– Małże „próbują” wodę i jeśli zaakceptują jej walory, a trzeba przyznać, że są one bardzo wrażliwe i wybredne, wtedy dopiero poddajemy ją procesowi uzdatniania i kierujemy do kranów – mówi Roman Wiertelak, prezes kaliskich wodociągów.
System biomonitoringu kosztował spółkę 100 tys. zł. Małże znajdują się w specjalnej wannie, przez którą przepływa woda. Gwałtowne zamknięcie skorup oznacza, że z wodą dzieje się coś złego. Mięczaki są podłączone do specjalnych sensorów, za pomocą których dane trafiają do komputera.
– Zamknięcie skorup przez kilka małż powoduje włączenie alarmu – dodaje prezes. – Do tej pory nam się to nie zdarzyło. System jest jednak sprawdzony i gwarantuje duże bezpieczeństwo. Badania laboratoryjne, które trwają od kilku minut do niekiedy kilku dni, nie są w stanie tak szybko dać wyników jakości wody.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?