6 stycznia do szpitala w Kaliszu trafił pacjent z ostrym zawałem. Tuż po przyjęciu, zamiast na stół operacyjny został w ciężkim stanie odesłany do... szpitala w Pleszewie. Tutaj jednak podczas próby otwarcia tętnicy, w której powstał zator zmarł.
- Przy zawale czas odgrywa bardzo istotną rolę. Jako ordynatorowi oddziału w Pleszewie, jest mi przykro, że pacjenci nie są ,,załatwiani’’ na miejscu w Kaliszu, ale są przewożeni do mojego szpitala. Chorzy tracą kawałek mięśnia sercowego, ponieważ opóźnienie w dotarciu do szpitala jest większe - tłumaczy dr Tomasz Wardęga, ordynator oddziału kardiologicznego w pleszewskim szpitalu.
Lekarz podkreśla, że w tym konkretnym przypadku pacjent był już w bardzo ciężkim stanie. Do Pleszewa trafił zaintubowany i był podłączony pod respirator. Wcześniej był reanimowany w domu.
- Trudno jednoznacznie powiedzieć, że gdyby trafił natychmiast do pracowni hemodynamiki w Kaliszu, to by przeżył - dodaje dr Wardęga. - Koledzy w Kaliszu mają naprawdę bardzo dobry zespół, a tak duże miasto musi mieć czynną pracownię. Trzeba pamiętać, że wcześniej takiej nie było w Pleszewie i pacjenci trafiali do Kalisza, czy Jarocina.
Paweł Gawroński, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu potwierdza, że kilka dni temu doszło do zgonu pacjenta z ciężkim zawałem.
- Nie wiązałbym jednak tej sytuacji z faktem, że pracownia hemodynamiki była akurat nieczynna - tłumaczy rzecznik. - Już wcześniej zdarzało się, że z przyczyn technicznych pracownia hemodynamiki była nieczynna przez kilka tygodni. Wówczas pacjenci trafiali do szpitali w Pleszewie, Ostrowie Wielkopolskim, czy nawet Sieradzu. Standardy dopuszczają bowiem transport osób z ostrą niewydolnością wieńcową w promieniu do 100 kilometrów.
Według rzecznika, dyskusja o tym, czy gdyby pracownia hemodynamiki funkcjonowała, to pacjent by przeżył jest w tej sytuacji bezprzedmiotowa.
- Gdyby pracownia działała, to mogłoby się zdarzyć, że oba stoły operacyjne byłyby zajęte i w tej sytuacji pacjent także musiałby zostać przetransportowany do Pleszewa - dodaje Paweł Gawroński. - Również po interwencji inwazyjnej od dwóch do trzech procent pacjentów umiera. W związku z tym przedstawianie sprawy w takim świetle szkodzi tylko wizerunkowi szpitala.
Jak się dowiedzieliśmy, pracownia hemodynamiki w Kaliszu ma ponownie zacząć działać już od czwartku. Szpital doszedł bowiem do porozumienia z częścią kardiologów. Nie jest jednak wykluczone, że wyjaśnieniem okoliczności śmierci pacjenta zajmie się prokuratura.
Czytaj także: Kaliska kardiologia bez ordynatora, poradnie bez kontraktu
Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?