Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kaliszanie w Moskwie na meczu Polska - Senegal [FOTO]

Mariusz Kurzajczyk
Kaliszanie w Moskwie na meczu Polska - Senegal
Kaliszanie w Moskwie na meczu Polska - Senegal Mariusz Kurzajczyk
Wśród tysięcy polskich kibiców, którzy oglądali mecz z Senegalem w Moskwie, byliśmy także my - kaliszanie. Pozwoliłem sobie na przedstawienie kilku obrazków, które dla kibiców oglądających mistrzostwa przed telewizorem mogą być interesujące.

Z Moskwą, gdzie odbył się mecz, jest jeden problem – od Kalisza dzieli ją ponad 1500 kilometrów. Można je pokonać samolotem, co jest wygodne, choć kosztowne lub dotrzeć na miejsce w inny sposób. My wybraliśmy samochód i troszkę dłuższą trasę przez Litwę i Łotwę, żeby po drodze spędzić kilka dni w Wilnie. Ale to temat na inną opowieść.

Na granicy łotewsko-rosyjskiej miłe były tylko początki, gdy okazało się, że przed nami są tylko dwa auta. Niestety, trzy pasy samochodów obsługiwał tylko jeden pogranicznik i to raczej nie spiesząc się. Potem, gdy na trzecim pasie urosła kolejka TIR-ów, pojawił się jeszcze jeden. Z odległości 100 metrów trudno było dociec, czym właściwie się zajmują. Gdy przyszła nasza kolej, Łotysz zajrzał pod maskę, do bagażnika, wziął paszporty i dowód rejestracyjny, które przekazał urzędniczce w okienku. Tam zostały sprawdzone i nadal nie ruszaliśmy. Trwało to wszystko z godzinę.

Zgodnie z oczekiwaniami, po stronie rosyjskiej nie było lepiej. W kolejce oczekujących na obsługę zajmowaliśmy drugie miejsce. Niebawem w kilku rzędach samochodów za nami zaczęła rosnąć kolejka. W międzyczasie pojawił się rosyjski pogranicznik, który przyniósł dwa egzemplarze formularza samochodowego do wypełnienia i dla każdego z osobna kartę migracyjną. Dane, które wpisaliśmy na kartę, były na naszych Fan ID lub w paszportach, które zostały zeskanowane, ale papiery wypełniać trzeba. Załatwieni w jednym okienku, mogliśmy podjechać do drugiego. Najpierw pojawiła się energiczna, młoda kobieta, która udawała, że sprawdza w każdym zakątku auta, czy nie wwozimy do Rosji bomby. Potem w kolejnym okienku trzeba było zostawić wypełnione druki z danymi samochodu i wypełnić kolejny, który od poprzednich różnił się tym, że dodatkowo znalazła się pozycja „adres zamieszkania” . Pogranicznik wszystkie papiery sprawdził, skserował, a dane wpisał do komputera. Pisze się o tym szybko, ale na granicy spędziliśmy dokładnie 2 godziny i 50 minut. Ponoć niedużo, bo specjalnie z okazji mistrzostw usprawniono obsługę. Wreszcie ruszyliśmy, by dojechać do... kolejnego szlabanu. Tu na szczęście trzeba było tylko zostawić karteczkę, którą dostaliśmy wcześniej i droga wolna!

Droga rzeczywiście była wolna, czyli pusta, bowiem przez ponad 600 kilometrów wiodła lasami, a mijane miejscowości widoczne były tylko dzięki drogowskazom. Przez pierwsze godziny rzadkością był inny samochód, a i potem, aż do Moskwy, innych aut było na drodze znacznie mniej niż w Polsce. Śmiało można było się rozpędzić, bo drogówka widocznie jest tu zajęta innymi sprawami. Z rozbawieniem a chwilami z przerażeniem na własne oczy obejrzeliśmy popisy rosyjskich kierowców, znane nam dotąd jedynie z umieszczonych w internecie filmików. Najpierw jakiś szaleniec starą, sportową ładą ścigał z kilkoma teoretycznie szybszymi wozami. Na dobre mu to nie wyszło, bo 50 km dalej pognieciona łada leżała w rowie, a kierowcy, zapewne zabranemu już przez pogotowie, nie było. Prawdziwy popis szaleństwa ujrzeliśmy, gdy wyprzedziło nas jedno auto, które było wyprzedzane przez kolejne i na to zjawiło się następne. Ponieważ dwupasmowa, ale szeroka droga była na taki manewr za wąska, zjechał na lewe pobocze i niemiłosiernie kurząc pokazał, że to on ma najszybszą brykę.

Krajobrazy zmieniają się mniej więcej 100 km od Moskwy. Dwujezdniowa droga zamienia się w wielopasmową autostradę. Jest pełno pędzących, luksusowych samochodów i cywilizacja, czyli firmy i sklepy z całego świata po obu stronach drogi. Stolica Rosji oglądana w nocy z „moskowskowo kolca” wygląda zupełnie inaczej niż w naszych wyobrażeniach. Wrażenie robią przede wszystkim wysokościowce, zarówno te z biurami, jak i mieszkaniowe. Nazajutrz ze zdziwieniem przeczytamy, że w kilku nowych budynkach z 50 piętrami są jeszcze na sprzedaż apartamenty.

Moskwa w dniach mistrzostw ma robić wrażenie na turystach i robi. Odwiedzamy plac Czerwony, który w całości zajęli kibice z całego świata. We wtorek połowa z nich to byli Polacy. Ale widać fanów wielu drużyn, a szczególnie widoczni są Ci z Ameryki Południowej. Po krótkiej rozmowie okazuje się, że wielu z nich od lat pracuje i mieszka w Europie – w Hiszpanii, czy Wielkiej Brytanii, więc wcale nie przylecieli z daleka.

Kibice są dosłownie wszędzie, tak jak policja. Ulicami pędzą radiowozy, umundurowani i uzbrojeni funkcjonariusze stoją na dworcach kolejowych i w metrze, w przejściach podziemnych i właściwie wszędzie. Badawczo lustrują wzrokiem obcych. Jeszcze więcej jest młodych wolontariuszy, którzy bezbłędną angielszczyzną odpowiedzą na każde pytanie, niekoniecznie dotyczące mistrzostw.

Wejście na stadion poprzedzone jest kilkakrotną kontrolą, w tym także osobistą, ale trzeba przyznać, że idzie to sprawnie, bo do pracy zaangażowane są tysiące osób, które przy okazji udzielają rad, o które prosimy lub nie. Organizatorem mistrzostw jest FIFA a nie UEFA, więc w środku obok knajp z fast-foodami nie brakuje barów z piwem, które można sączyć oglądając mecz. Cena 350 rubli, czyli około 25 zł też jest światowa. Sam stadion Spartaka imponujący, trochę podobny do naszego Narodowego. Siedzimy wysoko, ale warunki oglądania meczu są znakomite. Polaków miało być 20 tysięcy, ale wydaje się, że jest nas znacznie więcej. Senegalczycy są niesłyszalni i niewidoczni, dopóki Thiago Cionek nie zdobywa dla nich bramki. Pozostałych fanów dostrzegamy dopiero po meczu, bo tworzą niewielkie grupki. Są Brazyliczycy, Argentyńczycy i Meksykanie. A może po prostu kibiców latynoamerykańskich łatwiej zauważyć.

Co do samego meczu, to sami widzieliście. Doping był chwilami oszałamiający, ale wrażenia nie zrobił chyba tylko na polskich piłkarzach. Przed mistrzostwami trener Adam Nawałka niczego nie obiecywał i słowa tego dotrzymał...


Zobacz także: Polscy kibice podczas meczu Polska - Senegal na meczu mistrzostw świata w Rosji

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto