Okazało się, że do gospodarstwa doczołgał się z własnego pastwiska byków, na którym odnaleziono jego poszarpane rzeczy. Dokładne okoliczności śmierci nie są znane, bowiem – przynajmniej oficjalnie – nie było żadnych świadków. Wiadomo, że gospodarza zaatakował byk – przywódca stada. Dlaczego?
– To rasa holsztyńsko–fryzyjska, raczej łagodna – uważa Adam Żurek, lekarz weterynarii z Brzezin, który jednak podkreśla, że byk może się zdenerwować, gdy broni stada.
Miejscowi twierdzą, że tego dnia od rana w okolicy roiło się od grzybiarzy. Pastwisko jest przy lesie i niewykluczone, że obce osoby zdenerwowały zwierzę, które według Żurka jeszcze kilka godzin po wypadku nerwowo grzebało nogą i ,,patrzyło z byka”. Tym niemniej wszyscy wiedzieli, że przewodnik stada jest agresywny, a właściciel chce się go pozbyć.
– Myślał o tym, żeby go sprzedać, ale nie zdążył – twierdzi jeden z sąsiadów, Zygmunt Dutkiewicz.
Jego zdaniem Stanisław Doruch nie miał problemów ze zwierzętami. Stado hodowanych na mięso byków liczyło 20 sztuk. Zawsze sobie z nimi radził, ale do zagrody wchodził z ,,czymś konkretnym” w ręce.
– Teraz zamiast kija miał koszyk z grzybami – mówi inny z sąsiadów.
Prawdopodobnie atak nastąpił z tyłu i mężczyzna nie zdążył się obronić. Zwierzę nie poprzestało na jednym pchnięciu, skoro zdarło z niego ubranie. Choć oficjalna wersja mówi co innego, wiele wskazuje na to, że byli świadkowie tragedii. Mężczyzna spotkany w sklepie uważa, że pośrednią przyczyną śmierci na pastwisku była znieczulica. Na ruchliwej drodze Brzeziny–Grabów wręcz roiło się od świadków. Inny z mieszkańców Ostrowa Kaliskiego twierdzi, że w piątek tuż przed południem kilku młodych mężczyzn opowiadało przed sklepem o leżącym na pastwisku pijaku, którego lizały krowy. Wygląda na to, że nie odróżnili pijaka od rannego a krowy od byka...
We wtorek na cmentarzu w Giżycach pochowano Stanisława Dorucha. Mieszkańcy Ostrowa żałują, że przedwcześnie odszedł dobry człowiek.
– To był lubiany i zaangażowany w pracę dla lokalnej społeczności człowiek – potwierdza sołtys Stanisław Dutkiewicz.
Byk przez 15 dni będzie pod obserwacją weterynaryjną. Niewykluczone, że powodem ataku była wścieklizna. Pastwisko jest przy lesie, w którym roi się od lisów.
– Chore na wściekliznę domowe zwierzęta, odwrotnie niż dzikie, są agresywne – tłumaczy Adam Żurek.
A mieszkańcy Ostrowa zastanawiają się, co jest gorsze: wścieklizna czy znieczulica.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?