Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wkrótce wyrok w procesie wiceprezydenta Kalisza Daniela Sztandery

AND
Daniel Sztandera i jego bratanek przysłuchują się wyjaśnieniom biegłego Leona Skóry
Daniel Sztandera i jego bratanek przysłuchują się wyjaśnieniom biegłego Leona Skóry Andrzej Kurzyński ©
Przed kaliskim Sądem Okręgowym dobiega już końca proces wiceprezydenta Kalisza Daniela Sztandery i jego bratanka, którzy oskarżeni są m.in. o przestępstwa gospodarcze. W środę sąd przesłuchał główną księgową firmy oraz troje biegłych. W połowie lutego wygłoszone zostaną mowy końcowe, po których będzie mógł zapaść wyrok.

Przypomnijmy, że Sztandera zanim trafił do ratusza był przedsiębiorcą zajmującym się poligrafią. Wykonywał nadruki na opakowaniach, a jego odbiorcami były takie firmy jak Winiary, Dr Oetker, Augusto, czy Koral. Pod koniec lat 90-tych, w wyniku kryzysu na rynku rosyjskim spółka miała coraz mniej zamówień i coraz większe trudności finansowe. Szefostwo starało się jednak za wszelką cenę ratować firmę. Prokuratura utrzymuje jednak, że Sztandera, jako jej prezes mógł przy tej okazji zatajać fakt utraty płynności finansowej i niewypłacalności spółki oraz że mógł on nie regulować płatności wobec dłużników, czy też dokonać przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów. Zdaniem prokuratury, Daniel Sztandera miał się dopuścić oszustw na kwoty od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. On sam wszystkiemu zaprzecza. Twierdzi, że zarzuty są wyssane z palca.

- Jeśli były opóźnienia w płatnościach, to były spowodowane tym, że miałem swoich dłużników, którzy mi nie zapłacili - tłumaczył przed sądem Daniel Sztandera i dodaje, że nie było mowy o celowym działaniu na czyjąś niekorzyść.

Według Leona Skóry, biegłego rewidenta i ekonomisty z Łodzi, spółka kierowana przez obecnego wiceprezydenta Kalisza już w 1999 r. była zagrożona niewypłacalnością. Jej dane finansowe wskazują, że najpóźniej w kwietniu 2002 r. właściciele powinni złożyć wniosek o upadłość bądź o wszczęcie postępowania układowego z wierzycielami. Nastąpiło to dopiero rok później, kiedy firmą kierował już bratanek Daniela Sztandery.

- Była to spółka o cienkich podstawach kapitałowych, która nie była dochodowa - ocenia drugi z biegłych, prof. Wiktor Gabrusewicz z Poznania.

Z jego wyliczeń wynika, że między 1999 a 2003 rokiem majątek firmy pomniejszył się aż o 75 proc. z 880 tys. zł do 240 tys. zł, przy czym zobowiązania wzrosły z 880 tys. zł do ponad miliona zł.

- W 2003 r. zobowiązania przekroczyły więc majątek o prawie 800 tys. zł. Nie wiem z czego to można było spłacić - skwitował biegły.

Zdaniem rewidentów niewłaściwie przygotowywano też roczne raporty finansowe. Nie wykazywano w nich tak zwanej rezerwy na należności (od 1 stycznia 2002 roku był to odpis aktualizacyjny). W ten sposób spółka wykazywała niewielki zysk, gdy tymczasem bilans powinien zamykać się sporą stratą.

Sztandera kierował spółką do listopada 2002 roku. By ją ratować zaciągnął nawet kredyt pod hipotekę własnego domu. Ostatecznie spłacił go z pensji wiceprezydenta miasta. Pytany przez nas po zakończeniu poprzedniej rozprawy, czy jest spokojny o rozstrzygnięcie procesu, odpowiedział, że nie, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto