Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Barbarzyństwo wobec psów ciągle ,,modne''

Marek Weiss
Wolontariusze kaliskiego Stowarzyszenia ,,Help Animals'' natrafili w Stawiszynie na dwuletnią sukę z łańcuchem wrośniętym w szyję.
Wolontariusze kaliskiego Stowarzyszenia ,,Help Animals'' natrafili w Stawiszynie na dwuletnią sukę z łańcuchem wrośniętym w szyję. Help Animals
Kolejny bulwersujący przypadek postępowania z psem ujawniło Kaliskie Stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt ,,Help Animals''. Na jednej z posesji w Stawiszynie znaleziono dwuletnią sukę z łańcuchem wrośniętym w szyję. Strasznie cierpiała.

Wolontariusze udali się do Stawiszyna natychmiast po otrzymaniu niepokojącego sygnału. Na miejscu ujrzeli odwodnione, wychudzone i zaniedbane zwierzę. Przebywało w niewielkiej szopce, na gołej ziemi. Przypięte na krótkim, zaplątanym łańcuchu, nie miało swobody ruchu.

- Suczka miała wokół szyi otwartą, głęboką ranę. Lekarka po dokładnym obejrzeniu stwierdziła, iż sznurek, na którym zaczepiony był pies, wrósł mu w tkankę szyjną. Zwierzę mimo ogromnego bólu z ufnością poddało się wszelkim działaniom mającym na celu uratowanie mu życia. Oprócz leków znieczulających zostało nawodnione oraz odpchlone. Obecnie znajduje się pod troskliwym okiem lekarza - powiedziała Roksana Drapała, wiceprezes Help Animals.

Suczka została odebrana właścicielowi, który zupełnie nie przejmował się jej losem. Dalsze pozostawienie jej u nie-go bezpośrednio zagrażało życiu zwierzęcia. Obecnie stowarzyszenie szuka dla suczki nowego domu, w którym będzie mogła dojść do zdrowia i znajdzie troskliwą opiekę. Taki dom jest potrzebny, bo mimo młodego wieku (dwa lata) pies przeżył niesamowitą gehennę. Jeśli nie znajdzie przyjaznego dachu nad głową, czeka go schronisko dla bezdomnych zwierząt, choć i to nie jest pewne.

Większość takich placówek w naszym regionie pęka w szwach. W niektórych, aby oddać psa, trzeba się zapisać do kolejki. Bywa, że właściciele idą na skróty i porzucają czworonogi. Międzygminne schronisko w Wysocku Wielkim, obsługujące powiat ostrowski, dysponuje 131 miejscami dla psów, podczas gdy obecnie jest ich 148. Nadwyżka trzymana jest w pomieszczeniach socjalnych. Kierownik dwa kojce zakupił już ze swojej kieszeni. Niektóre psy zabiera do swego domu. Pracownicy co jakiś czas znajdują zwierzęta wałęsające się po okolicy lub nawet przywiązane do bramy schroniska. Odbierają też wiele zgłoszeń interwencyjnych od policji i straży. Aby oddać tam psa, trzeba się zapisać i cierpliwie czekać na miejsce. W tym czasie sprawdza się, czy to rzeczywiście bezpański kundel.
Oburzona tym jest jedna z naszych czytelniczek z Ostrowa. Najpierw przygarnęła bezpańskiego psa, a potem miała problem, chcąc go oddać do schroniska. Dziś żałuje, że okazała serce zwierzakowi.

- Od jednego z obrońców zwierząt usłyszałam, że takie-go, co się pozbywa psów należałoby wsadzać do więzienia. Okazuje się, że lepiej byłoby wywieźć go w ustronne miejsce i zostawić. Być może wkrótce los psa będzie ważniejszy od losu człowieka - mówi rozgoryczona kobieta.

Przed nadużyciami zabezpiecza się też schronisko w Niedźwiedziu koło Ostrzeszowa. Jedynymi osobami, które mogą przywozić tam psy, są strażnicy miejscy, policjanci i powiatowy lekarz weterynarii.

- Czasami idziemy ludziom na rękę ze względów osobistych i zgadzamy się jedynie na wymianę psa, który np. zagryza króliki czy kury - mówi Andrzej Cichosz, prowadzący placówkę.

Tamtejsze schronisko maksymalnie może przyjąć 60 psów, a obecnie jest ich 57. Dużo gorzej wygląda to w Kaliszu. Tam mieszka około 250 czworonogów, podczas gdy miejsc jest dla 190. Placówka ta obsługuje tylko miasto Kalisz. Problem z bezpańskimi zwierzętami w okolicznych gminach jest spory. Bywa, że psy wałęsają się tam nawet przez kilka dni.

- Wystarczy, że zwierzę znajduje się 50 metrów za granicami Kalisza i nie wiadomo co z nim zrobić. Musimy je zabierać do domów tymczasowych albo szukać dla nich schroniska w innym mieście, gdzie zostanie przyjęte za opłatą - mówi Sylwester Piechowiak, szef stowarzyszenia Help Animals.

Rozwiązaniem problemu mogłoby być upowszechnienie sterylizacji, ale na przeszkodzie stoją wysokie koszty, sięgające 200 zł od jednego zwierzęcia. Takich pieniędzy nie mają ani gminy, ani właściciele. Skuteczniejszą receptą na rozładowanie tłoku w schroniskach jest propagowanie adopcji.

- Cała rzecz w tym, aby psów nie trzymać w schroniskach, ale wydawać je. To przecież są dla nich więzienia. Tam powinny przebywać tylko przejściowo. Niestety, brakuje nam kultury obchodzenia się ze zwierzętami. Wszyscy są szczęśliwi, gdy pies jest mały i słodki, ale gdy jest duży, stanowi już problem. Zmiany musimy zacząć od samych siebie - mówi Dariusz Hyhs, powiatowy lekarz weterynarii w Ostrowie.

Niestety, przewiduje się, że problem będzie narastał, bo gminy nie mają pieniędzy na opiekę nad zwierzętami. Naciski spowodowały urzędowe zagęszczenie w schroniskach. Minimalna powierzchnia jaką trzeba zapewnić czworonogowi wynosi, w przypadku psów o wadze do 6 kg, zaledwie pół metra kwadratowego. Dzięki temu podczas kontroli można wykazać się przestrzeganiem przepisów. Chyba jednak nie tędy droga.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto