Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kalisz: Był utalentowanym bokserem. Przez alkohol trafił na dno, ale udało mu się wygrać

Mariusz Kurzajczyk
Mariusz Kurzajczyk
Zbigniew Mirek zmierzył się z życiem i tę walkę na pewno wygrał
Zbigniew Mirek zmierzył się z życiem i tę walkę na pewno wygrał Mariusz Kurzajczyk
Były bokser Zbigniew Mirek działa w kaliskim klubie anonimowych alkoholików, pomaga innym wyjść z nałogu. Kiedyś on sam musiał wybrać między piciem a życiem...

Zbigniew Mirek wychował się w Kokorzynie oddalonym o kilka kilometrów od Kościana. Mieszkał z matką i dwojgiem rodzeństwa, bo jego ojciec ponad życie rodzinne przekładał alkohol. Na treningi w Polonii Leszno namówił go Albin Pudlicki, pięściarz, potem znany szkoleniowiec i sędzia. Mirek zawsze był chudy, nieduży, do tego ma jedną nogę o 2 cm krótszą, więc przez kolegów był traktowany jak gorszy.

- Chciałem im dorównać, pokazać, że coś jestem wart - opowiada po latach.

Boks zaczął trenować w wieku 16 lat, a dwa lata potem, w 1973 r. został mistrzem okręgu. Wtedy to był wyczyn, bo w drodze do medalu trzeba było pokonać aż czterech rywali. W tym samym roku zajął trzecie miejsce w mocno obsadzonym turnieju o Złoty Pas Aleksandra Polusa i dobrze spisał się w mistrzostwach okręgu seniorów, bo przegrał dopiero w półfinale i to ze Zdzisławem Nowakiem, późniejszym reprezentantem Polski. Nic więc dziwnego, że zainteresowali się nim działacze Prosny Kalisz.

Kaliska drużyna prowadzona przez Edwarda Lermera i Zygmunta Winklera, była mieszanką rutyny i młodości. Z jednej strony Krzysztof Machlański, Henryk Gołębiowski, Edward Jędrzejewski, czy Bolesław Wosik, a z drugiej właśnie Mirek, a także Leszek Pilich, Jerzy Aleksandrzak, czy Zenon Napieralski. ,,Drużyna bez nazwisk", ale radząca sobie ze znacznie wyżej notowanymi rywalami. Prosna wróciła do II ligi i "z marszu" awansowała do ekstraklasy. Decydujący o awansie turniej kaliscy kibice i pięściarze zapamiętają do końca życia. Impreza odbyła się w grudniu 1976 roku w Brzegu, a Prosna musiała wygrać ze Stalą Rzeszów i BBTS Bielsko-Biała. Pierwszy mecz zakończył się wygraną 14:6.

- W trakcie drugiego rozgrzewałem się w szatni, gdy usłyszałem gigantyczny doping "Prosna!" - opowiada Zbigniew Mirek. Okazało się, że kilkuset kibiców, którzy przyjechali kilkunastoma autobusami, sforsowało bramę jednostki wojskowej i wpadło do sali, w której boksował już Józef Nawrot. Kaliszanie czuli się jak u siebie, a mecz zakończył się ich wygraną 13:7.

Mirek walczył w wadze piórkowej a potem w lekkiej, w której brylowali reprezentanci Polski. Z pamiętnych pojedynków wygrał z olimpijczykiem Józefem Reszpondkiem, z uczestnikiem mistrzostw świata Romanem Misiewiczem, zremisował z medalistą mistrzostw Europy Kazimierzem Przybylskim. Dobrze wie, że mógł osiągnąć znacznie więcej, gdyby nie druga - obok boksu - pasja, czyli alkohol. Boksował i pił, pił i boksował. O ile jednak uprawianie sportu nie przeszkadzało w piciu, o tyle w drugą stronę wyglądało to znacznie gorzej. Problem polegał na tym, że mimo picia i tak miał pewne miejsce w drużynie.

- Jeszcze gdy miałem 32 lata, przyjeżdżali po mnie i namawiali, bo w drużynie nie miałem konkurencji. I nadal wygrywałem na ringu, ale co z tego, skoro przegrywałem w życiu - opowiada.

Na szczęście to połączenie dwóch pasji nie zakończyło się tragicznie. W trudnym, niebezpiecznym sporcie o nieszczęście nie było trudno, a nieprzygotowany, skacowany pięściarz to kandydat idealny do nieszczęśliwego wypadku.

Próbował to zmienić, ale kolejne próby były nieudane. Miał 33 lata i nagle został sam, bez rodziny, bez mieszkania. Jego zdaniem samemu z choroby nie można wyjść, ale z drugiej strony nikt ci nie pomoże, jeśli sam sobie nie pomożesz. Sporo czasu potrzebował, żeby się ogarnąć, a trzeba przypomnieć, że wielu kaliskim sportowcom, w tym także bokserom, ta sztuka się nie udała. Niektórzy zapili się na śmierć, inni kończą życie w domach opieki społecznej. Powtarzał sobie: "Na ringu nie byłeś gorszy od Tomczyka, Kosedowskiego, Gotfryda, Przybylskiego i w życiu też nie możesz być gorszy, też nie możesz przegrywać".

- Wybrałem życie - podsumowuje.

Podziałały na niego dobre przykłady innych osób, które wyszły z alkoholizmu i wygrały z chorobą. Poznał ich w środowisku anonimowych alkoholików. Dziś on sam jest przykładem dla innych, a niebagatelną w tym rolę ma jego dawna kariera sportowa, bo kibice pamiętają swoich idoli.

- To ten bokser Mirek - można usłyszeć w klubie AA, ale także na ulicy.

Zbigniew Mirek nie pije od 25 lat i w tym czasie aktywnie działa w kaliskim środowisku AA. Przez kilka lat był nawet prezesem klubu "Jantar". Nie wie, ilu osób w tym czasie udało się wyprowadzić na prostą, ale najwięcej radości i satysfakcji ma wtedy, gdy na ulicy spotyka ludzi, którzy tak jak on wybrali życie.

Byłeś świadkiem interesującego wydarzenia? Napisz do nas: [email protected]

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto