W premierowym secie AZS zdominował swoich rywali pod każdym względem i nie dawał im nic do powiedzenia. Colman grał nie do poznania, a przy stanie 3:9 miał już wykorzystane dwie przerwy. Błędy w przyjęciu, złe wykończenie ataków, nieporadność w rozegraniu stanowiły prawdziwą pożywkę dla „Akademików”, którzy po natarciuPiotra Janiaka prowadzili już 18:7, by ostatecznie zwyciężyć 25:16.
W drugiej partii kaliszanie nieco uspokoili swoją grę co zaowocowało dokładnością i korzystnymi rezultatami. Gdy strata powiększyła się do czterech oczek (6:10) trener Damian Lisiecki poprosił o przerwę. Dało to piorunujący efekt, bo chwilę później dystans zmalał do jednego punktu (9:10). Colman zażarcie trzymał się prowadzenia i długo nie pozwalał wyrównać. Jednak po przekroczeniu linii przez Adama Łukasika był remis 17:17, a chwile później poznaniacy objęli prowadzenie 20:19. Przestój w grze pozbawił Colmana szansy na urwanie seta. Dobrze wykończona kontra przez Janiaka rozstrzygnęła bój przy stanie 25:21.
Na początku trzeciej części kaliszanie walczyli i prowadzili 4:1 po świetnym serwisie Marina Janczaka. Następnie gra się wyrównała, a od stanu 10:10 przewagę mieli już tylko miejscowi, którzy po autowym ataku Krzysztofa Porady prowadzili już 17:12. Colman nie powiedział ostatniego słowa, a po tym jak Marcin Melnarowicz posłał piłkę poza boisko strata zmalała do dwóch oczek (18:16). AZS nie uległ naporowi i pewnie wygrał tą partię do 20, a cały mecz 3:0.
-Niestety moi zawodnicy zbytnio odczuwali presję tych spotkań i nie poradzili sobie z nią tak jak powinni. Graliśmy niezwykle słabo, a teraz jesteśmy w ciężkiej sytuacji, ale nie beznadziejnej. Wciąż jesteśmy w stanie sprawić sensację i to powalczymy. By jednak o tym myśleć, trzeba się podnieść – oznajmia trener – Marian Durlej.
-Naprawdę nie wiem co się z nami stało. Poznań znakomicie nas rozczytywał. U nas z kolei nic ze sobą nie współgrało. Jak było przyjęcie to nie było ataku i na odwrót – denerwował się libero – Marcin Wroniecki.
Teraz rywalizacja przenosi się do hali przy ulicy Łódzkiej w Kaliszu, która ze względu na nisko położony sufit jest takim samym atutem dla gospodarzy jak hala na Morasku. By jednak przedłużyć nadzieje na sukces Colman musi wygrać dwa mecze u siebie, bo w przypadku jednej porażki definitywnie żegna się z awansem. Przypomnijmy, że do awansu potrzeba trzech zwycięstw.
AZS UAM Poznań - Colman Kalisz 3:0 (25:16, 25:21, 25:21)
AZS: Kaczmarek, Obuchowicz, Domonik, Murdzia, Lisiecki, Janiak, Nieboj (libero)
Colman: Spychała, Lipa, Janczak, Melnarowicz, Łukasik, Porada, Wroniecki (libero) oraz Kowalewski, Lis, Skadłubowicz, Sęk.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?