Przypomnijmy, że sprzedaż 20 tysięcy wybitych przez Mennicę Polską zaczęła się 12 maja. - Stały takie kolejki, że musieliśmy ograniczyć sprzedaż denarów. Ustaliliśmy, że jedna osoba może kupić najwyżej dziesięć monet - mówi Dembiniok. - I obserwowaliśmy nawet, że niektóre osoby, stały w kolejce po denary pięć, sześć razy - opowiada o sytuacjach w życiu muzealnika ogromnie rzadko spotykanych.
Lokalne pieniądze kupowali przede wszystkim chorzowianie, wśród nich było wielu emigrantów. Drugą grupą kupujących byli numizmatycy. - Wiele miast wydaje swoje pieniądze, nawet po kilka razy. Słyszałem, że dlatego kolekcjonerzy decydują się na specjalizację i zbierają tego typu monety tylko z jednego regionu - wyjaśnia Dembiniok.
Czy w takim razie 4 chorzowskie denary z wizerunkiem budynku poczty warto trzymać na posag dla wnuczki? - Wkrótce po rozpoczęciu sprzedaży, denary kosztowały 6-7 złotych. Myślę, że ta cena nie wzrośnie. Na rynku jest 20 tys. takich monet - studzi Dembiniok. Denar jest przede wszystkim wyjątkową pamiątką. A dzięki zarobionym dzięki tej akcji pieniądzom, nasze muzeum mogło sobie pozwolić m.in. na kupno wyjątkowo cennego eksponatu. - Kupiliśmy bardzo rzadką, pierwszą złotą śląską monetę - mówi Dembiniok. - To floren Wacława I księcia legnicko-brzeskiego z około 1350 roku.
Moneta jest leciutka (3,45 grama) i mała (21 mm średnicy). Po jednej jej stronie jest florencka lilijka, po drugiej - św. Jan. Jego wizerunek na florenie można tłumaczyć choćby tym, że jest patronem katedry we Wrocławiu.
Floren jeszcze nie jest eksponowany. Najpewniej zobaczymy go dopiero w przyszłym roku i to też przez krótki czas. Ze względów bezpieczeństwa zastąpi go kopia.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?