Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna - Błąd Kolejorza: znudził się żoną

Cezary Kowalski
Ze Zbigniewem Bońkiem, byłym piłkarzem Juventusu Turyn, rozmawia Cezary Kowalski

Lech Poznań jutro gra z Juventusem Turyn o awans do 1/16 finału Ligi Europejskiej. W jakiej formie jest Pana były klub?

W bardzo dobrej, mimo pechowego remisu z Fiorentiną. Myślę, że to będzie bardzo ciężki mecz dla obu drużyn. Dla Lecha dlatego, bo pierwszy raz w tych rozgrywkach znalazł się pod presją. Wcześniej, jak się dowiedzieli, z jak poważnymi rywalami przyjdzie im się mierzyć, nikt na nich nie liczył. Mogli grać swobodnie, starając się zrobić niespodziankę. I zrobili. Fakt, że Lech w tak silnej grupie, która śmiało mogłaby tworzyć jakąś w Lidze Mistrzów, znajduje się po czterech meczach na pierwszym miejscu, musi robić wrażenie. Teraz obciążenie psychiczne będzie większe. Jak Lech gra pod ciężarem tytułu mistrza Polski w tym sezonie w lidze, to widzimy. Lech musi wygrać, ale Juventus też. Bo jednak faza grupowa to nie jest dla nich spacerek, a tak mogło im się wcześniej wydawać.

Wiele klubów z tej najwyższej półki występujących w Lidze Europejskiej traktowało te rozgrywki jako zło konieczne. Wiadomo że większe pieniądze i prestiż to jednak Liga Mistrzów.

Zgadza się, tak było zwłaszcza w tych pierwszych kolejkach, kiedy trenerzy wystawiali rezerwowe składy, oszczędzali najlepszych zawodników. Tyle że, tak summa summarum, to jednak każdy chce z tej grupy wyjść i grać dalej. Może za mniejsze pieniądze niż w Champions League, ale jednak nie za drobne. Niech na mecz przyjdzie 60 tysięcy widzów, to sama kwota za bilety plus sprzedaż praw telewizyjnych staje się przyzwoita. Jak się okazało, że ci teoretycznie najmocniejsi obudzili się dwie kolejki przed końcem z ręką w nocniku, to teraz na ostatniej prostej rzucają wszystkie siły. Dlatego będzie ciekawie w Poznaniu. Skończy się piłka plażowa.

Wierzy Pan w Lecha?

Tak, bo to bardzo fajny klub. Podoba mi się otoczka, sposób, w jaki jest budowany, to, że na każdą pozycję jest właściwie dwóch dobrych zawodników. Jedyny kamyczek, jaki mogę wrzucić do poznańskiego ogródka, to ta zmiana trenera. Nie powinno być tak, że po pierwszych niepowodzeniach wyrzuca się trenera, który jest twórcą wcześniejszych sukcesów. Uważam Jacka Zielińskiego za jednego z pięciu najlepszych trenerów i moim zdaniem mógłby śmiało dalej prowadzić Lecha. Z nim było tak jak z tą żona, którą zdradza się po paru latach tylko dlatego, że się znudziła. No ale, generalnie, Lech mi się bardzo podoba. Obok Zawiszy i Widzewa należy do moich ulubionych polskich klubów. Całym sercem jestem za nim.


Ani trochę za Juventusem? Przecież osiągnął Pan w Turynie swoje największe klubowe sukcesy.

Zawsze byłem za polskimi klubami, w Juve grałem zawodowo i też ten klub ma dla mnie specjalne znaczenie.

Ale kibice protestowali, kiedy miał się Pan znaleźć w galerii klubowych sław. Boniek zbyt mocno kojarzył im się z Romą.

W galerii sław i tak się znalazłem. Jakaś grupka 50- czy 60-osobowa rzeczywiście protestowała. Pewnie dlatego, że nie jestem wazeliniarzem i nie lukruję Juventusowi, kiedy gra słabo albo kibice palą gazety na trybunach. Przedstawiano mi absurdalny zarzut, że w programach telewizyjnych za mało podkreślam swoje przywiązanie do Juve. Z Romą jestem kojarzony, bo tam grałem na koniec kariery, mieszkam w Rzymie, znam wszystkich związanych z klubem. Czuję się tam jak u siebie. A do tej garstki ekstremistów z Turynu mogę powiedzieć zgodnie z modą, jaką wprowadził ostatnio w Polsce Franek Smuda: Ch, trzy kropki, z nimi (śmiech).

Trener Juventusu Luigi Del Neri powiedział ostatnio, że walczy o mistrzostwo. Możliwe, aby dogonił rozpędzony Milan?

Po latach przewagi Interu stawka wśród tych tradycyjnie najlepszych klubów włoskich znów się wyrównała. Milan, Inter, Juve albo Roma zdobędą scudetto. Tak, Juventus ma szanse, jak najbardziej. Jest znacznie mocniejszy niż w zeszłym roku. Szkoda, że Lechowi nie udało się wygrać w pierwszym meczu w Turynie. Była na to ogromna szansa, prowadziliśmy 2:0. Gdyby tak się stało, to o jutrzejszym meczu w Poznaniu rozmawialibyśmy w kategoriach towarzyskich. Z drugiej strony, przed końcem roku mamy jeszcze dzięki Lechowi ogromne emocje. Reprezentacja Polski nie gra teraz o nic poważnego, więc w związku z tym, i nie tylko, wzruszeń nam nie dostarcza.

A propos reprezentacji. Podoba się Panu pomysł z naturalizacją obrońcy Lecha Manuela Arboledy?

Jeśli Kolumbijczyk będzie miał polski paszport, to nie mam nic przeciwko temu, aby grał dla kadry. Mogą w niej grać wszyscy z polskim obywatelstwem. Ktoś tam na górze powinien jednak zdać sobie sprawę, że przyznawanie polskich paszportów nie zbawi polskiej piłki. Reprezentacja to jest wierzchołek. A pracę trzeba zacząć od podstaw. Od szkolenia, do tego się trzeba brać, a nie kwestie odpowiedniego wypełniania dokumentów dla obcokrajowców, którzy mają stać się Polakami. W sumie to wypada się cieszyć, że tych obywatelstw nie przyznaje PZPN. Wtedy by dopiero się działo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto