Po wysokim zwycięstwie kaliszan w poprzedniej kolejce w Tarnowie Podgórnym kibice liczyli na kolejną wygraną ze zespołem z czuba tabeli. Ale goście z Gniezna sprawili gospodarzom zimny prysznic.
Początek spotkania był wyrównany, a kaliszanie powoli się rozpędzali. Dzięki skutecznym rzutom z dystansu w drugiej kwarcie zdołali wyjść na 12-punktową przewagę. Przed gwizdkiem na przerwę zaczęli jednak trwonić ten dorobek. Na rozegraniu zupełnie pogubił się Patryk Michaś, który dwukrotnie odegrał piłkę prosto w ręce przeciwników, a ci zdobywali punkty „za darmo”. Ostatecznie po dwóch kwartach MKS prowadził 43:35.
Po przerwie przyjezdni ruszyli do odrabiania strat. Szybko udało im się zniwelować przewagę MKS-u. Cztery celne rzuty z rzędu za trzy punkty pozwoliły ekipie z Gniezna wyjść na prowadzenie. Udało się je jeszcze odzyskać po celnej trójce Artura Mrówczyńskiego (53:51), ale później przez kolejne cztery minuty kaliszanie nie byli w stanie zdobyć nawet punktu. MKS nie mógł znaleźć sposobu na rozbicie obrony strefowej drużyny z Gniezna. Na dodatek mimo znacznej przewagi wzrostu wysocy gracze kaliskiej drużyny byli zupełnie niewidoczni. Emocji nie zabrakło w końcówce, ale ostatecznie komplet punktów zainkasowała niepokonana jak dotąd drużyna z pierwszej stolicy Polski.
Według Piotra Czaski, trenera MKS-u Kalisz, o przegranej zdecydowało słabe podejście do spotkania, a także brak koncentracji i dużo błędów. Zawodnicy z Kalisza w całym meczu zanotowali aż 19 strat.
- Wydawało nam się, że po ostatnich dwóch meczach wszystko wróciło do normy, ale jeśli chce się walczyć o najwyższe cele, to trzeba być skupionym na wszystkich spotkaniach od pierwszej do ostatniej minuty – mówi Piotr Czaska, trener MKS Kalisz. – Na usprawiedliwienie mogę dodać to, że pojawiają się w składzie problemy. W ubiegłym tygodniu z różnych powodów nie trenowali dwaj podstawowi wysocy zawodnicy, co momentalnie się odbiło na wyniku. Byliśmy znacznie wyższym zespołem niż Gniezno, ale praktycznie tego nie wykorzystaliśmy.
Dodatkowo z przyczyn osobistych od początku meczu nie mógł zagrać Łukasz Wojciechowski, jeden z czołowych strzelców MKS. Pojawił się on na parkiecie dopiero w drugiej połowie.
- Kalisz był faworytem tegorocznych rozgrywek, zwłaszcza pod względem kadrowym i nadal wydaje się być jednym z groźniejszych rywali zwłaszcza w swojej hali – ocenił po meczy trener MKK Gniezno Arkadiusz Konowalski. – Oczywiście liczyliśmy na zwycięstwo, ale docenialiśmy rywala. Nie ukrywamy, że mamy drużynę, która może wygrać tę ligę.
- Na szczęście w tym roku mamy jeszcze jedną okazję do rehabilitacji. Już w najbliższy czwartek, 20 grudnia o godzinie 20.00 w hali Arena zagramy derbowe spotkanie ze Stalą Ostrów. W składzie ostrowskiego zespołu można na pewno spodziewać się posiłków w I-ligowego składu, zapowiada się więc ekscytujące widowisko - zachęca Jarosław Jasiukiewicz z MKS Kalisz..
MKK Gniezno - MKS Kalisz 81:78 (21:18, 22:17, 10:26, 25:20)
Punkty dla MKS Kalisz: Mrówczyński 30, Wojciechowski 11, Szymczak 11, Zyber 8, Oleszkin 6, Kowalski 6, Nowak 4, Michaś 2
Punkty dla MKK Gniezno: Golasiński 35, Dobrzycki 20, Konowalski 12, Sroczyński 7, Konwiński 5, Stszkiewicz 2.
Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!
Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
