Zapowiadało się, że będzie to łatwy mecz dla poznaniaków. Lech nie przegrał na własnym stadionie od 20 spotkań, co więcej osiem ostatnich pojedynków przy Bułgarskiej wygrał. Przystępował do tego starcia z czterema zwycięstwami z rzędu. Te wygrane pozwoliły mu wskoczyć na fotel lidera i zdobyć pole position w walce o mistrzostwo Polski.
Na dodatek Korona ani razu w swojej historii nie potrafiła zdobyć kompletu punktów w Poznaniu i przyjechała bez kilku podstawowych zawodników, których trener Lettieri oszczędzał na wtorkowy, półfinał Pucharu Polski z Arką. - Pojedziemy, by rozegrać fajne spotkanie - zapowiadał obrońca Bartosz Rymaniak. I rzeczywiście gra gości mogła się podobać.
Kielczanie agresywnie bronili, momentami nawet piątką w linii własnego pola karnego. Kolejorz natomiast był dziwnie ospały. Już strzał Kovacevicia po dośrodkowaniu Kosakiewicza, który dosłownie o kilka centymetrów minął bramkę Lecha, był sygnałem alarmowym. Niestety znów podopieczni Nenada Bjelicy próbowali zagrywać górne piłki do Christiana Gytkjaera. Duńczyk walczył w powietrzu, ale do wielu dośrodkowań nie miał szansy dojść, bo były one niedokładne.
Najlepszego dnia nie mieli też skrzydłowi Jevtić oraz Jóźwiak. Strzałów było niewiele, sporo za to nerwowości i chaosu.
Mimo słabej dyspozycji lechici mieli doskonałą okazję by objąć prowadzenie. W 31 min po wrzutce z rzutu wolnego Pape Diaw powalił w Nikolę Vujadinovića i arbiter podyktował rzut karny.
Darko Jevtić zabrał piłkę Christianowi Gytkjaerowi, próbował strzelić na dwa tempa, ale bramkarz wyczuł jego intencje i złapał piłkę.
Kilka minut później było 0:1. Precyzyjnie strzelił z dystansu Sanel Kapidzić (do tego meczu rozegrał w ekstraklasie tylko 68 minut), piłka jeszcze delikatnie otarła się od Łukasza Trałki, odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Matus Putnocky był bez szans...
Tuż przed przerwą Kolejorz miał drugą okazję, by ze stałego fragmentu gry zaskoczyć gości. Łukasz Trałka, który w tym sezonie zaskakiwał skutecznością w dobrej sytuacji strzelił głową prosto w bramkarza Korony.
Trener Nenad Bjelica oczywiście musiał zareagować. W szatni został Jóźwiak, a w jego miejsce pojawił się Chobłenko. Nadal jednak Lechowi szło jak po grudzie. Przez kwadrans godny odnotowania był tylko mocny strzał z dystansu Radosława Majewskiego, który obronił Alomerović. Kibice się niecierpliwili, szkoleniowiec poznańskiego zespołu wprowadził kolejnego ofensywnego zawodnika ( Klupś zastąpił prawego obrońcę Gumnego), lecz Kolejorz nie potrafił podkręcić tempa, o co aż się prosiło, po nieudanej pierwszej odsłonie.
Na dodatek poznaniacy nie umieli wykorzystać drugiego kiksu Diawa.Klupś jak na tacy wystawił piłkę Chobłence, ale Ukrainiec nie trafił z bliska w bramkę. To była 100 procentowa okazja. Jeszcze po zamiesznia w polu karnym Korony za lekko uderzali Gytkjaer oraz Vujadinović, a potem minimalnie niecelnie strzelił Tomasik i niestety arbiter zakończył mecz. Nie tak to miało wyglądać...
Szymon Grabowski: Miejsce Lechii jest w ekstraklasie, Arki również
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?