Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kalisz: Trwa proces w sprawie morderstwa kobiety w Chodybkach. Mąż zabił ją z zazdrości?

Mariusz Kurzajczyk
Przed sądem Zdzisław Ś. przyznał się do zabicia żony.
Przed sądem Zdzisław Ś. przyznał się do zabicia żony. Mariusz Kurzajczyk
61-letni Zdzisław Ś. z podkaliskich Chodybek przyznał się do zabicia żony, choć nie wie dlaczego poderżnął jej gardło. Przed kaliskim sadem toczy się właśnie proces mężczyzny. Grozi mu nawet dożywotnie więzienie.

Wtorkowa rozprawa przed Sądem Okręgowym w Kaliszu niewiele wniosła do wyjaśnienia okoliczności samej zbrodni, bo świadkowie - córka, syn i zięć małżonków Ś. praktycznie powtórzyli zeznania ze śledztwa. Natomiast wiele przekazanych przez nich informacji pozwala prześledzić przebieg długoletniego konfliktu rodzinnego, którego ofiarą stała się 60-letnia kobieta.

Z zeznań dzieci wynika, że w rodzinie Ś. nigdy nie działo się dobrze. Zdzisław Ś. przez wiele lat nadużywał alkoholu, a libacje niemal zawsze kończyły się rodzinną awanturą. - Ojciec pił, a potem znęcał się nad mamą i nade mną - przyznała 31-letnia Alina.

Jak się okazuje, w tamtym czasie w rodzinnych kłótniach stałym elementem były wyrzuty, które Zdzisław czynił małżonce, dotyczące jej nieślubnego dziecka.
Urszula urodziła je w wieku 18 lat i oddała do adoptacji. Zapewniała, że ten mało chwalebny epizod z jej życia był mężowi doskonale znany przed ślubem. On zaś twierdzi, że przyznała mu się do wszystkiego dopiero w trakcie małżeństwa i tego kłamstwa nie mógł jej darować. - Oszukała mnie i potem zawsze oszukiwała - twierdził oskarżony przed sądem.

Mniej więcej 15 lat temu Zdzisław Ś. poddał się leczeniu odwykowemu w Sokołówce i to z powodzeniem. Syn i córka podkreślali, że ojciec już nie tknął alkoholu i regularnie brał udział w spotkaniach anonimowych alkoholików. Z czasem rodzice zaczęli się normalnie dogadywać, a więc stabilizowała się sytuacja rodzinna. Nie trwało to długo, bo podczas spotkań AA Zdzisław poznał terapeutkę, z którą nawiązał romans. Gdy sprawa stała się publiczną tajemnicą, żona postanowiła uratować małżeństwo. Efekt był taki, że Zdzisław zerwał znajomość i wszystko wróciło na swoje miejsce.

Minęło kilka lat i kwestia mężowskiej niewierności znów dała znać o sobie. Tak przynajmniej twierdzą dzieci oskarżonego. Zarówno Alina, jak i jej 29-letni brat Grzegorz zeznali przed sądem, że ojciec znów kogoś sobie znalazł, tym razem z Kalisza. Początek romansu miał mieć miejsce banalnie - w sanatorium. Zdzisław nie przyznał się rodzinie do posiadania kochanki, ale ze swojej nowej zdobyczy miał być dumny na całą wieś.

- Chwalił się tym, że jest młodsza i atrakcyjniejsza - zeznawała przed sądem Alina.

Grzegorz przyznał, że próbował śledzić ojca, ale ponieważ nic z tego nie wyszło, wynajął detektywa. Ten zaś ustalił, że Zdzisław Ś. spotyka się z pewną kaliszanką. Według syna, kobietę odwiedzał nawet cztery razy w tygodniu, a kilka razy nie wrócił na noc. Tym niemniej szczegółów tej znajomości nikt nie zna, a sam oskarżony przyznał się tylko do jednego romansu. Niezależnie od tego, jak było naprawdę, matka przeniosła się na piętro wspólnego domu, a nawet wstawiła tam drzwi, które na noc zamykała.

- Mama bała się ojca i pod łóżkiem trzymała młotek do obrony - opowiadał przed sądem Grzegorz Ś.

Wszyscy zeznający byli zgodni, że kilka tygodni przed zabójstwem ojciec dowiedział, że matka ma przyjaciela. Szybko ustalił o kogo chodzi i miał pretensje do syna, bo był to jego kolega z pracy i to na tyle bliski, że niespełna rok wcześniej uczestniczył w wieczorze kawalerskim i weselu Grzegorza. Do żony miał więc pretensje o niewierność a do dzieci, że trzymają jej stronę. Po odkryciu romansu miał grozić Urszuli, choć nigdy w obecności dzieci, a jedynie w rozmowach ze znajomymi np. kolegami z AA.

- Ojciec groził, że utnie mamie łeb - twierdzi Alina.

Dzieci nie mają wątpliwości, że w tym momencie to mama chciała się rozwieść i ułożyć sobie życie od nowa. Natomiast mąż zdecydowanie sprzeciwiał się rozwodowi. Według dzieci "nie chciał jej dać wolnej ręki".

Tydzień przed zabójstwem, w Boże Ciało, na podwórku przed domem małżonków Ś. miała miejsce ostatnia publiczna awantura. Zdzisław wyrzucał żonie kochanka i nieślubne dziecko. Kolejny raz zapowiedział, że kobieta ma rzucić pracę w Gminnej Spółdzielni i zajmować się domem. Dał jej na to tydzień - do 30 czerwca.
Według zeznań dzieci tego właśnie dnia matka wróciła o g. 15 z pracy, zjadła u mieszkającej po sąsiedzku córki obiad i poszła do swojego domu razem z jednym z wnuków. Koło g. 19 Alina odebrała dziecko, a godzinę później zadzwonił jej ojciec. - Zabiłem mamę - powiedział.

Kobieta natychmiast pobiegła do domu rodziców. W korytarzu w kałuży krwi leżała matka. Obok niej oparty o ścianę siedział ojciec. Wezwała pogotowie i policję, ale na ratunek było za późno.

Jak się później okazało, bezpośrednim powodem zgonu było wykrwawienie z przeciętej nożem tętnicy szyjnej. Zdzisław Ś. miał także kilka ran w brzuchu, które zadał sobie sam.

W trakcie śledztwa oskarżony przyznał, że doszło do awantury. Najpierw jednak zjadł kolację i oglądał w telewizji mecz siatkówki. Pojawiła się Urszula i szybko zaczęła się kłótnia. On miał pretensje do żony, że próbowała go nagrywać dyktafonem. Zaczęli się szarpać.

- Potem nic nie pamiętam - twierdzi oskarżony, który miał ocknąć się dopiero w korytarzu w kałuży krwi. Gdy zobaczył, co się stało, poszedł do kuchni, wziął nóż i sam się dźgnął kilka razy. Potem zadzwonił do córki i przyznał się do tego, co zrobił. Urszula S. zmarła na miejscu, a obrażenia jej męża nie były groźne. Teraz przed sądem odpowie za zabójstwo, za które minimalny wyrok to osiem lat a maksymalny dożywocie. Kolejna rozprawa dzisiaj.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto