Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NASZA AKCJA - WALKA O ŻYCIE ANI

Danuta Pawlicka
Ania Radosz z synem Oskarem
Ania Radosz z synem Oskarem
Pojawiła się nadzieja dla Anny Radosz. Mieszkająca w Szkocji młoda matka, mimo śmiertelnej choroby, zdecydowała się urodzić dziecko. Teraz będzie pierwszą pacjentką, która podda się, eksperymentalnej kuracji w Bostonie.

Pojawiła się nadzieja dla Anny Radosz. Mieszkająca w Szkocji młoda matka, mimo śmiertelnej choroby, zdecydowała się urodzić dziecko. Teraz będzie pierwszą pacjentką, która podda się, eksperymentalnej kuracji w Bostonie. Akcję pomocy prowadzi portal naszemiasto, "Głos Wielkopolski" i Tygodnik "Szkocka". Ostatnio przyłączyły się TVN i TVP2

Bez naszego wsparcia Anna Radosz nie rozpocznie kosztownej kuracji. To jej jedyna i ostatnia nadzieja, jaką dzisiaj mogą zaoferować amerykańscy onkolodzy. Kobieta, matka czteromiesięcznego Oskara, zachorowała na nowotwór, gdy była w ciąży.
<!-> Moja choroba spadła nagle na mnie i moją rodzinę. Rodzice do dzisiaj nie mogą wyjść z szoku, gdy dowiedzieli się, że to czerniak <!-> opowiada Anna Radosz, a co chwilę jej słowa wypowiadane do słuchawki przerywa dziecięce posapywanie i gaworzenie. W ten sposób Oskar domaga się zainteresowania mamy, która próbuje dzielić swoją uwagę między synkiem i moimi pytaniami.

Z Żarek do Szkocji

<!-> Oskar jest silny, dobrze się rozwija. Za tydzień skończy pięć miesięcy. A jaki ma apetyt! Zaczęłam karmić go kaszką, więc lepiej śpi. Waży już 7,5 kg, podnosi główkę <!-> Anna może godzinami opisywać postępy Oskara. Na pamięć zna każdą jego minę. Odróżnia płacz, gdy jest głodny od kwilenia, którym się domaga "weź mnie na ręce". Czasami patrzy na zaokrąglone, pyzate policzki synka i wspomina kruszynę, która po porodzie ważyła 2,8 kg. Nigdy przedtem nie widziała wcześniaka. Jej dziecko tak bardzo niepokoiło się rozwojem śmiertelnej choroby mamy, że przyszło na świat wcześniej, niż powinno. A jednak, jak stwierdzili lekarze w Londynie, już wtedy było za późno na konwencjonalne, kliniczne leczenie.
Anna, o czym pisaliśmy, mogła być leczona natychmiast, gdy stwierdzono u niej czerniaka, złośliwy nowotwór skóry. Zrozumiała, że godząc się na terapię, nienarodzone jeszcze dziecko nie miałoby żadnych szans: albo jego życie, albo jej. Wybrała jego.
<!-> Z Żarek, malutkiej miejscowości na Śląsku, wyjeżdżałam z wielkimi marzeniami i planami na przyszłość <!-> kontynuuje swoją opowieść Anna. Wszystko układało się tak dobrze. Skończyła agrobiologię na Akademii Rolniczej w Krakowie. Daniel, ukochany, zakotwiczył się w Wielkiej Brytanii. Jeździła do niego w odwiedziny. Wreszcie postanowili zamieszkać razem. Wyjechała więc do niego do Szkocji. Wiadomość o ciąży przeszła w euforię. Tę radość któregoś dnia zgasił komunikat lekarza: rak. Potem spokój wrócił, ale strach pozostał. Stara się więc myśleć tylko o przyszłości. Widzi siebie zdrową, jak prowadzi za rączkę małego szkraba.
<!-> Oskar daje mi siły do walki. Teraz dla niego muszę żyć <!-> mówi z determinacją, w której nie ma śladu zwątpienia.

Terapia genowa

Anna wie niemal wszystko o swojej chorobie. Ma pełną świadomość, czym jest czerniak i przerzuty do mózgu. Tylko jedna klinika w Bostonie podjęła się leczenia: <!-> Opowiedziała mi o tym szpitalu znajoma, która sześć lat temu była tam leczona na czerniaka <!-> mówi Polka, która także będzie poddana podobnej terapii. Kiedy wyjedzie na leczenie do amerykańskiej lecznicy, tam na miejscu pobiorą jej limfocyty T, które są odpowiedzialne za sprawność naszego układu odpornościowego. W laboratorium zostaną namnożone i w dużej już porcji onkolodzy wstrzykną je pacjentce. Organizm dostanie broń, którą wykorzysta do walki z nowotworem. Guz w czasie ciąży Anny rozprzestrzenił się po całym jej organizmie.
<!-> Metoda jest w drugiej fazie badań klinicznych. Dużo osób już z niej skorzystało, żyją, wyniki są obiecujące. Muszę i ja się tam znaleźć, bo to ostatnia moja nadzieja <!-> twierdzi Anna.
Obecnie, gdy rozpoczęła się zbiórka pieniędzy na jej leczenie, Anna bierze leki przygotowujące jej organizm do kuracji. Mimo przykrych działań ubocznych, jakie odczuwa, stara się normalnie żyć i funkcjonować. Wychodzi z synem na spacer, robi zakupy. Od niedawna są z nią rodzice. Nie mogli znaleźć spokoju od chwili, gdy wiedzieli już, co grozi ich córce. Spakowali więc małą walizkę najpotrzebniejszych rzeczy i przyjechali do Szkocji. Pomagają Annie w codziennych obowiązkach, ale nie wyręczają jej we wszystkim: <!-> Dopóki mam siły, będę karmiła Oskara i wstawała do niego nocą, bo potem długo go nie zobaczę.
Oskar zostanie z dziadkami i ojcem. Anna zabierze zdjęcia synka do kliniki. Na stoliku przy łóżku ustawi to, na którym Oskar dźwiga do góry główkę. Ma taką zabawną minę i radosne oczy.

Pomoc dla Anny Radosz

Koszt pobytu i leczenia w wyniesie 120-150 tysięcy dolarów. Terapia przewiduje dwa etapy leczenia. Jeżeli pierwszy się powiedzie, Polka wróci do Bostonu, aby potem poddać się immunoterapii. Pieniądze już zbierają Polacy w Szkocji. Czasu na zgromadzenie tak dużej kwoty jest niewiele. Każda więc wpłata przybliży moment rozpoczęcia leczenia.

Bank PKO SA, I Oddział w Krakowie, Rynek Główny 31, 31-010 Kraków
67124014311789001002511615
(z dopiskiem Pomoc dla Ani Radosz)

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto