Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pasjonat hondy... i średniowiecza w pleszewskim szpitalu

Jacek Tomczak
Dr Artur Tarasiewcz - ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Pleszewie
Dr Artur Tarasiewcz - ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Pleszewie Jacek Tomczak
Dla medycyny ratunkowej porzucił neurologię. Gdyby posiadał wehikuł czasu, to przeniósłby się w średniowiecze, choć do pracy dojeżdża nowoczesną hondą

Ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Pleszewie dr n. med. Artur Tarasiewicz został niedawno wyróżniony prestiżową nagrodą ministra zdrowia za wybitne osiągnięcia w ratownictwie medycznym. Do Pleszewa trafił z Kalisza, gdzie pracował najpierw w pogotowiu ratunkowym, a potem w oddziale ratunkowym kaliskiego szpitala.
Jest kaliszaninem od kilku pokoleń, absolwentem Liceum Ogólnokształcącego im. Ada-ma Asnyka. Przed ukończeniem Akademii Medycznej we Wrocławiu, nigdy nie miał styczności z medycyną. – Nie pochodzę z rodziny lekarskiej, więc nie miałem takiego wyobrażenia o medycynie, jak moi koledzy, którzy na studiach kontynuowali rodzinne tradycje – mówi dr Tarasiewicz.

– Chciałem zawsze wykonywać pracę, która wiązała się z bardzo dużą odpowiedzialnością, z dużym zakresem wiedzy i to mnie w tym pociągało. Jednak nie potrafiłem sobie do końca wyobrazić pewnych aspektów tego zawodu, zarówno pozytywnych jak i negatywnych.
Dziś Artur Tarasiewicz ma nieco inne spojrzenie na medycynę. Posiada doktorat z medycyny ratunkowej i specjalizację pierwszego stopnia z neurochirurgii. Przy wyborze specjalizacji, kierował się tajnikami medycyny zabiegowej, stąd zainteresowanie neurologią (chirurgia układu nerwowego, głowy i kręgosłupa – przyp. red.) oraz nagłymi i ciężkimi stanami pacjentów, gdzie interwencja lekarza jest niezbędna niemal natychmiast. Mówi, że medycyna ratunkowa jest zaliczana do najtrudniejszych specjalizacji i może dlatego bardzo mało osób decyduje się na ratownictwo medyczne. – Swoje doświadczenia zdobywałem na karetkach pogotowia, którymi wyjeżdżało się do najcięższych przypadków. Toteż kiedy pojawiły się zręby medycyny ratunkowej, s dojrzałem do tego, by oddać się tej dziedzinie – twierdzi lekarz.

Mimo długiego stażu pracy wciąż przeżywa śmierć pacjentów. – Wbrew pozorom o wiele łatwiej było mi przeżywać zgony pacjentów, kiedy zaczynałem specjalizację i tak naprawdę nie umiałem tak dużo jak teraz, kiedy potrafię bardzo dużo zrobić, wiem co mogę i kiedy mogę zrobić, ale obrażenia, które ma pacjent są na tyle ciężkie, że nie jesteśmy przy obecnym stanie wiedzy mu pomóc – mówi dr Tarasiewicz.

W życiu prywatnym Artur Tarasiewicz jest mężem i ojcem dwóch córek. Starsza studiuje socjologię na uniwersytecie we Wrocławiu, młodsza uczęszcza do szkoły podstawowej. Poza medycyną doktor Tarasiewicz ma szeroki wachlarz zainteresowań. Po pracy najchętniej sięga po książkę. Obok literatury zawodowej, uwielbia klasykę, zwłaszcza tę współczesną. Ale jego prawdziwą pasją jest średniowiecze. – Co roku tak planuję wakacje, by pojechać tam, gdzie mogę coś jeszcze zobaczyć z tego okresu – przekonuje lekarz. – Byłem w Czechach, na południu Niemiec, w Austrii, zwiedziłem kilka katedr w Anglii, wybieram się do Francji. Gdybym mógł cofnąć zegar, to chciałbym żyć w czasach przełomu średniowiecza i renesansu, mimo, że było wtedy tyle chorób i wojen. Dla mnie jest to historycznie najciekawszy okres rozwoju człowieka, kiedy nauka zaczęła stawiać pierwsze kroki i z ciemności średniowiecza człowiek zaczął wchodzić w światło renesansu – przekonuje doktor.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto