Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prawo wzięło w obronę karpia - ulubioną rybę Polaków

Michał Wroński
Co roku w okolicach świąt na polskie stoły trafia ok. 30 tys. ton karpi
Co roku w okolicach świąt na polskie stoły trafia ok. 30 tys. ton karpi Fot. Sławomir Seidler, Wojciech Gadomski
Wybierasz się do sklepu, by kupić świątecznego karpia? Licz się z tym, że odejdziesz od lady z kwitkiem. Dlaczego? Otóż stanie się tak, jeśli nie będziesz miał wiadra lub odpowiednio dużej torby foliowej. Możesz też usłyszeć, że pakując ryby do reklamówki bez wody robisz to na własną odpowiedzialność.

Uważać muszą również sprzedawcy - nie wolno im zabić karpia, jeśli w pobliżu znajdują się dzieci. Wszystko przez znowelizowaną w tym roku ustawę o ochronie zwierząt. W poprawionym kształcie daje ona rybom takie same prawa, jakie posiadają inne kręgowce.

- Od trzech lat zabiegaliśmy o wprowadzenie tych zmian - podkreśla Jacek Bożek z bielskiego klubu ekologicznego Gaja. Jak dodaje, celem kierowanej przez niego organizacji jest zniechęcenie Polaków do kupowania w okresie przedświątecznym żywych karpi.

- Innych ryb jakoś nikt nie zabiera żywych ze sklepu. Czemu więc karp ma być wyjątkiem i cierpieć podczas transportu? - pyta Bożek.

Ekolodzy mają spore szanse, by dopiąć swego. Nie dlatego jednak, że z dnia na dzień zwiększy się wrażliwość handlujących rybami, bądź Polacy zgodnie przejdą na wegetarianizm. Raczej dla świętego spokoju. Najbardziej widocznym efektem zmian w przepisach jest bowiem kompletny... bałagan. Co wolno, a czego nie, i co grozi za złamanie nowych wytycznych - opinie są podzielone i to nawet wśród pracowników tych samych instytucji!

Główny lekarz weterynarii już w połowie grudnia przypominał, że sprzedający karpie mogą zabijać je wyłącznie uderzeniem w głowę. Powinno się to odbywać w wydzielonym miejscu (np. za parawanem), a dokonujący tego winien mieć skończone 18 lat i minimum wykształcenie zasadnicze zawodowe. Zabijaniu karpia absolutnie nie mogą przyglądać się dzieci. Złamanie tego zakazu może się skończyć grzywną, ograniczeniem lub nawet pozbawieniem wolności. Do tego momentu przeforsowane przez ekologów zmiany są jeszcze w miarę przejrzyste. Dalej jest już tylko gorzej. Z komunikatu głównego lekarza weterynarii można dowiedzieć się, iż sposób pakowania karpi musi "uwzględniać dobrostan zwierząt oraz wykluczać narażanie ich na niepotrzebne cierpienie". Dlatego też kupującym ryby zaleca się transportować je do do-mu w wiaderkach lub wypełnionych wodą reklamówkach. Co jeśli tego nie zrobią? Tego już oświadczenie nie precyzuje. Zadzwoniliśmy więc z tym pytaniem do Głównego Inspektoratu Weterynarii.

- To w interesie kupującego jest, aby dostarczyć żywą rybę do domu - odpowiedział nam jeden z pracowników GIW. Jak podkreślił, spakowanie karpia do reklamówki bez wody nie musi automatycznie stanowić złamania Ustawy o ochronie zwierząt (bo kupujący może mieszkać tuż obok sklepu, a podczas tak krótkiego transportu ryba na pewno nie ucierpi), choć przypomniał zarazem, że Inspekcja nadzoruje punkty, gdzie odbywa się sprzedaż i ubój karpi. Tą ostatnią deklaracją pewnie zdziwiony byłby Tadeusz Sarna, dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Katowicach.

- Nas interesują przede wszystkim warunki przewozu zwierząt do sklepu. Handlem zajmuje się Inspekcja Sanitarna. A zmiany w przepisach? Wszystko jest po staremu - przekonywał nas dyrektor Sarna. - Nadzorujemy stan sanitarny przetworzonej żywności. Temat karpi to rzecz Inspektoratu Weterynarii - usłyszeliśmy chwilę później od Beaty Kempy, rzeczniczki Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.

Wynika z tego, że do kontroli warunków sprzedaży świątecznych karpi w praktyce nie poczuwa się nikt. Mimo to nagabywane przez ekologów sieci handlowe "prewencyjnie" wprowadziły pewne obostrzenia na stoiskach rybnych.

- Instruujemy pracowników, aby zalecali klientom przenoszenie żywych ryb w pojemnikach z wodą. Klienci mogą też kupić specjalne atestowane pojemniki, w których mogą przewieźć świąteczne ryby do swoich domów - mówi Michał Kubajek, rzecznik Tesco Polska.

Podobną strategię przyjęły inne sieci. W niektórych sklepach kupujący karpia klienci mogą zobaczyć napis, iż ładując ryby do reklamówki bez wody, robią to na własną odpowiedzialność. W hipermarketach Auchan nie ma nawet takiej możliwości.

- Nie sprzedajemy klientom karpi do ich własnych reklamówek. Kupujący ryby mogą otrzymać gratis przezroczyste worki w rozmiarze XXL lub kupić wiaderko - informuje Dorota Patejko, rzeczniczka sieci.

Na ile takie rozwiązania faktycznie poprawiają "dobrostan" świątecznych karpi, pozostaje sprawą dyskusyjną. Wątpliwości potęgują obserwacje naszych Czytelników. - Większość wiaderek nie jest w stanie pomieścić nawet jednego karpia (...) Widziałam, jak pracownik Auchan na siłę dociskał dekiel od wiadra, z którego wystawała głowa ryby (...) nie będę opisywać, co się stało z głową tego żywego karpia - pisze do nas Czytelniczka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto