Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bartek Czarciński samotnie żegluje dookoła świata [FOTO]

AND
Bartek Czarciński samotnie żegluje dookoła świata
Bartek Czarciński samotnie żegluje dookoła świata Bartek Czarciński
Bartek Czarciński samotnie żegluje dookoła świata. Kaliszanin przesłał właśnie pierwszą obszerną relację z rejsu. Zobaczcie, jak wygląda życie na pokładzie "Perły".

Bartek Czarciński w samotny rejs wyruszył 4 czerwca. Po kilku dniach wyprawy musiał jednak zawrócić. Jego jacht miał kolizję z innym statkiem. Uszkodzeniu uległ masz i kapitan musiał zawrócić. Po wymianie masztu kaliszanin już bez wielkiego szumu wyruszył ponownie na wodę.

- Zaczynam dość patetycznie. Prawda, ale tak właśnie się czuję po tygodniu składania masztu i takielunku na nowo. Łódka wydaje się być gotowa do pływania. Osiem osób, plus ja, pracowało nad nowym masztem. No to jak to było? Po kolizji ze statkiem Rysy, wróciłem do Świnoujścia. Trzeba było wymienić maszt i bukszpryt. To już wszyscy pewnie wiecie. Nie udałoby się to, gdyby nie pomoc mocnej ekipy Stowarzyszenia Polacy Dookoła Świata, która najpierw przywiozła nowy profil masztu spod Warszawy, a później systematycznie okucie po okuciu przełożyła ze zgiętego masztu na nowy profil. Bardzo pomógł też Amator statku Rysy – PŻM, który postanowił kupić dla nas nowy maszt. Co jeszcze zostało zrobione w Świnoujściu? Wymienione zostały na nowe wanty topowe (to te liny stalowe, które trzymają maszt, żeby nie przewrócił się na boki). Tu z pomocą przyszedł Mirosław Marciniak (specjalista od takielunków jakich mało) i od ręki dorobił, w swoim zakładzie takielarskim w Szczecinie, nowe liny. Znalazł też stopnie na maszt i zapasowe ściągacze, więc przynitowaliśmy te stopnie do wchodzenia na maszt, o które w każdym mailu dopytywał Kapitan Jaskuła (on miał takie podczas swojego rejsu i bardzo mu się przydawały), a ja nigdy nie miałem czasu, żeby to zrobić. Przekręcono nowy bukszpryt do stawiania przednich żagli, uzupełniliśmy wodę i zapasy jedzenia, no i w drogę. Nie będę ukrywał, że nie śpieszyliśmy się z pracą. Maszt i żagle to najważniejsze rzeczy na Perle, więc trzeba było zrobić to jak najdokładniej się da. Jak wyszło, to czas pokaże. Póki co, nic się nie urwało. No to płyniemy!

- Za każdym razem, gdy wsiadam na łódkę, nie ważne czy z załogą czy sam, potrzebuje 4 dni, żeby zachciało mi się coś robić. Tak więc, gdy wystartowałem z Gdańska, już zaczynałem się dobrze czuć na pokładzie. Zrobiłem nawet porządki, a tu trzeba było wracać. No i płynę znowu, bałagan po lądowy pozostał.

Na szczęście 4 dni minęły, ba, minął już prawie tydzień, no i siedzę we względnie uporządkowanym wnętrzu, wyspany, uśmiechnięty, najedzony. I piszę do Was, więc już powoli biorę się do roboty

- Jak to było przez te pierwsze dni? Bałtyk znów okazał się bardzo łaskawy. Sądziłem nawet, że coś knuje. Na szczęście chciał pozostawić po sobie miłe wspomnienie. Szybko dopłynąłem do Sundu. Następnego dnia, około 13.00, wszedłem w cieśninę prowadzącą do Kopenhagi. Dlaczego ja tyle piszę, skoro wy wszystko doskonale widzicie, gdzie jestem i jak płynę. Ot, permanentna inwigilacja.

I tak Kopenhagę mijałem około 20.00. Co tu jest pięknego? To, że jest czerwiec ze swoimi długimi dniami. Kawałek od Polski na Północ, a już w nocy nie robi się całkowicie ciemno. Słońce zaszło za horyzont, a później dość szybko jego łuna zaczęła się przesuwać na wschód, żeby około 3.00 zacząć wschodzić. O, jak to by było dobrze, gdyby nie chciało się spać wtedy, gdy jest jasno! Niestety tak nie było i po 22.00 zacząłem padać na twarz. Nauczony doświadczeniami poprzedniego minięcia Sundu, wytargałem na pokład kotwicę 10 kg, pięć metrów łańcucha i 60 metrów liny. Taki zestaw do kotwiczenia na małej, 3,5-tonowej łódce sobie wymyśliłem. Miejsca do rzucenia kotwicy nie musiałem wymyślać. Przeczytałem w podręczniku pt. „Jak opłynąć Świat z Polski do Polski”. Otworzyłem 1. tom Dziennika Jachtowego Daru Przemyśla. Kapitan Henryk Jaskuła postanowił się zatrzymać za Kopenhagą i czekać na korzystniejszą pogodę. Zatoka Niva Flak, u wybrzeży Danii, na kilka mil przed zamkiem Hamleta i najwęższym miejscem do pokonania przed wyjściem na Kattegat. Popatrzyłem na współczesne mapy i wszystko wskazywało na to, że nic się nie zmieniło i dalej jest to najlepsze miejsce na tego typu przystanek. Problem pojawił się, gdy miałem do tego miejsca jeszcze spory kawałek, a wiatr zaczął słabnąć. Tak, nie mam silnika. Tak, na własne życzenie. Tak wiem, wielu mnie ostrzegało i namawiało na mały, choćby przyczepny. Tak, wszystko wiem, a co najlepsze? Wiecie jak bardzo wtedy chciałem go mieć! Oczy już mają się ku zamykaniu. Obiecałem sobie: żadnej kawy aż do wyjścia na Północne, a tu wiatr siada. 20.00 - płynę 4 węzły. 21.00 - płynę -3,5 węzła. 22.00 - 1 w porywach do 1,5 w. Tym czasem do zaplanowanego miejsca jeszcze 7 mil. Czyli w tym tempie jakiś dobry etat 8 godzin jak nic. Lornetka w rękę i patrzę na brzegi w poszukiwaniu alternatywy. Wszędzie domy, drogi i niczym nieosłonięty brzeg. Żadnego wgłębienia, które mogłoby nas osłonić, gdyby wiatr się jednak pojawił. Jedyne takie miejsce (ba, tam nawet stał jeden jacht!), zostawiłem za rufą dwie godziny temu, bo stwierdziłem, że za blisko. Człowiek jednak potrzebuje snu do rozsądnego myślenia. Taki teraz widzicie mądry jestem. Stwierdziłem, że spróbuję trochę wcześniej, a tak naprawdę powiedziałem sobie, że płynę do północy i rzucam kotwicę. Tak też zrobiłem. Rzuciłem tak zwanego haka, komuś pod domem. Swoją drogą, pięknie tu sobie ludzie żyją. Nie muszą pływać dookoła świata, żeby mieć widok morza codziennie w domu. Gdy tylko rzuciłem kotwicę, zaczęło wiać i to z południowego wschodu. Oczywiście nie z siłą huraganu, ale na tyle wyraźnie, że miałem nieodparte wrażenie, poparte GPS-em, że za godzinę, góra dwie będę u kogoś w salonie. No to wyciągam zestaw kotwiczny na pokład… i dzwoni telefon. Dodam, że jest dobrze po północy, a dokładnie 2.00. Odbieram, a tu Eryk, przyjaciel, który podjął się zabezpieczenia medycznego. Jak się okazało również kotwicznego.

- Cześć, co tam u Ciebie?
- Wiesz spokojnie, nie wieje, właśnie zszedłem z kotwicy, bo mi się miejsce nie podobało i płynę w inne.
- Tak myślałem, ale wolałem się upewnić, bo jest późno, a ty 500 metrów od brzegu i dzielnie w niego płyniesz.
No to sobie pogadaliśmy, gdy odłożyłem telefon, po raz kolejny dotarło do mnie, jak ważne jest mieć przyjaciół! O 3.30, tam gdzie zaplanowałem od początku i niedaleko miejsca kotwiczenia Daru Przemyśla, poszedłem spać i tak do 10.00. W międzyczasie zaczął wiać przyjemny wiatr z południa. No to w drogę. Małe porządki i płyniemy dalej.

Do nocnych przygód dodam tylko, że gdy rzuciłem kotwicę, na brzegu zatrzymał się policyjny radiowóz. Stał chyba dobre pół godziny. Nawet popatrzeliśmy sobie nawzajem w oczy z Panem/Panią policjantem przez lornetki. W sumie nie wiem czemu się dziwię? Podejrzewam, że nie codziennie jakiś jacht staje na kotwicy, w środku nocy, kilkaset metrów od wejścia do portu jachtowego.

Nie zatrzymali, to płynę dalej. Około 11.00 podejmuję próbę wyjęcia kotwicy. Oj, nie było to łatwe. Rozwiało się do 20 węzłów wiatru. Chyba na pięć razy wybierałem po kawałku linę. Udało się i znów Perła była wolna. Bez problemów minąłem (trzeci raz w tym roku) zamek w Helsingorze i po raz drugi przywitałem się z Kattegatem. A dokładnie, pozdrawiając przez radio, przywitał mnie polski jacht Generał Zaruski. I tak, wypoczęty, zacząłem piąć się w górę Kattegatu. Perłą przecięła tor statków, dokładnie ten, który ostatnio próbowała przepłynąć beze mnie. Spróbowałem oddalić się jak tylko można od ruchu statków i stanąłem w dryf na 2 godziny, żeby się przespać. Oczywiście nie ciągiem, tylko kilkunastominutowymi drzemkami. Kolejny dzień przywitał mnie mgłą i deszczem i tak do samego Skageraku, czyli drugiej cieśniny, którą płynąc na zachód dostaniemy się na Morze Północne. Jedna ładna noc i kolejne 2 dni mgły i deszczu. Ruch tu niemały. Wydawało mi się, że wiem, jak płyną tędy statki i będę trzymał się z dala. Ale gdzie bym się nie znalazł, to ruch jak w Madrycie. Postanowiłem sprawdzić, czy to możliwe, że statki chodzą całą szerokością cieśniny. No i niestety dużo się nie pomyliłem. Odrobiny spokoju zaznałem dopiero dzisiaj - 24.06. Płynę już po szerszym Morzu Północnym. A jak we mgle? Ano tak, że dookoła słychać sygnały mgłowe statków i nawet można po tym określić skąd taki płynie, ale trzeba by było siedzieć cały czas na pokładzie. Na szczęście z pomocą przychodzi system AIS (dzięki któremu widać mnie także w internecie). Urządzenia statków wysyłają do siebie informację o swoich kursach i prędkościach, a urządzenie na pokładzie analizuje i określa odległość, w jakiej będziemy się mijać. Nie muszę was przekonywać, że najmniej korzystną wartością jest 0.0. Tak było tylko jeden raz. No to zmiana kursu, żeby ustąpić drogi większemu. Na co on też zmienia kurs i znów mamy się minąć w odległości 0.0 mili morskiej. No to ja znowu zmieniam kurs do poprzedniego. On robi to samo i tak z 5 razy. W końcu biorę radio i wołam go, bo wiatru coraz mniej i za chwilę stracę możliwość uciekania mu sprzed dziobu. On na to że nie ma problemu. Widzi nas i przejdzie mi za rufą, co próbuje zrobić już 5 razy zmieniając kurs. Był bardzo miły i życzył bezpiecznej podróży, na co i ja życzyłem mu spokojnej żeglugi.

Dzisiaj od rana nadal mgła, na szczęście już bez deszczu. Gdy dziób Perły wysunął się bardziej na Morze Północne, mgła zniknęła i wyszło piękne słońce. A zapomniałbym. Mieliśmy dzisiaj z Perłą pierwszego gościa. Może ktoś rozpozna, co to za ptaszek? Bardzo polubił się z Marianem, bo właśnie jego linki sterujące posłużyły za miejsce przystanku.

Tak w spokoju, deszczu, mgle i pod znakiem, raczej słabych wiatrów, mijają nam pierwsze dni. Powoli nabieramy z Perłą sprawności morskiej.

Bartek

Byłeś świadkiem interesującego wydarzenia? Napisz do nas: [email protected]

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto