Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przystanek Woodstock. Niech trwa do końca świata i jeden dzień dłużej

Bartłomiej Hypki
Kaliszanie na Przystanku Woodstock. Zobacz, jak bawiono się podczas festiwalu
Kaliszanie na Przystanku Woodstock. Zobacz, jak bawiono się podczas festiwalu Bartłomiej Hypki
Zakończył się 23. Przystanek Woodstock. Według oficjalnych statystyk wzięło w nim udział 250 tysięcy ludzi. Według nieoficjalnych - nawet trzy razy tyle. To największa impreza w Polsce i jeden z największych festiwali na świecie. Wśród osób, które wyruszyły do Kostrzyna nad Odrą, byli też kaliszanie.

„Jedziesz na Woodstock, nie boisz się?”, „Chyba szalony jesteś” „Brudno i ludzie w błocie się taplają”, „Ja bym się jeszcze zastanowiła”. Tych głosów nie posłuchałem. Posłuchałem tych znajomych, którzy rzeczywiście tam byli i wspominają Przystanek Woodstock z sentymentem. Albo tam regularnie wracają. Postanowiłem na własne oczy sprawdzić, jak wygląda podobno „najbardziej obskurny festiwal świata”.

Atmosfera
O festiwalu krąży wiele opinii. Przekazy medialne, nie zawsze wiernie oddają realia panujące na byłym poligonie w Kostrzynie nad Odrą. I zdarza się, że są krzywdzące. Ten, kto pierwszy raz wchodzi na teren tak wielkiego festiwalu jak Przystanek Woodstock, może doznać lekkiego szoku. Teren jest olbrzymi, liczba uczestników również. Ale każdy jest uśmiechnięty i otwarty.

Do tak wielkiej liczby ludzi dostosowana jest też infrastruktura. Punktów gastronomicznych „po horyzont”, ogromny sklep spożywczy, prysznice, obozowisko dla rodzin, oznaczone parkingi. A kolejki? Są, ale w końcu jest ze mną 250 tysięcy innych osób (według tegorocznych, oficjalnych danych) i one również chcą się posilić, wykąpać, czy skorzystać z toalety. Zresztą dla spragnionych odrobiny luksusu są płatne pojedyncze kabinki. Osławione błoto? Nikt nikogo nie zmusza, żeby z niego skorzystać. Pokojowy patrol czuwał, czuwali też policjanci. Ani przez moment nie poczułem się zagrożony. Po zakończeniu festiwalu wojewoda lubuski przyznał, że jego organizacja stała na wysokim poziomie.

Ludzie
Kaliszan, którzy regularnie tam wracają nie brakuje. Znam osoby, które musiały zrezygnować z wyjazdu i bardzo tego żałują. Prosiły chociaż o przesłanie kilku zdjęć i relację telefoniczną. Tadeusz na Woodstocku jest po raz drugi. Bejsbolówka, koszulka bez ramiączek. Jak mówi, hipisowski styl nie jest dla niego. - Przyjechałem tutaj głównie dla chłopaków z House of Pain. Świetnie grają i nie zawiodłem się. Chciałem poczuć klimat mojej młodości. Choć oczywiście staro się nie czuję - śmieje się.

Przyjechał wspólnie z grupą znajomych. Przyznaje, że ciężko było ich wyciągnąć z domów. - Każdy ma pracę, żonę, dzieci, obowiązki. Ale trzeba tutaj przyjechać choć raz w życiu i poczuć tę atmosferę. Nie wiadomo ile jeszcze Przystanek Woodstock będzie istniał - mówi.

Wraz z nim przyjechał Krzysiek. Jest zachwycony, choć jest tutaj nie po raz pierwszy. - Przyjeżdżam na Woodstock od kilku lat. Dotarliśmy tutaj z moim szwagrem już w środę. Żałuję, że nie udało mi się wyciągnąć z domu żony. Ale to trochę nie jej klimaty muzyczne. Serdecznie ją pozdrawiam - cieszy się pokazując dwoma palcami znak pokoju.

Rysiek przyjechał z Odolanowa. Jest po raz pierwszy i wszystko dla niego jest nowe. Trochę przeszkadzało mu miejsce noclegu - namiot obok namiotu. Jest przyzwyczajony do większej przestrzeni. - Na szczęście ludzie są sympatyczni. Znajomi mnie ostrzegali, że jest tam niebezpiecznie, ale to gruba przesada - mówi.

O nowe kontakty nietrudno. Arka poznałem siedząc przy jednym stoliku. To budowlaniec ze Szczecina i fan radiowej Trójki. Oprócz pierwszej edycji w Czymanowie w 1995 był na wszystkich festiwalach. Nie wyobraża sobie, żeby tu nie przyjechać.

Muzyka i atrakcje
Podczas festiwalu na czterech scenach zaprezentowało się kilkudziesięciu wykonawców z Polski i ze świata. Na Dużej Scenie wystąpili m.in. Trivium, Wilki, The Dead Daisies z Orkiestrą Filharmonii Gorzowskiej, Archive, Domowe Melodie, Orange Goblin, wspomniany już House Of Pain, New Model Army i Hey. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie - od ciężkiego heavy metalu, przez rock, jazz po muzykę elektroniczną i szeroko pojętą alternatywę.

Na scenie Akademii Sztuk Przepięknych można było wysłuchać wykładów m.in. Macieja Orłosia, Roberta Biedronia, ojca Pawła Gużyńskiego, czy Bartłomieja Topy. Na chętnych czekał też Runmageddon. Atrakcji nie brakowało.

Komentarz
Festiwal jest dzieckiem Jurka Owsiaka i nie dziwię się, że nieraz gdy bronił imprezy, puściły mu nerwy. - Nie wiem, co będzie za rok. Póki co, jesteśmy razem. Cieszmy się tą chwilą - zakończył festiwal szef WOŚP.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto