Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy gminy Nowe Skalmierzyce protestują przeciw budowie wiatraków

Ryszard Binczak
naszemiasto.pl
Mieszkańcy Nowych Skalmierzyc protestują, bo nie chcą elektrowni wiatrowych koło swoich domostw. Ich sprzymierzeńcem może okazać się kryzys, który zaczyna przeżywać ta branża

Członkowie stowarzyszenia ,,Stop wiatrakom'' boją się, że wokół ich domostw wyrosną elektrownie wiatrowe, które całkowicie uprzykrzą im życie. Domagają się, by władze przystąpiły do opracowania zmiany ustaleń Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy Nowe Skalmierzyce.

W piśmie skierowanym przez stowarzyszenie do burmistrz Bożeny Budzik domagają się, by w studium znalazł się zapis określający, że wiatraki nie mogą stanąć w mniejszej odległości niż 2.500 metrów od domów.

- Chcemy mieć pewność, że przyszły inwestor będzie stawiał wiatraki w bezpiecznej odległości dla mieszkańców - mówi Magdalena Bęcka ze stowarzyszenia ,,Stop wiatrakom''. - Zbyt bliska lokalizacja jest szkodliwa i mówią o tym raporty wielu ekspertów.

Władze gminy twierdzą, że wprowadzenie w studium zapisu określającego minimalną odległość elektrowni wiatrowych na 2,5 kilometra od siedlisk ludzkich jest kontrowersyjne i ryzykowne.

- Studium uwarunkowań nie daje podstaw prawnych odmowy ustalenia warunków zabudowy, czy odsuwania inwestycji od siedzib ludzkich na większą odległość, niż wynika to z przedstawionej przez inwestora i uzgadnianej przez właściwe organy dokumentacji - mówi Bożena Budzik, burmistrz Nowych Skalmierzyc.

Członkowie stowarzyszenia - widząc że władza nie zgadza się z ich argumentami - postanowili sprawdzić, czy może przyszli inwestorzy w jakiś specjalny sposób nie zadbali o przychylność rządzących gminą. Przesłali pismo z prośbą o udostępnienie im kopii umów zawartych pomiędzy gminą a inwestorami, spółkami czy innymi instytucjami zajmującymi się elektrowniami wiatrowymi. Poprosili także o informację, czy gmina otrzymała darowizny od osób trzecich i spółek handlowych w postaci pieniężnej i rzeczowej.

- Oczywiście nie zawarliśmy żadnych umów oraz nie otrzymaliśmy żadnych darowizn - zapewnia burmistrz.

Burmistrz Bożena Budzik twierdzi, że w świetle obowiązującego prawa jedynym sposobem, aby mieć wpływ na lokalizację wiatraków (odległość od gospodarstw domowych) jest opracowanie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. I takie opracowanie planu samorząd gminy zainicjował przed laty. Ale wówczas przedstawiciele stowarzyszenia zażądali wycofania się z prac nad uchwaleniem tego planu.

Także na terenie gminy Stawiszyn ma powstać elektrownia wiatrowa. Jednak po raz kolejny konserwator zabytków nie wyraziła zgody na lokalizację czterech turbin wiatrowych w rejonie miejscowości Kiączyn i Łyczyn. Zdaniem konserwator zabytków inwestycja, z uwagi na układ architektoniczny Stawiszyna, zakłóca harmonię panoramy miasta. Natomiast na terenie gminy Blizanów ma powstać jedna z największych farm wiatrowych z 20 wiatrakami. Tam protestów nie było.

W ostatnich latach zwiększyło się nasycenie naszego regionu wiatrakami. Trzy lata temu były one w 13 wielkopolskich powiatach, obecnie znajdują się już w 22. Działają w nich łącznie 94 instalacje wiatrowe. Niektóre z nich to pojedyncze wiatraki, a część to farmy wiatrowe składające się z minimum kilku wiatraków. W naszym województwie zlokalizowane są dwie rekordowe inwestycje wiatrowe. W Margoninie (pow. Chodzież) istnieje największa farma wiatraków w Polsce składająca się z 60 turbin o mocy ponad 120 MW, każda z nich kosztowała około 2 mln euro. W regionie stanęły także dwa najwyższe wiatraki na świecie, mierzące 210 metrów. Zbudowano je kosztem 45 mln zł we wsi Paproć (gm. Nowy Tomyśl) w pobliżu autostrady A2.

Wprawdzie wiele firm przygotowuje lub planuje budowę wiatraków w Wielkopolsce, jednak nie zanosi się na to, by region znów miał być liderem branży energetyki wiatrowej. Przyczyną są poważne problemy całej branży wiatrowej. Wpływ na spadek tempa budowy kolejnych turbin mają właśnie nasilające się protesty mieszkańców, którzy sprzeciwiają się ich budowie w rejonie swoich miejsc zamieszkania.

- Protesty stanowią bardzo istotny problem, ale jeszcze większy wpływ na sytuację kryzysową w naszej branży ma znaczący spadek przychodów z inwestycji - wyjaśnia Arkadiusz Sekściński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Chodzi o spadek notowań tzw. zielonych certyfikatów, które uzyskują dostawcy prądu z odnawialnych źródeł energii (OZE) i sprzedając je zarabiają. Wartość certyfikatu spadła na rynku w ciągu kilkunastu miesięcy z 280 do 100 zł. Spowodowała ją wysoka podaż certyfikatów uzyskiwanych za współspalanie (spalanie węgla kamiennego wraz z biomasą). - Polski system finansowania OZE wymaga istotnych zmian ustawowych, bez nich branża będzie pogrążać się w kryzysie - uważa Arkadiusz Sekściński.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto