Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oszukani przez pośrednika ze Zdun

Janusz Jaros
Paulina Kaszuba
Kilkadziesiąt osób z Wielkopolski padło ofiarą nieuczciwego nauczyciela ze Zdun pod Krotoszynem, który poprzez biuro w Kaliszu, oferował pracę w Holandii. Poszkodowani twierdzą, że wpłacali po kilkaset złotych, ale pracy nie dostali. Sprawą zajmuje się kaliska policja, pod nadzorem prokuratury

Przed biurem pośrednictwa pracy Martin Werk w Kaliszu, którego właścicielem był nauczyciel, spotykają się poszkodowani. Para z Kalisza miała jechać do pracy w marcu. Podpisali umowy i wpłacili po 400 zł za tłumaczenia CV i po 550 zł za koordynatora. – Mijały tygodnie wodzenia za nos, ale do żadnego wyjazdu nie doszło. Kiedy poszliśmy do firmy, to był tam już tłum ludzi. Wszyscy domagają się zwrotu pieniędzy – mówi Kamil.

Czytaj też: Lewa fucha nauczyciela ze Zdun

Daniel z Koźminka pod Kaliszem miał wyjechać do pracy jeszcze w grudniu. Termin wiele razy przekładano. – Nie miałem już za co żyć, bo wziąłem z pracy bezpłatny urlop – mówi. Udało mu się wyjechać na początku kwietnia, ale wrócił po trzech tygodniach. – Nie było żadnego koordynatora. Holender nie chciał żadnych tłumaczeń dokumentów. Zakwaterowali nas w szopie – mówi. Chce zwrotu pieniędzy z kaliskiej firmy.

Marcin Gniazdowski ze Zdun twierdzi, że nauczyciel brał też zaliczki na transport. – Poza tłumaczeniem i koordynatorem, wziął ode mnie i brata po 300 zł za przejazd busem. Oszukał nas, choć jesteśmy z tej samej miejscowości – mówi. Dodaje, że jedzie teraz do pracy w Holandii z innej firmy. – Nie muszę tłumaczyć żadnych dokumentów. Płacę tylko za przelot – twierdzi.

Danuta Jankowska spod Krotoszyna prosi nas, by ostrzec innych. – Oferowali mi pracę przy pieczarkach. Miałam jechać w kwietniu. Ostatnie pieniądze wysupłałam, a ten pan mnie nabrał. Takie postępowanie jest niemoralne. Jak on może być nauczycielem? – pyta.

Przed biurem w Kaliszu zastała ok. 50 osób. Okazało się, że niektórzy czekają na wyjazd od listopada. Z koleżanką poszły na policję w Krotoszynie, ale odesłano je do Kalisza. – Policjant powiedział, że umowa jest tak skonstruowana, że pieniędzy nie odzyskamy. Jeżdżenie do Kalisza też kosztuje – mówi Barbara Wiencek.

Sebastian Taranek, rzecznik kaliskiej policji, zapewnia, że poszkodowani nie muszą przyjeżdżać do Kalisza. – Komendy w miejscu zamieszkania poszkodowanych mają obowiązek przyjąć zawiadomienie, przesłuchać te osoby i przesłać do nas materiały celem dołączenia do akt – twierdzi. Dodał, że policja sprawdza, czy właściciel, podpisując umowę, miał możliwość wywiązania się z niej. – Czy miał na tyle rozległe kontakty w Holandii, aby oferować pracę. Jeśli brał pieniądze za tłumaczenie, to musi się legitymować fakturami za tłumaczenia na kwotę taką, jaką pobrał od klientów – mówi policjant.

Rzecznik prokuratury okręgowej w Ostrowie Janusz Walczak powiedział nam, że policja przeszukała biuro, zabierając dokumenty i komputer z firmy. – W sprawie przesłuchano już ponad 20 osób – dodał.

Podczas redakcyjnej konfrontacji z poszkodowanymi, nauczyciel zrzucał winę na Holendrów za odwlekanie wyjazdów. – Wykorzystuje pan naiwność i robi krzywdę ludziom. Tak się nie postępuje. Proszę nam zwrócić pieniądze – apelowali poszkodowani. Nauczyciel obiecał oddać część pieniędzy.

Poszkodowani zgłaszają się też do szkoły w Zdunach. Dyrektor nie zamierza jednak karać nauczyciela „bo jest bez zarzutów”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ostrow.naszemiasto.pl Nasze Miasto