Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kalisz: Para kochanków mieszkała w namiocie w Lasku Winiarskim

Elżbieta Bielewicz
Kochankowie mieszkali w niewielkim namiocie turystycznym w środku lasu.
Kochankowie mieszkali w niewielkim namiocie turystycznym w środku lasu. Straż Miejska Kalisza
W Lasku Winiarskim w namiocie koczowało dwoje młodych ludzi, bo tylko w ten sposób mogli być razem. Nie jest to jednak romantyczna historia z happy endem...

W zimne, listopadowe popołudnie kaliska Straż Miejska, policja i pracownicy Centrum Interwencji Kryzysowej zostali postawieni na nogi. Mieszkańcy osiedla Winiary w Kaliszu zgłosili, że w pobliskim lasku od jakiegoś czasu koczuje dwoje młodych ludzi. Jesienne szarugi i minusowe temperatury w nocy skłaniały do szybkiej reakcji. Zaczęto przeszukiwać las. W ciągu godziny natrafiono na ślad nietypowych mieszkańców. 22-letnia Małgorzata i 28-letni Andrzej schronili się w zwykłym, turystycznym namiocie, a ich cały dobytek mieścił się w kilku plastikowych torbach. Ponoć od lat łączyła ich wielka miłość. Nie mając innego mieszkania, zbudowali sobie namiastkę domu w lesie. I mogłaby to być nawet romantyczna historia, gdyby nie tragizm całej sytuacji...

Jeszcze tego samego dnia dziewczyna trafiła do Centrum Interwencji Kryzysowej, a mężczyzna... za kratki! Jak się okazało, był poszukiwany przez policję, bo nie stawił się na czas w zakładzie karnym.

- Dziewczyna była przemarznięta, ale w sumie w nie najgorszym stanie - informuje Elżbieta Marczyńska, kierowniczka kaliskiego CIK. - W świetle przepisów jest bezdomna, nie ma stałego miejsca pobytu. Zresztą trafia do CIK nie po raz pierwszy. Zajmowała już u nas jedno z mieszkań chronionych, ale po jakimś czasie zrezygnowała. Po prostu pewnego dnia wyszła i nie wróciła. Przyszła tylko potem po swoje rzeczy.

Małgorzata nie ma za sobą łatwego życia. W jej wspomnieniach brakuje pewnie obrazów ciepłego, bezpiecznego domu i kochającej się rodziny. Sporo czasu spędziła w placówkach opiekuńczo-wychowaczych. Jak twierdzą pracownicy CIK ma nawet dobre intencje, marzy o lepszej przyszłości, ale nie potrafi się zmobilizować do działania, żeby coś zmienić. Andrzeja zna od kilku lat. Nie kryje przed nikim, że to mężczyzna jej życia. Mówi wprost, że się kochają i pewnie sporo w tym prawdy, skoro od dawna są ze sobą. Problem w tym, że jak widać, Andrzej nie potrafi zadbać ani o nią, ani o siebie, ani o ich dziecko, które, tak jak kiedyś Małgorzata, jest obecnie pod opieką państwa. Dziewczyna podejmuje nawet próby stabilizacji. Bierze dorywcze prace, ma nadzieję, że dostanie jakieś własne locum i stworzą rodzinę. Ale co z tego, skoro Andrzej popada w konflikty z prawem, a ona jest skłonna wszystko mu wybaczyć. Kiedy ostatnio mieszkała w CIK , wystarczyło jedno jego słowo, by opuściła bezpieczne miejsce i zamieszkała z nim w jakiejś opuszczonej altanie na działkach. Teraz wybrała namiot. Nie przeszkadzało jej zimno, ciemności, brak bieżącej wody. Dzień spędzali w mieście, myli się na stacjach paliw, a na noc wracali do lasu. Teraz Andrzej odsiaduje wyrok, a ona ma ciepły kąt w CIK. Czy tym razem będzie inaczej?

- Każdy ma szansę na zmiany - dodaje Elżbieta Marczyńska. - Rożne instytucje wyciągają rękę do Małgorzaty i jej podobnych, rzecz jednak w tym, czy chce się tę rękę chwycić. Najczęściej tego rodzaju ludzie korzystają z naszej pomocy jedynie doraźnie. Często brakuje im samozaparcia i wewnętrznej siły.

Jak twierdzą pracownicy CIK, zaledwie jeden na stu bezdomnych chce naprawdę zmienić swoje życie. Większość korzysta ze społecznej pomocy jedynie w sytuacjach kryzysowych, by za chwilę znów wrócić do dawnych praktyk. Bezdomność, jakkolwiek tragiczna, jest przecież także pewnego rodzaju wolnością. Bez konieczności podporządkowywania się zasadom i normom. Znana jest też prawda, że biedę się dziedziczy, a - co najgorsze - łatwo się do niej przyzwyczaić. Na listach rodzin korzystających ze społecznej pomocy od lat są wciąż te same nazwiska. Wiele z nich godzi się na takie życie, bo łatwiej brać zasiłki, dopłaty, paczki żywnościowe, niż walczyć o lepsze jutro, ucząc się, pracując, ciułając grosz do grosza. Czy więc w ogóle warto pomagać?

- I ja zadaje sobie takie pytanie - mówi Aneta Zimoch, pracownik CIK w Kaliszu. - Kiedy mam wątpliwości przypominam sobie historię dziewczyny, która trafiła do nas przed laty. Bez szkoły, pracy, z problemami narkotykowymi. Miała za sobą nie najlepsze życia i nie wykazywała chęci, aby cokolwiek zmienić. I nagle zakochała się w odpowiednim człowieku. To był chłopak, który uczył się pracował, z dobrej rodziny. To ją zmotywowało. Skorzystała z naszej pomocy. Skończyła szkołę, znalazła bardzo dobrą pracę, dostała mieszkanie - odbiła się od dna. Tak więc, warto pomagać.
Czy Małgorzata skorzysta z szansy na normalne życie? Czy też przy boku ukochanego, bez dachu nad głową, będzie marzyć...

PS Imiona bohaterów zmieniono

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto