Wprowadzona przed kilkoma laty tak zwana „rewolucja śmieciowa”, na mocy której zaczęliśmy segregować śmieci i w inny sposób opłacać ich wywóz, miała m.in. sprawić, że znikną dzikie wysypiska śmieci. Rzeczywiście zniknęły, ale teraz zaczynają znów się pojawiać i to ze zdwojoną siłą. Leśnicy biją na alarm i mówią wprost - nie ma tygodnia, byśmy w Puszczy Noteckiej nie odkryli nowego dzikiego wysypiska śmieci. Z uwagi na to, że problem zaczyna się nasilać, leśnicy zapowiadają, że w lasach będą zakładane fotopułapki, a sprawcy, którzy zostaną w ten sposób przyłapani, będą surowo karani. Sąd może ukarać taką osobę mandatem w wysokości nawet 5 tysięcy złotych oraz oczywiście kosztami posprzątania bałaganu, na który natrafili leśnicy.
- To, co się ostatnio dzieje w tym temacie, to jest naprawdę niewiarygodne - przyznaje Komendant Posterunku Straży Leśnej w Nadleśnictwie Międzychód, Józef Otter. - Nie ma tygodnia, byśmy nie natrafili na kolejne porzucane w lasach śmieci. Plagą stają się części samochodowe, a w zasadzie plastikowe elementy wyposażenia aut oraz opony. Można wręcz stwierdzić, że to już dzieje się na masową skalę - zaznacza.
Nadleśnictwa, na terenie których odkrywane są dzikie wysypiska śmieci, na własny koszt je sprzątają. Jeśli później uda się ustalić ich właściciela, zostaje on obciążony rachunkiem za utylizację odpadów i sprawa trafia na dodatek do sądu.
- Już dziś mamy do dyspozycji kilkanaście fotopułapek i planujemy zakup kolejnych. Sprawcy więc często nie zdają sobie nawet w ogóle sprawy z tego, że są fotografowani. Jakież jest później zdziwienie, kiedy do ich drzwi zapuka Straż Leśna - podkreśla Józef Otter.
Zaznacza, że wiele osób w wyrzucanych śmieciach zostawia ślady, które pozwalają namierzyć właścicieli. To są na przykład domowe rachunki wystawione na konkretne nazwisko itp.
- Aż wierzyć się nie chce, że często robią to ludzie, których tak naprawdę stać na to, by wywieźć śmieci na wysypisko i za to zapłacić. Mimo to wolą odpady wywieźć do lasu. Na takim czynie przyłapaliśmy na przykład jednego z lokalnych przedsiębiorców. Za posprzątane śmieci oraz mandat musiał zapłacić 1,5 tys. zł. Normalnie zapłaciłby za to może kilkanaście złotych. Trzeba to nazywać po imieniu, że jest to czysta głupota. Skoro wszyscy płacimy dziś za śmieci w swoich domach, to po co wywozić je jeszcze do lasów i narażać się na dodatkowe obciążenia oraz wstyd społeczny? - mówi Józef Otter.
Komendant Straży Leśnej zaznacza też, że niewiarygodne są, stosowane przez sprawców, sposoby na wytłumaczenie swoich czynów.
- Jedna z osób tłumaczyła nam, że ktoś za niego wywiózł do lasu jego śmieci, więc nawet o tym nie wiedział. Ktoś inny próbował nam wmówić, że jechał autem i worki ze śmieciami same wpadły do lasu, a on nawet tego nie zauważył - podkreśla Józef Otter.
Nadleśnictwo Międzychód tylko w 2010 roku wydało na sprzątanie lasów nieco ponad 40 tys. zł. W 2017 roku była to już kwota 59 tys. zł. Problem więc narasta.
Przed kilkoma laty leśnicy zmagali się z problemem kradzieży drewna. Montowane w drzewach czipy i właśnie fotopułapmi problem ograniczyły. Tak samo ma być teraz ze śmieciami.
60 Sekund Biznesu: Zakaz handlu a zakupy w sieci
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?