Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kaliszanie nie są zainteresowani wyborami do rad osiedlowych

Andrzej Kurzyński
Andrzej Kurzyński
Bardziej niż marne jest zainteresowanie wyborami do rad osiedli w Kaliszu. A to właśnie one mają przecież opiniować niektóre inwestycje miejskie. Mają też własny budżet, którym mogą dysponować. Dotychczas wybory miały się odbyć na 13 osiedlach. Ze względu na niską frekwencję i brak quorum udało się je przeprowadzić tylko na czterech.

Nie pomogła kampania w lokalnych mediach ani zaangażowanie samych samorządowców. Ratuszowa opozycja wini za wszystko rządzącą miastem koalicję, która na chwilę przed wyborami do rad osiedli przeforsowała zmiany w ordynacji wyborczej.

Rzutem na taśmę zwiększona została liczba mieszkańców, niezbędna do quorum. Celem zmian miało być zwiększenie reprezentatywności rad osiedli.
- Nie może być tak, że kilka osób decyduje o tym, co dzieje się na 10-tysięcznym osiedlu - tłumaczył Dariusz Grodziński, wiceprezydent Kalisza. - Chcieliśmy zachęcić kaliszan, by brali sprawy w swoje ręce.

Teraz w pierwszym terminie na zebraniu musi się pojawić jedna dwudziesta ogółu mieszkańców osiedla. Jeśli się to nie uda, to drugi termin przewiduje jedną pięćdziesiątą mieszkańców. Zdaniem radnych SLD, to zbyt wysokie progi.
- Nie da się wszystkich zmusić do działalności społecznej. Dlaczego więc nie daje się pracować tym społecznikom, których mamy? - pytała radna Kamila Majewska.

Temu, jak przebiegają wybory, postanowił przyjrzeć się jej kolega partyjny Dariusz Witoń, który osobiście wybrał się na osiem zebrań osiedlowych.
- Quorum było tylko na Tyńcu i Zagorzynku. Na tym ostatnim osiedlu doszło do wyborów tylko dlatego, że zebrali się mieszkańcy dwóch ulic, którzy od dawna nie mogą doczekać się remontu drogi i postanowili zmienić dotychczasową radę - tłumaczy Witoń.

Takie nastawienie jest na większości osiedli.
- Interweniowaliśmy o usunięcie znaku zakazującego parkowania przed naszym blokiem. Nie można teraz nawet na chwilę zatrzymać się przed domem tylko po to, by wysadzić pasażera czy donieść zakupy - żali się jeden z mieszkańców alei. ks. Popiełuszki. - Odbyło się spotkanie, na którym pojawił się przewodniczący rady osiedla. Nie chciał nawet słyszeć argumentów mieszkańców. Komu więc potrzebna taka rada?

Władze miasta tłumaczą jednak, że to brak zainteresowania wyborami osiedlowymi, to nie wynik nowej ordynacji. Na niektórych wybory nawet nie doszłyby do skutku według poprzednich przepisów.
- To fakt, że aktywność obywatelska w mieście jest żadna. Ale nie może też być tak, że ktoś chce wejść do rady osiedlowej tylko po to, by załatwić sobie ulicę! - podkreśla Janusz Pęcherz, który właśnie ogłosił ponowne terminy wyborów do rad na tych osiedlach, gdzie nie doszły one do skutku. Czy tym razem się uda?
Wybory do rad osiedli potrwają w Kaliszu do 27 maja.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kaliszanie nie są zainteresowani wyborami do rad osiedlowych - Kalisz Nasze Miasto

Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto