Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marianny sposób na nieznane, czyli kolejna premiera w Teatrze im. Bogusławskiego

Igor Strapko
Czwórka aktorów przy pomocy lalek buduje w teatrze opowieść, której istota skrywa się w morale: nasz strach przed innością ma zwykle u swych źródeł lęk przed jej poznaniem

Inaczej niż w przypadku "Szklanej menażerii", która na deskach Bogusławskiego pojawiła się w styczniu, kolejna tegoroczna premiera kaliskiego teatru, "Marianna i smoki" Cruelli La Vey w reżyserii Michała Wierzbickiego (ukrywającego się tym razem pod pseudonimem Stefan Batonik), jest ukłonem w stronę najmłodszej teatralnej publiczności.

Opowieść nie jest skomplikowana. W królestwie rządzonym przez poczciwego, choć nieco już zniedołężniałego króla, rozchodzi się wieść o możliwej inwazji smoków. Słowo "smok" budzi w królu i jego poddanych lęk i trwogę. Choć od najdawniejszych czasów nikt w królestwie smoków nie widział, to jednak strach przed nimi jest powszechny; ulegają mu niemal wszyscy - za wyjątkiem królewny Marianny. Ta nie przyjmuje na wiarę niczego, czego sama nie sprawdziła, dlatego marzy o spotkaniu z "prawdziwym smokiem". Poddaje w wątpliwość obiegową prawdę, że "smoki gryzą". A może nie dość, że nie gryzą, to uwielbiają czekoladę? - iście po sokratejsku (co znaczy: zupełnie jak Pippi Langstrump) problematyzuje rzecz Marianna.

Jak to często w bajkach bywa, marzenia płynnie przechodzą w rzeczywistość i królewna, zupełnie przypadkowo, spotyka dwa młode smoki. Spotkanie z kolorowymi stworami upewnia ją w przekonaniu, że to, co "ludzie mówią", często ma się nijak do tego, jak jest naprawdę. Smoki, które zgodnie z ludową mądrością miałyby pożerać następczynie królewskich rodów, okazują się - mimo wszelkich różnic - bardzo podobne do ludzi. Podobnie jak ludzie chętnie bawią się i psocą, tak jak oni boją się też zranienia i bólu zadanego przez innego, obcego - tym bardziej strasznego, im bardziej nieznanego. W naszym konkretnym przypadku boją się bólu zadanego przez tatę Marianny, który, jak wszyscy ludzie, ponoć nie tylko gryzie, ale wręcz uwielbia pożerać smoki... Dopiero wzajemne zbliżenie przekonuje wszystkich zainteresowanych, jak daleko bywa sądom powszechnie uznanym za prawdziwe (czy to wśród ludzi, czy wśród smoków) od tego, co prawdziwe, pomimo tego że jeszcze za takie nie uznane.

Bajka grana przez kameralny zespół aktorski (Izabela Beń w rolach Marianny i kucharza, Wojciech Masacz jako król i czarownica, Dariusz Sosiński i Marcin Trzęsowski w rolach smoków, rycerzy i kuzynek Marianny) to wyważona kompozycja sceniczna. Składają się na nią pełna uroku i bezpretensjonalna plastyka lalek i scenografii (podobnie rzecz ma się z plakatem i programem teatralnym - wszystko zaprojektowane przez Martę Śniosek), harmonijnie dobrana do całości oprawa dźwiękowa wraz z piosenkami Leny Ledoff w aranżacjach Marcina Murawskiego, wreszcie: doskonała gra aktorskiego kwartetu, który gładko radzi sobie tak z żywym planem, jak i z materią i architekturą animowanych lalek. Twórcom spektaklu udaje się wytworzyć wrażenie nadrzędności świata wykreowanego wobec rzeczywistości jego kreatorów. Być może tak można właśnie zdefiniować udany teatr lalek. Ostatecznie żadna, choćby najbardziej adekwatna definicja nie zastąpi chrztu bojowego, jakim jest dla spektaklu weryfikacja jego prawdy w konfrontacji z młodym widzem. Ta zaś wypadła zdecydowanie pomyślnie; dziecięca publiczność "kupiła" lalki i ukrywających się za nimi ludzi.

"Marianna i smoki" ma harmonijną kompozycję także w innym, mniej formalnym znaczeniu. Reżyserowi spektaklu udało się wyważyć w doskonale dobranych proporcjach odpowiednie dawki pogodnego humoru i wartościowej, lecz - pewnie dzięki temu pierwszemu - nienachalnej dydaktyki. Co więcej, przemycana między wierszami pogodnej fabuły mądrość "Marianny i smoków" skrojona jest na miarę czasów "płynnej nowoczesności", czyli naszych. W najszerszej interpretacji morał opowieści o królewnie i jej towarzyszach jest stary jak dzieje opowieści z morałami, mianowicie: pogoda ducha, radość, przyjaźń i miłość zawsze zmieniają świat na lepsze. Tę ogólną prawdę twórcom kaliskiego spektaklu udało się jednak przetłumaczyć na dużo poręczniejszy w codziennym użyciu język praktycznej etyki. Może dzięki budowanym na jej podstawie drogowskazom - niewidocznym, ale sugestywnym - niejednemu z dzisiejszych młodych widzów "Marianny i smoków" w przyszłości łatwiej będzie odnaleźć się w świecie, który coraz gęściej wypełnia się różnicami, obcościami i niejednoznacznościami.

Teatr im. W. Bogusławskiego w Kaliszu, scena kameralna: ,,Marianna i smoki" C. La Vey, reżyseria Stefan Batonik, scenografia i lalki Marta Śniosek. Premiera 20 lutego 2011 r.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ostrow.naszemiasto.pl Nasze Miasto