Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Region - Lasy zmieniają się w wielkie śmietnisko.

Elżbieta Bielewicz
Elżbieta Bielewicz
Wraz z wiosną w lasach pojawiają się dzikie wysypiska śmieci. Rosną szybciej od świerków, sosen i jodeł. Tym bardziej że te ostatnie często padają pod siekierami złodziei drewna.

Jak się jednak okazuje, nawet przy najlepszych chęciach, strażnicy leśni (najczęściej po dwie osoby na nadleśnictwo) nie są w stanie skutecznie kontrolować podległych im terenów, a mandaty nie odstraszają śmieciarzy. Czy więc leśni wandale mogą czuć się bezkarni?

- Sprzątamy nawet kilka razy w miesiącu - mówi Stanisław Janeczkowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Antonin. - Czasem po południu wywieziemy śmieci, a już rano pojawiają się nowe. W ubiegłym roku wydaliśmy na sprzątanie lasu 10 tysięcy złotych i zebraliśmy około 100 metrów sześciennych śmieci!
Im większy las, tym więcej śmieci, a ludzie wyrzucają tam dosłownie wszystko - radia, stare odbiorniki TV, kanapy, części samochodowe, gruz. Czy, jak to było w Nadleśnictwie Antonin - nawet worki z posegregowanymi odpadami, a także rozebrane poszycie dachowe z azbestu czy chemikalia.

Niestety, tylko sporadycznie udaje się namierzyć sprawcę i ukarać go mandatem (maksymalnie 500 zł). A np. przy chemikaliach, gdy trzeba zabezpieczyć teren czy zrekultywować grunt, straty, także dla środowiska, wielokrotnie przekraczają kwotę mandatu! Znalezienie właściciela śmieci nie jest proste. Na sto osób, które zaśmiecają las, zaledwie 10-15 procent z nich jest za to karanych.
- Czasem się uda na podstawie dokumentów znalezionych w śmieciach odszukać sprawcę, ale tylko incydentalnie - mówi Jarosław Turowski, inspektor nadzoru z Nadleśnictwa Kalisz. Gdy na przykład znaleźliśmy adres firmy, która wyrzuciła w lesie sporą ilość folii, okazało się, że ta już nie istnieje.

Może więc dobrym sposobem na leśnych śmieciarzy byłyby kamery instalowane w dziuplach, budkach lęgowych, czy krzakach, wyposażone w czujniki ruchu?
- Stosowano już taki monitoring w regionie - głównie, by zapobiegać kradzieżom drewna, które też są wielkim problemem - przypomina Marcin Dera, strażnik leśny Nadleśnictwa Antonin. - Ale nie zawsze to się sprawdzało w praktyce. Sprzęt taki wymaga konserwacji i stałej obsługi, ponadto działa sprawnie jedynie w określonych warunkach atmosferycznych. Często więc obraz był złej jakości albo nic się nie zarejestrowało.

Sprzęt taki jest też dość kosztowny. Jeden zestaw to wydatek do 1500 złotych. Aby przedsięwzięcie przyniosło zamierzone efekty, potrzeba kilku lub kilkunastu zestawów. Nic więc dziwnego, że nadleśnictwa w naszym regionie, jak dotąd, podchodzą do tego pomysłu z rezerwą, stosując - jak mi powiedziano, na przykład w Przedborowie - swoje sposoby, których dla dobra sprawy lepiej nie ujawniać.

Tyle że sposoby te nie zawsze są skuteczne, skoro dzikich wysypisk przybywa, a drzew w lesie ubywa. A może po prostu trzeba coś zmienić w naszych głowach? W końcu lasu nie niszczą krasnoludki...

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto