Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z wiceprezydentem Kalisza Danielem Sztanderą

Daria Kubiak
Daniel Sztandera
Daniel Sztandera Andrzej Kurzyński
Ostrowski sąd po kilkuletnim procesie uniewinnił wiceprezydenta Kalisza, Daniela Sztanderę, oskarżonego o rzekomą działalność na szkodę wierzycieli spółki, którą kierował do listopada 2002 r. Postawiono mu ponad 20 zarzutów dotyczących oszustw na kwoty od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Sąd nie potwierdził jednak ani jednego z nich. Z Danielem Sztanderą rozmawia Daria Kubiak.

Przypuszczał pan, że tocząca się przeciwko panu od 5 lat sprawa zakończy się uniewinnieniem?

- To trudne pytanie. Po doświadczeniach tych pięciu lat nabrałem przekonania, że to co jest dla mnie oczywistą prawdą, dla innych nią nie jest. Prokurator wytoczył przeciwko mnie ciężkie armaty. Kiedy obalono kilka pierwszych zarzutów, stawiał następne. Kiedy i te okazały się niesłuszne, to pojawiły się kolejne. Postawiono mi 22 zarzuty. Wierzyłem jednak, że zostanę z nich oczyszczony, gdyż nikogo nie oszukałem, ani nie miałem takiego zamiaru.

Jaki był cel osoby składającej doniesienie do prokuratury? Chciała ukarać Sztanderę - jako nieuczciwego przedsiębiorcę?

- W chwili złożenia doniesienia przedsiębiorcą już nie byłem. Doniesienie miało wydźwięk polityczny. Chciano więc zniszczyć mnie jako wiceprezydenta miasta. I kto to zrobił ? Detektyw, który sam miał kłopoty z wymiarem sprawiedliwości... Doszły do mnie pogłoski, że osoby składające doniesienie (z drugą z nich nigdy nie miałem do czynienia na gruncie biznesowym) gotowe były stracić wszystkie pieniądze, byleby tylko zniszczyć wiceprezydenta Sztanderę. Ich pobudki były więc jasne.

W trakcie tych pięciu trudnych lat doświadczył pan chwil załamania, rezygnacji?

- Starałem się nie tracić spokoju i wiary w zwycięstwo. Sił dodawała mi świadomość, że w kontaktach biznesowych nikogo celowo nie skrzywdziłem. Wiedziałem także, że moim przeciwnikom właśnie o to chodzi, abym załamał się pod presją. Nie chciałem dać im takiej satysfakcji. Dlatego przez pięć lat dzielnie dźwigałem ten garb na plecach.
Pomogli mi w tym prawdziwi, dawni, a także nowi przyjaciele.

Były też naciski w samorządzie. Opozycja chciała, aby prezydent z zarzutami dobrowolnie złożył urząd. Dlaczego pan się nie ugiął?

- To prawda. Były takie naciski. Mój los był w rękach prezydenta miasta Janusza Pęcherza, któremu jestem niezmiernie wdzięczny za postawę wobec mnie. Okazał mi zaufanie i dobrze ocenił moją pracę w ratuszu, choć wiele osób wydało na mnie ,,wyroki skazujące''. A jednocześnie nie pozostawił mi złudzeń, że pożegnam się z funkcją, jeśli sąd uznałby mnie winnym.

Jakie uczucie zawładnęło panem tuż po ogłoszeniu wyroku przez sąd?

- Poczułem ulgę, że ten świat nie jest taki zły, że prawda i normalność zwycięża. Moi wrogowie pewnie nie są zadowoleni, ale...nie chowam w sercu urazy i nie szukam okazji do zemsty.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto