwo świata na 20 tys. zł. Do tego dochodzą kontrakty sponsorsko-reklamowe, które - w przypadku Sylwii - są wysokie, ale owiane tajemnicą.
- Jestem zadowolona z moich dochodów - przyznaje Gruchała. - Dobrze mi się współpracuje z PKO BP, ale szczęśliwa jestem z kontraktu z firmą K-Swiss. Mam z nią podpisany kontrakt na trzy lata z możliwością przedłużenia na dwa kolejne. To zależy do tego czy zakwalifikuję się na igrzyska olimpijskie do Pekinu. Ponadto udzieliłam zgody do mojego wizerunku firmie Polcolorit oraz lustrzanej firmie Rejdex, która umieści mnie na swoim kalendarzu. Kwot oczywiście nie mogę ujawnić. Przyznaję jednak, że moje dochody pozwalają mi na życie na wysokiej stopie i zapewniają mi spokój i bezpieczeństwo.
Czy nasza florecistka jest już ustawiona do końca życia?
- Przede wszystkim mam już zapewnioną sportową emeryturę - mówi Sylwia. - Ale gdybym nie miała tych pieniędzy, to raczej też bym sobie dała radę.
Na lodzie tak sobie
Hokeiści Stoczniowca do finansowych krezusów w kraju nie należą. Ale w przeciwieństwie do wielu innych polskich klubów zawodnicy wypłaty otrzymują w terminie. Kierownictwo Stoczniowca wyznaje zasadę: Kto szybko płaci, dwa razy płaci. Kontrakty w drużynie są zróżnicowane i średnio wynoszą 2,5- 3 tys. zł miesięcznie. Niektórzy zarabiają więcej, a niektórzy mniej. Ponadto, gdańscy hokeiści mogą liczyć na premie za osiągnięte wyniki. Rozliczenie następuje po dwóch rundach (mecz i rewanż). Premia w wysokości 20-30 tys. zł na drużynę przysługuje w przypadku, gdy zespół plasuje się w górnej połówce tabeli (miejsca 1-4). Dodatkowe pieniądze przewidziane są za miejsce na koniec sezonu. Gdyby Stoczniowiec zdobył tytuł mistrza Polski otrzymałby z klubu ok. 150-200 tys. zł.
Gimnastyka
Leszkowi Blanikowi, brązowemu medaliście Igrzysk Olimpijskich w Sydney (za ten sukces w 2000 roku otrzymał 45 tys. zł) i aktualnemu wicemistrzowi świata (za srebrny medal w Melbourne otrzyma nagrodę ok. 10 tys. zł.) w skoku przez konia trudno byłoby utrzymać rodzinę za stypendium jakie otrzymuje z Ministerstwa Sportu (3 tys. zł). Dlatego po obronie pracy magisterskiej chętnie skorzystał z propozycji uczelni i zatrudnił się w charakterze asystenta w katedrze gimnastyki oliwskiej AWFiS. Z tego tytułu jego miesięczne wynagrodzenie wynosi brutto 2250 zł. Kilka razy w roku Blanik startuje w zawodach Pucharu Świata, na których może wygrać nagrody wartości kilkuset dolarów. Najlepszy polski gimnastyk ma też umowę sponsorską z firmą Energa S.A. Pozostali polscy gimnastycy zarabiają dużo mniej. Joanna Skowrońska, która liczy się w Pucharze Świata z tytułu przynależności do kadry olimpijskiej otrzymuje miesięczne stypendium wartości 1,5 tys. zł. Pozostali zawodnicy i zawodniczki kadry narodowej w gimnastyce dostają ze związku stypendia wartości 500 zł.
Z jajem taniej
W Polsce rugby jest jeszcze dyscypliną amatorską, ale w niektórych klubach zawodnicy mogą liczyć na pomoc finansową. Roczny budżet dwukrotnych mistrzów Polski i zdobywców klubowego Pucharu Europy, Arki Gdynia wynosi 500 tys. zł. Zawodnicy pierwszej drużyny otrzymują stypendia od 200 do 1200 zł miesięcznie. Zamiejscowym klub wynajmuje mieszkania. Ponadto, każdy zawodnik może liczyć na pomoc w nauce (zakup podręczników, czesne), ubezpieczenie i opiekę medyczną. Wielu graczy znajduje zatrudnienie u sponsorów klubu. Najczęściej pracują w ochronie lub są przedstawicielami handlowymi. W tej pracy mogą dodatkową zarobić ok. 1000-1500 zł. Zawodnicy reprezentacji Polski otrzymują diety wartości 70 zł za każdy dzień pobytu na zgrupowaniu kadry.
Niektórzy najlepsi polscy rugbiści próbują swoich sił za granicą. Nie trafiają jednak do najlepszych zawodowych klubów w Europie. Marcin Wilczuk z sopockiego Ogniwa gra w III lidze francuskiej, a Piotr Jurkowski z Lublina w IV lidze irlandzkiej. Ich miesięczne zarobki wynoszą kilka tysięcy Euro. Wielu z nich, jak Paweł Nowak który grał w lidze portugalskiej, po roku wraca do kraju.
Jak to w wodzie
Studentka AWFiS Beata Kamińska, dziewiąta pływaczka tegorocznych mistrzostwa świata w Montrealu na 100 m stylem klasycznym i brązowa medalistka Uniwersjady w Turcji żyje z uczelnianego stypendium wysokości 600 zł. Po tych sukcesach w przyszłym roku jej stypendium wzrośnie do 1000 zł. Prawdopodobnie zostanie też zakwalifikowana do olimpijskiej kadry narodowej i otrzyma dodatkowe 1000 zł miesięcznie. Kamińska siedem razy startowała w mityngach Grand Prix Polski, na których wygrywała po kilkaset zł. Mogła też dorobić sobie na zawodach Pucharu Świata w Durbanie gdzie nagrody za miejsca na podium wynosiły od 500 do 1500 dolarów. Była jednak czwarta i wróciła z pustym portfelem.
Paradoks pod siatką
W sporcie zdarza się coś takiego sporadycznie. Po spadku z krajowej elity siatkarki Gedanii, „w nagrodę” wynegocjowały u działaczy lepsze warunki niż w poprzednim sezonie. Taką możliwość miały zagwarantowaną w kontraktach. W ten sposób miesięczne wynagrodzenia siatkarek mogą rzucić na kolana. Najmniej - czyli około 800 zł - zarabiają rezerwowe gdańskiej drużyny. Najwyższe stawki sięgają 10 tys. zł i, jak łatwo się domyślić, „w czubie” znajdują się obydwie Ukrainki - Jana Sawoczkina i Mirosława Gryban oraz Emilia Reimus, która porzuciła ekstraklasę, powracając do macierzystego klubu. W tej sytuacji trochę niezręcznie może czuć się trener drużyny Leszek Milewski, skoro ma mniej - o kilka tysięcy - od niektórych podopiecznych i swojego poprzednika na tym stanowisku Jerzego Skrobeckiego (około 7 tys. zł). Będzie on jednak partycypować w podziale premii za awans do Ligi Siatkówki Kobiet, która wynosi 85 tys. zł.
Niektóre z zawodniczek mają jeszcze jeden przywilej. Dominice Kuczyńskiej, Aleksandrze Kruk, Marcie Siwce i wspomnianym Ukrainkom klub zapewnia mieszkania.
Jak ubodzy krewni mogą się czuć przy siatkarkach drugoligowi siatkarze tego klubu. Otrzymują skromne stypendia w granicach 300-1000 zł. Przewidziano u nich także nagrody za awans.
Nim wyjedzie na tor...
W żużlu to niemal tradycja, że przy zawieraniu kontraktów zawodnikowi płaci się ekstra, zanim wyjedzie na tor. Dlatego zawodnicy podpisują kontrakt najczęściej tylko na sezon, by za 12 miesięcy ponownie wyciągnąć od działaczy kasę. Generalnie kwota ta powinna być w całości przeznaczona na przygotowania do sezonu czyli głównie na sprzęt. W rzeczywistości bywa z tym różnie. W tym roku, zanim rozpoczęła się rywalizacja na torach, także gdańscy działaczy przy podpisywaniu kontraktów musieli sięgnąć do klubowej kasy. Średnio na jednego wypadło około 150 tys. zł. Liderzy Lotosu jak Robert Kościecha czy Tomasz Chrzanowski otrzymali więcej. Podstawowy dochód zawodnika związany był z ilością zdobytych punktów na torze. Niektórzy mieli ustalony nawet przedział punktowy, w którym musieli się zmieścić, by otrzymać pełne wynagrodzenie. Każdy zdobyty punkt wart był od 150 do 350 euro. Sam Chrzanowski zarabiał jeszcze w cyklu Grand Prix indywidualnych mistrzostw świata, gdzie najczęściej zajmował jednak ostatnie 16 miejsce - wycenione na 3400 dolarów. Tymczasem za zwycięstwo w turnieju płacono 11 tys. zielonych. Dodajmy, że żużlowcom płaci się również za wszelkie reklamy zamieszczone na ubiorze i motocyklu.

Adam Korol - mistrz świata w wioślarstwie
Otrzymuje stypendium wysokości 4 tys. zł brutto. Po zdobyciu tytułu, a było to trzy miesiące temu, obiecano mu dołożyć dwa dalsze.
- Za mistrzostwo dostałem ekstra 27 tysięcy złotych brutto. Za czwarte miejsce na igrzyskach w Atenach było 15 tysięcy. Ale żeby wyżyć z wioślarstwa, to trzeba być kimś - mówi Adam Korol. - Jeśli się jest poza kadrą, to najwyżej raz w miesiącu klub wypłaci 200 złotych. 700 jeśli zawodnik jest w kadrze B, wreszcie dwa tysiące w kadrze A. Ale ważne są wyniki uzyskiwane w zawodach międznarodowych i to rangi mistrzowskiej.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto