Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Kaliska łączka”. Szukamy mogił zamordowanych żołnierzy podziemia antykomunistyczngo ZDJĘCIA

Mariusz Kurzajczyk
Mariusz Kurzajczyk
W miniony poniedziałek minęła kolejna rocznica pierwszej w kaliskim więzieniu egzekucji żołnierzy antykomunistycznego podziemia skazanych na karę śmierci. Prawdopodobnie strzałem w tył głowy zgładzeni zostali Edward Andrzejewski ps. „Korona” i Jan Urbańczyk ps. „Konus” ze słynnego oddziału „Groźnego”. Jak wyglądała egzekucja możemy się tylko domyślać, bo nie zachowały się żadne relacje, a ciała zastrzelonych pochowano w nieznanym miejscu.

Od ubiegłego roku w Kaliszu i okolicach trwają poszukiwania mogił żołnierzy antykomunistycznego podziemia, ofiar mordów sądowych. W zdecydowanej większości przypadków ich ciał nie wydano rodzinom. Nadal nie wiadomo, gdzie spoczywają. W poniedziałek dr Krzysztof Latocha z Biura Poszukiwań i Identyfikacji łódzkiego Oddziału IPN przedstawił dotychczasowe ustalenia. Kilka dni wcześniej w Kaliszu odbyła się wizja lokalna.
Zabijani strzałem w tył głowy
Na razie nic nie wskazuje na to, że zastrzeleni byli chowani na terenie kaliskiego kryminału lub w jego pobliżu. Dzięki znawcy dziejów kaliskiego więzienia dr. Krystianowi Bedyńskiemu znamy nieco szczegółów. Wygląda na to, że więźniowie polityczni, w przeciwieństwie do wieszanych kryminalistów i zbrodniarzy wojennych, byli rozstrzeliwani, choć może akurat w tym przypadku to słowo nie do końca jest adekwatne. Szef aresztu UB w Poznaniu Jan Młynarek, nazywany w protokołach dowódcą plutonu egzekucyjnego, wykonywał egzekucję osobiście „metodą katyńską”, czyli strzałem w tył głowy. Miejscem egzekucji zapewne były więzienne piwnice, skąd ciała wynoszono bocznymi drzwiami i wywożono. Ze skąpych informacji wynika, że ofiary były chowane w pobliżu cmentarza tynieckiego i na Lisie.
Krystian Bedyński dotarł do pracownicy więzienia, która widziała, jak w kwietniu i lipcu 1946 r. strażnicy więzienni wywozili ciężarówką więźniów z łopatami w stronę lasku winiarskiego i Lisa. Świadczy to o tym, że nie wszystkie egzekucje miały miejsce na terenie więzienia, ale niektóre także na zewnątrz murów. Być może tak zginęli żołnierze z oddziału Spaleniaka. Jest to o tyle możliwe, że zachowały się relacje świadków egzekucji wykonywanych przez Młynarka w lesie pod Kórnikiem. W latach 90. udało się nawet odnaleźć część ciał.
Lis, jako miejsce domniemanych pochówków a nawet egzekucji więźniów politycznych, wymieniany był już w latach 90. W czasie wojny Niemcy utworzyli tu cmentarz, ale w późniejszym czasie zmarłych ekshumowano i przeniesione na inne nekropolie. W 1999 roku, na prośbę rodzin zgładzonych żołnierzy, wojewoda wielkopolski pozwolił na przeprowadzenie prac archeologicznych. Teren zbadano, ale, niestety, bez efektów. Wprawdzie znaleziono ludzkie szczątki, ale należały one do cywilów i wygląda na to, że powojenna ekshumacja była przeprowadzona niezbyt dokładnie. To nie oznacza, że prace badawcze nie będą kontynuowane.
- Wprawdzie na części tego terenu stoją szklarnie, ale nas interesuje sąsiednia działka, na której, według świadka, miały być przeprowadzane egzekucje - wyjaśnia dr Krzysztof Latocha. - To teren prywatny, ale mam nadzieję, że po uzyskaniu wszystkich pozwoleń uda nam się tam przeprowadzić poszukiwania.
W ubiegłym tygodniu na cmentarzu tynieckim miała miejsce wizja lokalna z udziałem Jacka Montelatyca, który informacje o pochówkach otrzymał od rodziców. Zwłoki miały być zakopywane za murem cmentarnym od strony cegielni. Niestety, od tego czasu nekropolia została powiększona, a teren zajmują powojenne nagrobki. Tym niemniej fachowcy z IPN nie tracą nadziei.
- Mamy zdjęcia lotnicze z lat 60 i współczesne, a w archiwach wojskowych szukamy wcześniejszych, żeby je porównać. Potrzebne są także mapy geodezyjne z różnych okresów. To rozległy teren, który po wojnie się zmienił, był przekopywany, niwelowany, więc wytypowanie właściwego miejsca jest bardzo trudne - tłumaczy dr Latocha.
Zamordowany... samobójca
Być może szybciej poznamy efekty kwerendy prowadzonej przez pracowników IPN. Z jednej strony szukają oni miejsca pochówków, a z drugiej próbują ustalić przyczyny śmierci więźniów politycznych, którzy nie byli skazani na karę śmierci. W 1949 roku śmiercią samobójczą miał zginąć Kazimierz Jachowicz, oskarżony między innymi o ukrywanie Kazimierza Grzybowskiego ps. „Zapalnik”. Jego bliscy uważają, że został on zrzucony z ostatniego piętra więzienia. Wprawdzie zwłoki wydano rodzinie, ale w zamkniętej trumnie, do której dostępu pilnowali funkcjonariusze UB.
Rośnie lista
Być może w ten sposób lista zgładzonych w kaliskim więzieniu żołnierzy podziemia powiększy się. Ze wstępnych wyliczeń wynika, że w kaliskim więzieniu w latach 1946-50 doszło do 26 zgonów, w tym 19 egzekucji i dwóch samobójstw. 14 osób to ofiary procesów politycznych, choć jeszcze nie ma stuprocentowej pewności. Na razie na liście są wspomniani wcześniej Edward Andrzejewski „Korona” i Jan Urbańczyk „Konus” (egzekucja 29 kwietnia 1946 r.), a także Stanisław Spaleniak, Stanisław Kreczmer, Edmund Baranek i Edward Wałęsa (28-29 lipca 1946 r.), Bazyli Wołowik i Stefan Maladyński (listopad 1946 r.), Ziemowit Glabiszewski (6 lipca 1948 r.) oraz Józef Witman (10 grudnia 1947 r.).

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto