Podróżniczki z Kalisza przejechały już na rowerze w mrozie, śniegu i lodzie blisko 400 km. Przekroczyły już kilka granic i zmierzają do Węgier.
- Patrząc wczoraj na mapę myślałyśmy: "aha ok. Będzie płasko i szybko pójdzie." Jakże się myliłyśmy! Może płasko było, ale wcale, a wcale nie było łatwo. Nie wiem, co gorsze: podjazdy czy jazda pod wiatr i po lodzie. Początkowo szło gładko. Potem przyszedł wiatr. Jakie to było trudne! Z godzinę jechałyśmy 12 km. Potem lód. Szłyśmy, a raczej sunęłyśmy po nim – to ostatni meldunek z trasy Nikol Kowalik i Aleksandry Wierzbowskiej.
Mimo trudnych warunków na trasie zdaje się, że dziewczyny nie żałują, że zdecydowały się na tak ekstremalną podróż, a nawet więcej…twierdzą, że życie może być nawet łatwiejsze.
- Życie w drodze układa się w pewien schemat, który paradoksalnie nie jest nudny i przewidywalny. Wstajemy wraz ze Słońcem, zakładamy sakwy na rowery i ruszamy przed siebie w zupełnie nowe przestrzenie. Godzinę przed zmierzchem zaczynamy szukać miejsca na nocleg. Jedzenie, uzupełnianie płynów, planowanie trasy, notatka w dzienniku, sen. Życie nagle staje się niezwykle proste – pisze Aleksandra Wierzbowska na swoim blogu.
Przed dziewczynami jeszcze blisko 3 miesiące podróży i tysiące kilometrów pięknych, bałkańskich widoków.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?