Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KALISZ - W teatrze premiery i... złe maniery

Bożena Szal-Truszkowka, AND
Andrzej Kurzyński
Dyrektor teatru zaprezentował plany repertuarowe na nowy sezon. Konflikt wisi w powietrzu, bo kaliskich aktorów obsadzono tylko w 6 rolach, a zespół liczy ponad 20 osób! Do tego dochodzi niesmak, jaki pozostawiła po sobie ,,noc kultury''.

Dyrektor Teatru im. W. Bogusławskiego w Kaliszu, Igor Michalski podczas specjalnie zwołanej kilka dni temu konferencji prasowej przedstawił plany repertuarowe na rozpoczynający się sezon artystyczny. Nie są one imponujące, zaledwie 5 premier (w tym głównie sztuki małoobsadowe). I w zasadzie... nic więcej! Wygląda na to, że cała kasa poszła na jubileuszowy festiwal, a teraz dyrekcja łata dziury.
Sezon otworzy (2 października) komedia znanego rosyjskiego pisarza, Iwana Wyrypajewa ,,Walentynki", którą teatr tak anonsuje: ,,Jest to kameralna opowieść o skomplikowanych relacjach dwóch kobiet, które łączy miłość do tego samego, zmarłego przed dwudziestu laty mężczyzny".
- To historia o trójkącie miłosnym, wcale nie równobocznym -dopowiedziała podczas konferencji młoda reżyserka, Maria Kwiecień. -Historia opowiedziana z perspektywy przemijania, odchodzenia. Rzecz dzieje się w trudnych czasach, kiedy relacje między ludźmi też stają się trudniejsze. A dotyczy pokolenia moich rodziców, dojrzewających w latach 60- i 70-tych. Jest to wiwisekcja dość krytyczna, ale nie pozbawiona miłości. A sama sztuka jest bardzo zabawna, groteskowa, trochę cyrkowa...
W spektaklu wystąpi troje kaliskich aktorów: Krystyna Horodyńska, która obchodzi 50-lecie pracy na scenie (z czego 20 w Kaliszu!), Agnieszka Dzięcielska i Maciej Grzybowski.
Tydzień później (9 października) wejdzie do repertuaru przedstawienie muzyczne ,,Summertime" w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. (Tego samego, który zrobił na naszej scenie niezły spektakl ,,Frdydurke"). Obok tytułowego szlagieru znajdą się w nim m.in. takie kompozycje, jak ,,New York, New York" czy ,,Manhattan".
- Będzie to pogodny, pozytywny spektakl - zapewniał reżyser - o tym, czym jest dla nas Ameryka. I w ogóle mit Ameryki, wobec którego czujemy się gorsi, mamy te nasze europejskie kompleksy. Ale mam nadzieję, że będzie to także dobra zabawa...
Przedstawienie z udziałem trojga kaliskich aktorów (Kamy Kowalewskiej, Zbigniewa Antoniewicza i Szymona Mysłakowskiego) oraz 13 (!!!) artystów spoza Kalisza występujących gościnnie, podobno powstało specjalnie na użytek kaliskiej sceny. Niemniej wydaje się ono cokolwiek przeterminowane, bo przecież ów mit wymarzonej Ameryki już dawno nam zwietrzał. Przeciwnie, coraz częściej patrzymy na nią z góry - z perspektywy wielowiekowych korzeni kultury europejskiej. I coraz częściej mamy dość tej amerykańskiej kulturowej ,,papki dla mas". Czy i jak reżyser poradzi sobie z tym balastem? - Zobaczymy...
W dalszych planach repertuarowych jest jeszcze ,,Szklana menażeria" Tennesse Wiliamsa w reżyserii Jacka Jabrzyka; a nieco później polska prapremiera sztuki popularnego austriackiego dramaturga, Petera Turriniego ,,Mój Nestroy" w reżyserii Rudolfa Zioło z gościnnym udziałem Tomasza Kota. Tę inscenizację dyrekcja chciałaby pokazać na kolejnych 51 Kaliskich Spotkaniach Teatralnych. Ostatnia propozycja to spektakl dla dzieci ,,Piotruś Pan" Jamesa Matthew Barriego w reżyserii Michała Derlatki. Ofertę nowości dopełniają spektakle z minionych sezonów - m.in. dwie przebojowe farsy ,,Szalone nożyczki" i ,,Mayday".
Znacznie ciekawsza była jednak druga część konferencji, którą wypełniły kwestie pozaartystyczne. Dziennikarze pytali m.in. o konflikty w zespole aktorskim, które mogą się nasilać, skoro w dwóch najbliższych premierach znalazło się tylko 6 ról dla kaliskich aktorów (a cały zespół liczy ponad 20 osób.) Dyrektor orzekł jednak, że w tym zakresie ,,nie widzi żadnego problemu". I pewnie znów ktoś będzie musiał mu brutalnie otworzyć oczy. Jak znam życie, będzie to niezawodny w takich sytuacjach pan Jan M. spod sztandaru ,,Solidarności".
Michalski musi mieć jednak poważną wadę wzroku, ponieważ nie widzi również nic złego w dewastacji sporego fragmentu zabytkowego parku miejskiego (między teatrem a cmentarzem żołnierzy radzieckich), gdzie urządził ... parking.
- To jest teren należący do teatru. I możemy tam sobie robić, co chcemy! - oznajmił władczo. A co gorsza wsparł go w tym osobliwym rozumowaniu wicedyrektor Włodzimierz Mazurkiewicz, który do tej pory zdradzał znacznie więcej zdrowego rozsądku. I jeśli ktokolwiek łudził się jeszcze, że dyrekcja teatru miała jakieś szlachetne intencje uporządkowania czy też upiększenia tej części parku (chociażby replikami dawnych kaliskich rzeźb parkowych, których rzekomo poszukiwano!) i potraktowania jej jako szerszej przestrzeni działań artystycznych - to gorzko się rozczarował. Obaj panowie zgodnie zapewniali, że to jest tylko parking i miejsce do składowania dekoracji.
Dyrektorzy zapomnieli o fundamentalnej zasadzie, że zarówno sam teatr jak i jego otoczenie są tzw. przestrzenią publiczną, która winna służyć nie tylko artystom, ale przede wszystkim odbiorcom sztuki. Tylko patrzeć, jak ktoś wpadnie na pomysł, że przydałaby się jeszcze myjnia i podręczny warsztat samochodowy...
Nieoczekiwaną pointę do konferencji dopisało samo życie - w tzw. ,,noc kultury". Dyrekcja teatru ogłosiła, że zaprasza mieszkańców miasta na próbę generalną wznowienia popularnej farsy i pod teatrem zgromadziły się tłumy, których nijak nie mógł pomieścić szacowny teatralny gmach. Zamiast w porę przewidująco zadbać o telebimy, które pozwoliłyby śledzić spektakl także z zewnątrz, albo przynajmniej publicznie przeprosić ludzi, dyrekcja schowała się pod pod biurkiem. A na ulicę wysłano kolejną naiwną panienkę, która wyłuskała z tłumu kilku znajomków. Całej reszcie bezceremonialnie zamknięto drzwi przed nosem... I to ma być kultura?!

Oto treść listu otwartego autorstwa członkiń i członków Klubu Krytyki Politycznej w Kaliszu, skierowanego do dyrekcji Teatru im. W. Bogusławskiego:

W minionym tygodniu (16 i 17 września) kaliszanie mieli okazję uczestniczyć w imprezach zorganizowanych w ramach kolejnej już „Nocy Kultury”. Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego zaprosił mieszkańców miasta na próbę generalną wznawianego spektaklu pt. „Mayday”. Jak na większość imprez „Nocy Kultury” wstęp do teatru miał być wolny.

W istocie, był wolny, tyle tylko że nie dla wszystkich. Spora grupa teatromanów zachęcona zaproszeniem do wspólnego celebrowania „Nocy Kultury”, została sprzed drzwi „Bogusławskiego” odprawiona z kwitkiem. Jak donoszą zawiedzeni i rozgoryczeni internauci, wpuszczano jedynie właścicieli wejściówek (o których konieczności posiadania nikt wcześniej publicznie nie uprzedzał) oraz osoby powołujące się na koneksje wewnątrz teatru. Wśród
osób, które po około półgodzinnych utarczkach przy wejściu, zostały na lodzie, niejedna dojechała do teatru spoza Kalisza, gdzie przyjechała specjalnie na to wydarzenie.

Z lokalnych mediów dowiedzieliśmy się następnie, że udzielił Pan dyrektorskiej nagany pracownicy, która wręczała wejściówki na teatralną odsłonę „Nocy Kultury”. Można by pomyśleć, że to bileterka, a nie Pan, zarządza teatrem, że to w jej gestii pozostaje kogo i na jakich zasadach wpuszczać na spektakl. Bardzo trudno w to uwierzyć, a decyzja o ukaraniu szeregowego pracownika za skandaliczną decyzję o kierowniczym charakterze sprawia smutne wrażenie, że w obliczu zasadnej krytyki niewybrednie schował się Pan za plecy podległej Panu pracownicy. Wygląda na to, że odwołał się Pan w tym wypadku do sprawdzonej instytucji, którą – nie bez związku z historią teatru – nazywamy „kozłem ofiarnym”.

Rozgoryczenie ludzi wykluczonych z możliwości uczestniczenia w generalnej próbie „Mayday” to połowa problemu związanego z udziałem Teatru im. W. Bogusławskiego w „Nocy Kultury”. Druga połowa wynika z faktu, że „próba generalna” nie była próbą generalną. Zdarzało się, że aktor czytał tekst z kartki, a całość wydarzenia skończyła się po roboczym odegraniu pierwszego aktu, kiedy to ze sceny padło zaproszenie do kas celem nabycia biletów na cały spektakl. O ile nam wiadomo, zwrot „próba generalna” dotyczy sytuacji, w której zespół odgrywa cały spektakl, a nie jego część; odgrywa go „na gotowo”, nie z kartek. Wszystko wskazuje na to, że kolejny raz za Pana rządów w „Bogusławskim” doszło do zlekceważenia publiczności.

Przypomnijmy sprawę, która „zagotowała” miasto w maju: Kaliskie Spotkania Teatralne z cenami biletów wielokrotnie przekraczającymi możliwości płatnicze przeciętnego mieszkańca Kalisza. W dużej mierze sfinansowany z publicznych pieniędzy festiwal okazał się niedostępny dla większości tych, którzy – płacąc podatki – ufundowali to wydarzenie. Wsparcie budżetów miasta, województwa i państwa dla KST nie spełniło swojej funkcji, nie pomogło upowszechnić kultury; przeciwnie, w wyniku błędnej czy wręcz skandalicznej polityki cenowej wykluczało z możliwości uczestniczenia w niej.

W odpowiedzi na formułowaną także przez nas krytykę argumentował Pan, że teatr jest elitarny niejako z istoty. Obawiamy się, że myli Pan pojęcia, lub wręcz manipuluje nimi. Elitarność teatru nie ma wiele wspólnego z ekonomicznym wykluczeniem. Elitarność teatru to elitarność wynikająca z konieczności przygotowania widza do recepcji teatralnej oferty; wynikać może jedynie ze stanu przygotowania widza do odbioru sztuki, nigdy zaś z zasobności jego portfela. To przykre, że zasłaniając się elitarnością sztuki zrezygnował Pan z misji egalitaryzowania szans społecznych, że, innymi słowy, utożsamił Pan portfel z kulturą. Kilkoma słowami odebrał Pan godność tym wszystkim, którzy nie są beneficjentami aktualnie panującego w Polsce systemu ekonomicznego a mimo to zaliczają się do elity kulturalnej Kalisza.

Mieliśmy nadzieję, że skandal związany z polityką cenową 50-tych Kaliskich Spotkań Teatralnych i żywa reakcja tzw. „ulicy” na wykluczające praktyki organizatorów tego festiwalu pomogą uniknąć podobnych niefortunnych sytuacji w przyszłości. Niestety, przypadek zlekceważenia ludzi, których zaprosił Pan w imieniu Teatru im. W. Bogusławskiego na spektakl
w ramach „Nocy Kultury” kolejny raz osłabia mocno nadwątlone zaufanie do Pana jako dyrektora Teatru.

Na koniec chcemy przypomnieć Panu rzecz fundamentalną, wręcz trywialną, ale o której zdaje się Pan nie pamiętać, mianowicie: dyrektorem się nie jest, dyrektorem się bywa. Przyjechał Pan do Kalisza służyć społeczności tego miasta. Kiedyś Pan stąd wyjedzie, natomiast my tutaj zostaniemy. „Bogusławski” zostanie z nami, nie wyjedzie z Panem. Ten teatr jest bardziej nasz niż Pański. Prosimy o tym pamiętać.

Z wyrazami szacunku,
Członkinie i członkowie Klubu Krytyki Politycznej w Kaliszu:
Anna Domagalska
Ewelina Fordońska
Agnieszka Marcinkowska
Mikołaj Pancewicz
Igor Strapko
Milena Suś-Strapko
Tomasz Talar
Marek Tworek

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto