Z Michałem i Marleną spotykam się w czwartek o godzinie 16.30 w klasztorze oo. Franciszkanów przy ul. Sukienniczej 7 w Kaliszu. Właśnie o tej godzinie rozpoczyna się cotygodniowy dyżur przedstawicieli dwóch wspólnot – Al-Anon i Anonimowych Alkoholików. Marlena uprzedza mnie, że możliwe, że nikt nie przyjdzie, ale czekają tutaj zawsze, bo nigdy nie wiadomo kiedy uda się pomóc choć jednej osobie. Marlena należy do wspólnoty Al-Anon, czyli grupy krewnych i przyjaciół alkoholików.
To wspólnota osób, które są współuzależnione, które chcą chronić alkoholika, a niepotrzebnie robią krzywdę sobie i jemu, W naszej wspólnocie chodzi o to, żeby znaleźć czas dla siebie i nie katować się tym co robi osoba uzależniona. Osoby współuzależnione nie mają czasu dla siebie, wypełniają obowiązki za tę osobę uzależnioną, chodzą nawet same po alkohol, żeby ta osoba nie pokazywała się nigdzie. W naszej wspólnocie musimy sobie uświadomić, że nie jesteśmy osobami, które są odpowiedzialne za to, że ta druga osoba pije. Tak naprawdę jak sobie uświadomimy, że możemy w jakiś sposób pomagać, ale nie szkodząc jednocześnie to jest to nasz STOP. Jak zaczyna nam przeszkadzać, że druga osoba tak nagminnie pije to szukamy pomocy w Al-Anon. Uczymy się czerpać radość z tego jednego dnia, bo z czynnym alkoholikiem nie da się nic więcej zaplanować. My musimy dbać o siebie. Możemy postawić osobie uzależnionej warunek, ale to zazwyczaj nie działa – mówi Marlena.
Trzeba odbić się od dna
Choć Michał, który zmagał się z chorobą alkoholową mówi, że dla niego największym bodźcem do zmiany był moment, w którym żona wyrzuciła go z domu.
Ja wtedy byłem nieszczęśliwy, obraziłem się. Na tamten czas mi to nie pomogło, ale w perspektywie czasu wiem, że stwarzanie osobie chorej komfortu, czyli kłamanie, tuszowanie problemów, wszystko to, co robią osoby współuzależnione z miłości do osoby chorej nic nie daje. Najbliższe nam osoby stają się naszymi największymi wrogami – wyjaśnia Michał.
Alkoholik najczęściej nie widzi swojego problemu, ale jedyną osobą, która może zdiagnozować chorobę jest zazwyczaj on sam.
Dlatego jest to tak ciężka choroba. Terapia z przymusu niewiele daje. Dlatego w całym mechanizmie wspólnoty AA bardzo ważne jest osiągnięcie dna. Dla kogoś to będzie komornik dla innych żona, która wyrzuca z domu lub leżenie pod sklepem we własnych ekstrementach. Trzeba mocno się poobdzierać, osiągnąć dno, żeby się od niego odbić– wymienia Michał.
Ulotki z informacjami dla bliskich osób pijących rozchodzi się w mgnieniu oka, ale niestety potem odzewu niestety nie ma. A jak przekonują członkowie wspólnoty, ten kto rozpocznie terapię ma duże szanse na sukces.
Mamy bardzo prosty program tylko dla bardzo skomplikowanych ludzi. – podkreśla Michał.
Warto spróbować zrobić pierwszy krok ze wspólnotami, które czekają u oo. Franciszkanów. Anonimowość jest gwarantowana.
ZOBACZ TAKŻE:
Polub nas na FB
Obserwuj nas także na Google News
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?