Pocztówka z Kalisza: banki i puste lokale

Na prostym, niespełna kilometrowym odcinku w centrum miasta, od ulicy Zamkowej przez Główny Rynek i Śródmiejską do Rogatki naliczyć można ponad dwadzieścia oddziałów bankowych i kilkanaście pustych lokali do wynajęcia.

- To przerażające. Kto ma brać kredyty w tych bankach, jeżeli nawet handel upada - pytają młodzi kaliszanie przekonani, że banków w śródmieściu jest o połowę mniej, a sklepy, działające co prawda w cieniu otwartej w październiku Galerii Tęcza, mają swoich klientów. Tymczasem nie jest tak dobrze.

- Zdarza się, że nie pokrywamy z wypracowanej marży nawet 50 procent czynszu - wyjaśnia Irena Łuczak z Kaliskiej Inicjatywy Obywatelskiej, stowarzyszenia, które zrzesza miejscowych kupców. - Coraz więcej sklepów się wykrusza, bo obroty są praktycznie zerowe. Są dni, że nie ma utargowanej złotówki - dodaje przedsiębiorczyni.

W styczniu, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom właścicieli usytuowanych głównie w centrum sklepów i restauracji prezydent Janusz Pęcherz zadecydował o obniżeniu stawek czynszowych o 15 %, a także wprowadzeniu w tym zakresie okresowych ulg: zawieszenia w roku 2012 corocznej waloryzacji naliczanego czynszu za lokale użytkowe oraz częściowe zwolnienie z opłat czynszowych za wynajmowane piwnice przynależne do lokali użytkowych i ułatwienie rezygnacji z wynajmu niektórych pomieszczeń piwnicznych. Jednak kupcy, którzy działają w mieście od lat, są zdania, że miasto ulgowo traktuje tak naprawdę tylko tych, którzy otwierają tutaj nowe sklepy. Płacą połowę czynszu, a samo miasto dokłada się do kosztów remontu. Faktycznie, zainteresowanie przetargami na lokale Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych jest dość duże. Właściciele kamienic prywatnych, które także straszą pustostanami i wysokimi czynszami, również z niepokojem obserwują problemy handlowców.

- Prowadzimy rozmowy z władzami i właśnie złożyliśmy pismo dotyczące ulg dla handlu w centrum - mówi Irena Łuczak. Prezydent zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji właścicieli małych sklepów. Do Tęczy przeniosły się sklepy odzieżowych sieciówek, a upadek kolejnych lokali może doprowadzić do całkowitego wyciszenia życia w kaliskim śródmieściu. To złożony problem, z którym borykają się wszystkie polskie miasta. Ośrodkami handlu i rozrywki stają się bezpieczne i niezależne od pogody galerie, zaś serca miast, nawet takie wizytówki jak ulica Piotrkowska w Łodzi, zamierają.

- Jest pusto jak diabli - ocenia z kolei Sylwia Surowiak, prezes KIO. - Kiedyś do Kalisza przyjeżdżał cały region, dziś handel rozproszył się - dodaje. Nie jest odosobniona w swojej opinii. Jej zdanie podziela wielu mieszkańców miasta, którzy coraz głośniej mówią o tym, że centrum przestało być atrakcyjnym miejscem i po prostu się wyludnia.

Kaliscy kupcy nie zamierzają siedzieć z założonymi rękami. Podkreślając, że wielkopowierzchniowe galerie nie są ich wrogiem, pracują nad pomysłem zrzeszeniem się (od gastronomii po odzież) w sieć sklepów polskich. Liczą, że byłoby to nie tylko alternatywą dla handlowych gigantów, ale sieć poprzez rabaty i promocje przyciągnęłaby do centrum miasta klientów, którzy w dobie kryzysu z dużą rozwagą planują swoje zakupy.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!