W Kaliszu w wieku przedszkolnym jest około 4 tysięcy dzieci, dla których przygotowano 2779 miejsc, z czego 2172 w przedszkolach, a pozostałe w szkołach. Ponieważ już przed rokiem wiele dzieci nie zostało przyjętych, rodzice czynili karkołomne wysiłki, aby ich pociechy zostały zakwalifikowane.
- Poprzednio wystarczyła deklaracja "samotnej matki", ale okazało się, że rodzice celowo mijają się z prawdą, więc teraz wymagaliśmy urzędowych dokumentów - tłumaczy dyrektorka jednego z przedszkoli.
A rodzice mają nowe pomysły. Wcześniej były problemy z przyjęciem dzieci mieszkających w podmiejskich "sypialniach" Kalisza. Po przemeldowaniu dziecka do dziadków w mieście szanse na przyjęcie wzrosły.
W tym roku w Kaliszu nabór dzieci w wieku 3-6 lat prowadziło 17 przedszkoli publicznych, trzy zespoły szkolno-przedszkolne i 14 szkół podstawowych. W sumie przyjętych zostało 2722 dzieci, z czego 2185 w przedszkolach. Dla 205 trzylatków i 35 czterolatków zabrakło miejsc.
- O ile będą rezygnacje, na zwolnione miejsca zostaną przyjęte dzieci z list rezerwowych - tłumaczy Mariusz Witczak, naczelnik wydziału edukacji.
Sytuacja byłaby jeszcze gorsza, gdyby nie kilkuset sześciolatków, posłanych do I klasy. Władze miasta mają nadzieję, że namówią na ten krok kolejnych rodziców i w ten sposób zrobią miejsce dla młodszych dzieci.
- Mamy już listę tych osób i do wszystkich wysyłamy pisma z prośbą o spotkanie w tej sprawie - mówi wiceprezydent Dariusz Grodziński.
Pani Beata samotnie wychowuje dwoje dzieci. 6-letni syn kolejny rok będzie uczęszczać do przedszkola. Trzyletnia córka dotąd chodziła do żłobka, a do przedszkola nie została przyjęta z braku miejsc. Matka złożyła odwołanie, ale jednocześnie szuka miejsc w prywatnych placówkach.
- Niestety, w przedszkolu na Ogrodach nie ma jeszcze najmłodszej grupy i nie wiadomo, czy powstanie. Z kolei właściciele przedszkola na Majkowie złożyli dokumenty w ratuszu i czekają - opowiada pani Beata.
W wydziale edukacji leżą trzy podania w sprawie otwarcia nowych, prywatnych przedszkoli, ale władze miasta na razie nie chcą nic przesądzać w tej sprawie.
- Wygląda na to, że nie wszyscy kandydaci mają świadomość, jak należy prowadzić przedszkole - wyjaśnia Grodziński.
W tej samej sytuacji co pani Beata jest ponad 200 rodzin i już wiadomo, że nawet w placówkach prywatnych nie dla wszystkich starczy miejsc. W tej sytuacji rodzicom pozostaje albo zatrudnić opiekunkę, albo zwolnić się z pracy, co oczywiście jest ostatecznością.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?