Prokuratura Rejonowa w Kaliszu zarzuciła właścicielce pseudohodowli znęcanie się nad psami różnych ras poprzez narażenie ich na utratę zdrowia w wyniku rażącego niechlujstwa i zaniedbania w postaci niezapewnienia im właściwej opieki, dostępu do wody i prawidłowego karmienia, utrzymywania psów w niewłaściwych warunkach bytowania. Taka sytuacja miała trwać przynajmniej od marca 2015 do marca 2017 roku.
Według śledczych, psy przetrzymywane były w klatkach bez możliwości swobodnego poruszania się i zachowania naturalnej pozycji, a także wystawione były na działanie warunków atmosferycznych zagrażających ich zdrowiu w stopniu znacznym.
Anna M. został oskarżona o popełnienie występku z art. 35 ust 1 a ustawy o ochronie zwierząt, co zagrożone jest karą grzywny, ograniczenia wolności, lub pozbawienia wolności do 2 lat.
Sprawa wyszła na jaw w marcu ubiegłego roku. W listopadzie Anna M. została skazana wyrokiem nakazowym karę 1 roku ograniczenia wolności polegającej na wykonywaniu nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 40 godzin miesięcznie. Jednocześnie zgodnie z wnioskiem prokuratora, sąd orzekł wobec oskarżonej maksymalny 10 letni zakaz posiadania zwierząt oraz prowadzenia działalności polegającej na hodowli zwierząt. Kobieta została obciążona kosztami postępowania i miała zapłacić nawiązkę w wysokości 10 tysięcy zł na rzecz schroniska dla bezdomnych zwierząt w Kaliszu.
Oskarżona nie zgodziła się z takim rozstrzygnięciem i sprawa trafiła na wokandę, a proces toczy się w normalnym trybie. W piątek odbyła się pierwsza rozprawa. Anna M. nie przyznała się do winy. Jak twierdzi, nie znęcała się nad psami, a jedynie mogła je zaniedbać podczas swojej choroby. Przez około miesiąc nie była w stanie zajmować się hodowlą i wyręczał ją w tym mąż, z którym była w separacji.Wcześniej pojawiała się na miejscu regularnie.
- Wypuszczałam psy z klatek, aby mogły się wybiegać. Na noc były wpuszczane do domu - twierdzi Anna M. i zapewnia, że zwierzęta były pod kontrolą lekarza weterynarii, który miał się pojawiać na terenie hodowli raz lub dwa razy w miesiącu. - Psy miały zapewnione odpowiednie wyżywienie. W czasie mojej choroby mogły mieć jedynie ni posprzątane oraz nie było zabiegów pielęgnacyjnych.
Psy miały być przetrzymywane w klatach wyłącznie dla ich bezpieczeństwa. Według kobiety, było to dopuszczalne. Swoją wiedzę na temat hodowli opierała na książkach oraz z internetu.
Innego zdania na temat sytuacji zwierząt i postawy właścicielki hodowli psów są przedstawiciele kaliskiego Stowarzyszenia Help Animal, którzy ujawnili całą sprawę.
- Psy były w tragicznych warunkach. Zwierzęta trzymane w klatkach nie miały się gdzie schronić. Były skołtunione, a w ich sierści były pozasychane odchody. Ogon jednego z psów był w stanie rozkładu. To tylko świadczy o tym, że zaniedbania miały okres długotrwały. część psów znajdowała się w klatkach dla królików. Podobne widziałam tylko podczas kontroli ferm zwierząt futerkowych - mówiła przed sądem Anna Małecka z kaliskich "animalsów".
Po interwencji kaliskiego stowarzyszenia ponad setka psów zostało odebranych Annie M. Zwierzęta trafiły do schroniska w Wojtyszkach i miały zostać przeznaczone do adopcji. Tak się nie stało, bo ich właścicielka postanowiła je odzyskać. Postępowanie trwa.
Byłeś świadkiem interesującego wydarzenia? Napisz do nas: [email protected]
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?