Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kalisz: Małżeństwo oszukało bank na ponad 600 tysięcy złotych. Chcą teraz poddać się karze

Mariusz Kurzajczyk
Proces pary oszustów toczy się przed kaliskim sądem.
Proces pary oszustów toczy się przed kaliskim sądem. Andrzej Kurzyński ©
Małżonkowie P. z Kalisza wyłudzili ponad 600 tysięcy złotych kredytów. Kobieta, która pracowała w banku, udzielała ich sobie sama, wykorzystując przy tym dane 22 klientów. Mąż pomagał jej w fałszowaniu dokumentów. Oboje dobrowolnie chcą poddać się karze.

Przestępcza działalność małżeństwa P. trwała stosunkowo długo, bo od grudnia 2009 roku do maja 2011 roku. W tym czasie wyłudzili 45 kredytów, każdy w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zasada działania była prosta. Pani P. była pracownicą kaliskiego oddziału jednego z banków, w którym zajmowała się udzielaniem kredytów. Co ważne, nie tylko przyjmowała wnioski, ale była upoważniona do wystawiania decyzji o przyznaniu pieniędzy. Dla niej banalnie proste było sporządzenie lipnej umowy przy wykorzystaniu danych osób, które wcześniej korzystały z usług banku. Ba, byli wśród nich ludzie, którzy z racji niskich dochodów normalnie takiego kredytu nie dostali!

- Chciałem wziąć kilka tysięcy złotych pożyczki, ale okazało się, że się nie kwalifikuję. Aż tu nagle dostałem pismo, że mam spłacić 20 tysięcy złotych - opowiada jeden z pokrzywdzonych.

Kobieta nie "pracowała" sama, bo skutecznie wspierał ją mąż. Pracy było sporo. Trzeba było sporządzić wniosek kredytowy, przygotować zaświadczenia o zatrudnieniu i dochodach rzekomych kredytobiorców, a także sfałszować ich podpisy. Fałszowaniem zajmowali się oboje, choć nie we wszystkich przypadkach. Akt oskarżenia zarzuca mężczyźnie pomoc w wyłudzeniu 14 kredytów, poprzez udział w podrobieniu wykorzystywanych w procederze dokumentów, w tym fałszowanie podpisów rzekomych kredytobiorców. Pieniądze kobieta wypłacała sobie gotówką z kasy banku. W sumie było tego 612 tys. zł. Przestępcy wpadli, bo "kredytobiorcy" otrzymali wezwania do spłaty długów, których nie mieli.

- Jak tylko dostałem zawiadomienie z banku, natychmiast pobiegłem wyjaśnić sprawę. Okazało się, że bank już o wszystkim wie, bo wcześniej było kilka innych osób, które ponoć nie były tak spokojne i grzeczne jak ja - tłumaczy z uśmiechem jeden z pokrzywdzonych.

Gdy sprawa wyszła na jaw, wobec podejrzanej zastosowano środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji i poręczenia majątkowego. Śledztwo trwało od września zeszłego roku do kwietna br., kiedy to akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Kaliszu. W międzyczasie oskarżeni wyrazili chęć dobrowolnego poddania się karze. Kobieta wnioskuje dla siebie o dwa lata pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem kary na 5 lat, a także zakaz zajmowania stanowisk związanych z udzielaniem kredytów przez 5 lat oraz zobowiązuje się do naprawienia szkody. Z kolei jej mąż chciałby dla siebie roku pozbawienia wolności z zawieszeniem na 3 lata.

- To są propozycje uzgodnione z prokuratorem, ale sąd dokona własnej oceny i nie musi się z nimi zgodzić - tłumaczy Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie.

W minioną środę odbyło się posiedzenie sądu, w trakcie którego rozpatrywano ten wniosek. Ponieważ w akcie oskarżenia były pewne nieścisłości związane z kwalifikacją czynu, sędzia zwrócił się do prokuratora o ich usunięcie. Ten się zgodził, na co przystały wszystkie strony, w tym występujący w charakterze oskarżycieli posiłkowych pokrzywdzeni. Chyba nie wszyscy i nie do końca zdawali sobie sprawę z konsekwencji zmian. Sędzia stwierdził bowiem, że w nowej wersji aktu oskarżenia nie jest właściwy do rozpatrywania tej sprawy i przekaże ją do Sądu Rejonowego w Kaliszu. Chodzi o to, czy w grę wchodzi mienie znacznej wartości (powyżej 200 tys. zł), czy nie. W pierwszym przypadku sprawą zajmuje się sąd okręgowy, w drugim rejonowy. Ponieważ poszczególne wyłudzenia dotyczyły mniejszych kwot, po zmianie aktu oskarżenia sprawa trafi do sądu niższej instancji.

Nie są z tego faktu zadowoleni poszkodowani, których, nie licząc banku, jest w sumie 22. Im nie zależy na bardziej czy mniej surowym wyroku, lecz na szybkości działania sądu. Tak się bowiem składa, że nikt z nich wyłudzonego kredytu nie spłaca, a jedynie P. oddała ponad 200 tysięcy złotych, których nie zdążyła wraz z mężem wydać. Problem polega na tym, że wszyscy "kredytobiorcy" są na krajowej liście dłużników.

- Wyrok sądu jest nam potrzebny, żeby bank ich usunął z tej listy - tłumaczy mec. Bartłomiej Szulgan, pełnomocnik kilku poszkodowanych.

To właśnie dlatego są oni oskarżycielami posiłkowymi, bo po zakończeniu sprawy będą mogli wyciągnąć z sądu wyrok i przekazać go do banku. A małżonkom P., jeśli sąd rejonowy przychyli się do ich prośby, pozostanie do spłacenia 400 tys. zł w ciągu 5 lat (okres zawieszenia wyroku), co nie będzie zadaniem łatwym, tym bardziej że kobieta nie pracuje i jest w ciąży…

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto