Za budy służą im metalowe beczki. W dodatku psy, w większości mieszańce ras uznawanych za niebezpieczne, trzymane są na zbyt krótkich łańcuchach, a na szyjach zamiast obroży mają zawinięte szmaty, które powodują okaleczenia. Taka sytuacja trwa już od kilku lat. Jeszcze w 2004 roku Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami złożyło w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie polegającym na znęcaniu się nad psami przez właściciela hodowli w Stobnie i w Pośredniku. Postępowanie zostało wtedy umorzone. W 2007 roku sprawa ponownie trafiła do prokuratury za sprawą Kaliskiego Stowarzyszenia Pomocy dla Zwierząt ,,Help Animals''.
- Wyrok, jaki wówczas zapadł był kuriozalny. W trybie nakazowym sprawca został skazany na grzywnę w wysokości 1000 złotych. Sąd nie odniósł się w ogóle do sprawy zakazu hodowli i odebrania zwierząt - mówi Sylwester Piechowiak, prezes stowarzyszenia. - Efekt jest taki, że sprawca zapłacił grzywnę i dalej w majestacie prawa prowadzi działalność. A opinia biegłego lekarza weterynarii, która była wydana w tej sprawie jest druzgocąca i wskazuje, że psy przechodziły prawdziwą gehennę. Psom przycinano uszy i prowadzono doświadczenia w zakresie mieszania różnych ras. Nie mamy na to najmniejszych dowodów, że zwierzęta te były wykorzystywane do nielegalnych walk, ale plotka wiejska niesie, że podobno tak.
Hodowle istnieją do dzisiaj. Dlatego jeszcze w ubiegłym roku działacze ,,Help Animals'' złożyli kolejne doniesienie do prokuratury.
- Nie wiem jak obecnie wyglądają warunki w hodowlach. Z niewiadomych powodów prokurator prowadzący postępowanie uznał, że nie jesteśmy w nim stroną. Dopiero zażalenie do Prokuratury Okręgowej sprawiło, że przywrócono nam uprawnienia strony, ale było już sporządzeniu aktu oskarżenia - żali się Piechowiak.
W piątek miał ruszyć proces właścicieli hodowli. Nie pojawili się oni jednak w sądzie. Sąd Rejonowy w Kaliszu nie otrzymał potwierdzenia, czy wezwania w ogóle do nich dotarły. Obrońca oskarżonych, mecenas Piotr Miniecki sprzeciwił się, by działacze stowarzyszenia ,,Help Animals'' występowali w procesie jako oskarżyciele posiłkowi. Argumentował to tym, że jego zdaniem w całej sprawie nie ma bowiem pokrzywdzonych. Z kolei mecenas Krzysztof Kaczmarek, pełnomocnik ,,animalsów'' podkreślał, że już na etapie śledztwa stowarzyszenie zostało uznane za stronę postępowania. Ostatecznie sąd uznał rację stowarzyszenia i jednocześnie odroczył proces do 20 kwietnia. Adwokat oskarżonych nie chciał komentować całej sprawy. Miłośnicy zwierząt zapowiadają, że będą się domagać zamknięcia hodowli i odebrania około 80 psów.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?