W sprawie sześciu kaliszan interweniują ich rodziny oraz władze firmy.
- Do MSZ dodzwonić się praktycznie graniczy z niemożliwością, to samo z LOT-em - mówi pani Sylwia, żona jednego z pracowników.
Mężczyźni, by zwiększyć swoje szanse na wyjazd z Arabii, są w drodze do stolicy kraju - Rijadu, nikt nie daje im jednak nadziei na szybkie rozwiązanie problemu.
- Konsul rozkłada ręce. W tym momencie odbijamy się od ściany do ściany. Będą czekać w Rijadzie. Firma wykupiła im hotel i na razie w nim pozostaną - dodaje pani Sylwia.
Mężczyźni mieli już wykupiony lot do Londynu, jednak tuż przed odlotem kurs został odwołany.
- O godz. 18.00 ogłosili, że następnego dnia o 11.00 zamykają granice. Lot do Londynu był na 13.30. Mówiono im, że ten lot się odbędzie. Dwie godziny przed lotem odwołali wszystko. Zostawili ich tak, jak stali. Arabia dała za mało czasu, żeby móc stamtąd uciec. Pisaliśmy do ambasad Francji, Niemiec czy Anglii, gdyby oni organizowali jakieś loty powrotne dla swoich obywateli, czy mogliby naszych zabrać. Wszyscy odpisali, że nie - mówi kobieta.
Rodziny planowały wynająć prywatny transport do oddalonego o 900 km Abu Zabi, skąd LOT planuje zabrać Polaków. Żadna z tych firm nie odpisała.
Szef grupy pracowników napisał do kancelarii premiera z prośbą o stworzenie połączonego lotu czarterowego na trasie Polska-Arabia Saudyjska-Zjednoczone Emiraty Arabskie. Zaoferował pokrycie kosztów z własnej kieszeni.
Oprócz pracowników z Kalisza, w Arabii Saudyjskiej znajduje się jeszcze co najmniej 20 osób, które są w podobnej sytuacji.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?