Zburzony niedawno hotel Prosna w Kaliszu mocno się wpisał w historię, a wydawało się, że także w krajobraz miasta. Przez lata był jednym z jego symboli, ba, nawet powodem do dumy, a jego zdjęcia eksponowane były w albumach i na pocztówkach. Z drugiej strony na terenie obiektu zajęcie znaleźli cinkciarze, prostytutki oraz… pracownicy Służby Bezpieczeństwa i ich agenci, którzy kontrolowali czarny rynek oraz inwigilowali gości, szczególnie tych zza Żelaznej Kurtyny.
Dzieje powstania i działalności hotelu Prosny przypomina wystawa on-line Archiwum Państwowego w Kaliszu "Hotel Orbis Prosna - symbol minionej epoki w archiwaliach". W jej otwarciu wzięli udział ostatni dyrektorzy hotelu Teresa Kucharska i Tadeusz Kaszczuk oraz pracownicy, więc nie brakowało interesujących a nawet wzruszających wspomnień i anegdot. Jedną z najciekawszych historii opowiedział Zbigniew Tyliński, pracownik techniczny, który jako ostatni opuścił zamknięty w 2010 roku obiekt.
O tym, że SB ma swoich ludzi w hotelu wiedzieli wszyscy pracownicy. Zapewne niektórzy z nich sami zajmowali się pozyskiwaniem informacji dla służb, bo placówki Orbisu były w tamtych czasach traktowane wyjątkowo, przede wszystkim ze względu na monopol na zagranicznych gości. Kryjówkę SB wcale nieprzypadkowo odkryli pracownicy techniczni w marcu 1990 roku.
Zaczęło się od informacji telewizyjnej, że w poznańskim hotelu Polonez znaleziono aparaturę podsłuchową. Pracownicy hotelu Prosna przypomnieli sobie, że i u nich w piwnicy znajduje się podobne "pomieszczenie gospodarcze", którego nie ma w żadnym spisie i które jest niedostępne nawet dla dyrektora od 13 lat, a więc od chwili otwarcia placówki.
- Wzięliśmy z kolegą łom i młotek, uderzyliśmy kilka razy w zawiasy i puściły - opowiada Zbigniew Tyliński.
Okazało się, że strzeżona przez system alarmowy na futrynie aparatura znajdowała się w otwartej szafie pancernej. Wyglądało jednak na to, że większość sprzętu niepostrzeżenie znikła i to w ciągu kilku godzin od ujawnienia informacji o odkryciu w hotelu Polonez.
Tym niemniej kable zostały, więc pracownicy poszli po nitce do kłębka, odkrywając, że podsłuchy prowadziły z piwnicy do wszystkich pokojów. Zapewne poza pokojem nr 100, zajmowanym przez te lata przez esbeków. Podsłuchiwane były także telefony, w tym dyrektora hotelu Prosna.
Więcej w dzisiejszej "Ziemi Kaliskiej".
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?