Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pojechał do sklepu rowerem i... teraz siedzi w więzieniu

Mariusz Kurzajczyk
naszemiasto.pl
Mieszkaniec podkaliskiego Jankowa siedzi w więzieniu. Nikogo nie zabił, nie okradł, nie skrzywdził. Jechał rowerem po chleb do sąsiedniej wsi i zatrzymała go policja, a miał zakaz prowadzenia jednośladów

Historia rolnika jest równie wstrząsająca, co niewiarygodna, szczególnie w kontekście doniesień o pijanych piratach drogowych, którzy zabijają ludzi i na pasach i nie trafiają nawet do aresztu tymczasowego. On sam, jego rodzina i sąsiedzi nie rozumieją, o co w tym wszystkim chodzi, bo przecież Józef to dobry, spokojny a do tego schorowany człowiek, który życie poświęcił, żeby zajmować się niepełnosprawnym synem.

Cała sprawa miała swój początek w 2009 roku. Józef wracał do domu rowerem. Teraz już nawet nikt nie pamięta skąd. Prawdopodobnie z najbliższego sklepu w sąsiedniej wiosce, do którego ma z domu 2,5 kilometra. Pewnie, że mógłby się wybrać na piechotę, ale po wypadku ma uszkodzony staw biodrowy. Śruba wzmacnia kość, ale nie ułatwia chodzenia. Miał pecha, bo zatrzymała go policja. Specjalnie się nie stawiał, dmuchnął w balonik i trafił przed sąd. Decyzja mogła być tylko jedna: dostał grzywnę i zakaz prowadzenia pojazdów rowerowych przez trzy lata. Długo, szczególnie gdy mieszka się we wsi "na końcu świata", kilka kilometrów od sklepu, mając pod opieką dorosłego, ale chorego syna.

Opisując tę historię, warto wspomnieć kilka zdań o całej rodzinie Józefa. Sąsiedzi charakteryzują ich krótko: "Ludzie, którzy sobie nie radzą". Faktycznie jakoś sobie radzą, ale tylko tyle, żeby przeżyć. Oboje małżonkowie są na rencie - on po wypadku, ona po chorobach a na zbliżającego się do trzydziestki syna dostają zasiłek opiekuńczy. W ten sposób powstaje ich budżet rodzinny. Myliłby się ten, kto uznałby ich za osoby pasożytujące na opiece społecznej.

- To są ludzie niezaradni życiowo, ale nie należą do stałych, natrętnych bywalców opieki społecznej - tłumaczy Zuzanna Orpel, kierowniczka GOPS w Blizanowie.

Do tej pory ich życie toczyło się prosto wokół syna, który do południa był zabierany na zajęcia warsztatów terapii zajęciowych do Nowolipska, a po południu znajdował się pod opieką taty. Zupełnie niesamodzielny mężczyzna jest skazany na rodziców, a z ojcem łączy go szczególna więź. Rok po sprawie sądowej Józef znów wsiadł na rower. Inaczej się nie dało, bo w domu nie było chleba, chora żona leżała w łóżku, a on nie był w stanie przejść tych kilku kilometrów. Traf chciał, że znów zatrzymali go policjanci. Co prawda był trzeźwy, ale musieli pamiętać, że to "ich człowiek", więc sprawdzili w rejestrze i znów trafił przed sąd. Tym razem został ukarany, ale już za złamanie zakazu prowadzenia pojazdów. Wyrok był w zawieszeniu, więc Józef nie spodziewał się, jakie niesie konsekwencje. Po jakimś czasie znów policjanci zatrzymali go na rowerze. Był trzeźwy, ale nadal obowiązywał zakaz, który on raz złamał. Znów sąd i tym razem odsiadka bez zawieszenia!

- Pomogliśmy mu pisać do sądu, swoje trzy grosze dołożyła opieka społeczna i wyrok odroczono - opowiadają sąsiedzi. Odroczono, nie znaczy anulowano. W styczniu br. Józef poszedł siedzieć.

Wyrok wstrząsnął życiem mężczyzny, a jeszcze bardziej jego rodziny. Syn nie mógł zrozumieć, dlaczego nie ma taty. Dostawał napadów złości, rzucał sprzętem, wybijał szyby i trafił do szpitala psychiatrycznego. Niedawno wrócił, ale żyje naszprycowany lekami. Może i by do szpitala nie trafił, gdyby nie fakt, że żona Józefa skręciła nogę, którą usztywniono jej gipsem. O opiece nad synem nie było mowy. Obecnie rodzina jest pod stałą obserwacją Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, ma wsparcie ze strony pielęgniarki środowiskowej i sąsiadów. Nikt nie może zrozumieć, dlaczego Józef siedzi w więzieniu.

- To bulwersujące, że biedny, uczciwy człowiek trafił za kratki za jazdę rowerem. A ci co mają znajomości, bezkarnie jeżdżą po wsiach pijani samochodami - mówi kierownik Orpel.

Prawnicy tłumaczą, że sąd skazał Józefa nie za jazdę "po pijaku:", ale za złamanie zakazu sądowego. Nie respektowanie wyroku podlega karze więzienia nawet do 3 lat! Sąd przy tym nie wnika, czy człowiek jest biedny, chory i w sumie uczciwy. Albo czy ma daleko z domu do sklepu.

- Ten wyrok to oczywistość i trzeba się z nim zgodzić - tłumaczy kaliski prokurator, który jednak przyznaje, że sprawa Józefa powinna dać do myślenia zarówno tym co wykonują, jak i tym co stanowią prawo, a więc posłom. Rower jest dla wielu osób mieszkających na wsi jedynym środkiem lokomocji. Miastowy sędzia tego nie zrozumie, bo nawet bez własnego auta, co raczej się nie zdarza, może skorzystać z komunikacji miejskiej lub taksówki. Faktycznie wydając taki zakaz powinien się liczyć z tym, ze nie będzie respektowany. I wtedy wszystko zależy od policjantów, a właściwie od wyrobienia przez nich planu schwytanych "pijanych kolarzy".

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Miała 2 promile, rozbiła auto i uciekła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto